Muzykę tego wykonawcy polecam tym wszystkim, którzy szukają w El-muzyce nieszablonowych rozwiązań, nowatorskich brzmień i... uciekają od schlebiających uchu struktur rytmicznych. Nagrania Gruszczyńskiego, pełne zadumy, są jakby próbą podsumowania życiowych doświadczeń, obserwacji i doznań muzyka ubranych w muzyczną szatę melancholii. Tatrzańskie tytuły utworów zdają się być tu tylko pretekstem do rozwinięcia głębszych tematów. Nietrudno poddać się opisowej formie poszczególnych części albo wyobrazić sobie jazdę "Ekspresem Tatry", czy też zobaczyć wschód słońca na "Siwej Przełęczy". W niektórych fragmentach muzyka brzmi ponuro i groźnie - jak Tatry. Twórca uniknął pułapki zagęszczenia fraz i przesytu barw, delikatne plany poszczególnych instrumentów podkreślają klimat całości. Instrumentarium służy głównie do wyeksponowania uczuć i emocji. Jerzy "Juras" Gruszczyński niejako mówi: "Mógłbym głośniej i mocniej, ale po co?" Jazzowy warsztat i doświadczenie wyciskają piętno swoistego nerwu w niektórych motywach, dodając oryginalności i smaczku.
Muzyka zdecydowanie dla koneserów brzmień wyrafinowanych; doświadczonych i wyrobionych w nietypowych podróżach w krainę el-wyobraźni.
Ta płyta zyskuje wprost proporcjonalnie do czasu odsłuchu - jest jak wino - im starsza tym lepsza.
Muzyka zdecydowanie dla koneserów brzmień wyrafinowanych; doświadczonych i wyrobionych w nietypowych podróżach w krainę el-wyobraźni.
Ta płyta zyskuje wprost proporcjonalnie do czasu odsłuchu - jest jak wino - im starsza tym lepsza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz