Wojciech Kania urodził się 25.11.1995r w Kamiennej Górze. Po raz pierwszy usiadł przy keyboardzie, kiedy miał zaledwie pół roku. Od tamtej pory zaczął fascynować się różnymi dźwiękami. Spędzał przy instrumencie bardzo wiele czasu i nigdy nie był tym znudzony. I właściwie do dziś to się nie zmieniło.
1) W Twojej biografii można przeczytać że bardzo szybko okazałeś zainteresowanie muzyką i instrumentami klawiszowymi. Jakie masz najwcześniejsze wspomnienia z tego okresu?
W.K.: Wiem od rodziców oraz z różnych zdjęć jednak nie pamiętam tego, że już jako małe dziecko interesowałem się wszelkimi odgłosami, dźwiękami i muzyką. Jeszcze kiedy dobrze nie potrafiłem chodzić, już siedziałem przy instrumencie i próbowałem „grać”. Pierwsze zdarzenie, które dobrze zapamiętałem to moment kiedy dostałem mój pierwszy instrument (Korg is-40), później rodzice kupili mi jeszcze 2 keyboardy (Ketron SD1 oraz Gem Solton SG1) i to na nich stworzyłem moje pierwsze, własne utwory. Było to 4 lata temu gdy pewnego dnia przeczytałem komentarz na YouTube z prośbą, że mógłbym stworzyć swój własny kawałek. Szczerze mówiąc byłem wtedy trochę niechętny, bo nie wierzyłem, że dam radę(wcześniej robiłem tylko covery), ale mimo to, udało się. Mój pierwszy utwór stworzyłem w grudniu 2007 roku, który po upływie kilku miesięcy umieściłem w mojej pierwszej serii Loofersnone. Później powstały takie albumy jak Big Mountains, Technologie, Dreams i Supernova, więc trochę się w to „wkręciłem". Były to albumy, dzięki którym rozwinąłem nieco swoje umiejętności.
Skoro Wojtek siłą rzeczy nie mógł pamiętać swoich pierwszych kroków w przygodzie z muzyką, poprosiłem tatę Wojtka, Pana Stefana o kilka wspomnień:
S.K.: "Wojtek zaskoczył mnie, kiedy miał kilka miesięcy, nie mógł zasnąć i płakał nie wiadomo z jakiego powodu. Nosiliśmy go z żoną na zmianę a on płakał bez końca. żona już nie miała siły więc ja go wziąłem na ręce i nosiłem. Po jakimś czasie już nie wiedziałem co zrobić beczał i beczał. Nogi mnie zaczęły boleć, więc usiadłem sobie koło wieży i puściłem cichutko Ennio Morricone, i wtedy Wojtek przestał oddychać oczy wybałuszył a ja myślałem że on umarł. Przestraszyłem się wtedy strasznie, a on po prostu słuchał muzyki. Kiedy stanął na nogach, potrafił godzinami stać przy wersalce na której leżał mój keyboard i wydobywać różne dźwięki. Kiedy miał dwa latka, zabrałem go do poprzedniej mojej pracy, gdzie były różnorodne rytmy maszyn. Najbardziej zainteresowała Wojtka maszyna pakująca, ale nie jej wygląd tylko rytm w jakim pracowała. Dowiedziałem się o tym fakcie, jak po około dwóch latach słuchał czegoś i powiedział: Tato ten rytm jest jak u Ciebie w pracy! Rzeczywiście, rytm był identyczny jak moja maszyna pakująca. Wtedy byłem przekonany że Wojtek jest w tym kierunku uzdolniony. Do kościoła oczywiście chciał tylko chodzić na górę, ale nie dla tego, bo fajnie się patrzy z góry tylko aby patrzeć na organistę. Po powrocie do domu brał keyboard i odstawiał nam drugą mszę. Kiedy poszedł do szkoły wysłaliśmy go do kółka muzycznego, aby się nauczył nut. Żona również tam pracuje, ale swoje dzieci się źle uczy. Nauczyciel był bardzo z Wojtka zadowolony mówił o nim: Łapie w lot. Wojtkowi by się długo udawało być dobrym uczniem, niestety raz zapomniał otworzyć nuty na odpowiedniej stronie i wydało się że Wojtek wszystko grał ze słuchu. Nauczyciel powiedział nam że on nie wie w takim razie jak ma go uczyć. Ma niewątpliwie doskonały słuch, ale nuty zna słabo. Na początku grał covery, ale internauci pisali aby spróbował coś własnego i tak w zasadzie się zaczęło. Później zmiana keyboardów na syntezatory, bo Wojtek powiedział że nie będzie grał na czyiś gotowcach. Wojtek może ma też trochę szczęście że ma możliwość mieć taki sprzęt, ale jeśli on nie zarasta kurzem to nie żałuje wydanych pieniążków".
2) Wojtku, Twoim mistrzem jest J.M.Jarre (ale pewnie nie tylko on), za co go cenisz?
W.K.: Oczywiście moim mistrzem i w pewnym sensie wzorem do naśladowania jest Jean Michel Jarre, ponieważ dzięki niemu zainteresowałem się muzyką elektroniczną. Moimi ulubionymi wykonawcami są też Vangelis i Marek Biliński.
3) Porozmawiajmy o procesie tworzenia: czy włączasz instrumenty z nakreślonym planem w głowie i go przelewasz na dźwięki, czy po prostu siadasz i szukasz inspiracji w dźwiękach?
W.K.: Zazwyczaj jest tak, że siadam przy instrumentach i próbuję stworzyć jakąś interesującą sekwencję, więc robię to z reguły bez żadnych przygotowań. Oczywiście na 100 prób kilka brzmi sensownie. Więc nie każdy utwór stworzony przeze mnie jest nagrywany. Większość utworów, które mi „nie wyszły" zostaje w instrumencie i tylko nieliczne nagrywam na komputer i wrzucam do Internetu. Proces tworzenia jakiś czas temu trwał od 2 do 4 godzin. Teraz przywiązuję dużo więcej uwagi barwie dźwięków oraz staram się stworzyć utwór tak, żeby było to znośne dla ucha - więc tworzę dłużej (od 10 do 30 godzin - włączając nagrywanie, mastering w komputerze oraz korygowanie niedociągnięć). Moimi zaplanowanymi albumami są Universe (już skończony) oraz Mystique 2012, który planuję skończyć na styczeń/luty 2012.
4) Skąd bierzesz pomysły? Czy szukasz natchnienia w muzyce i tworzysz pod wpływem fascynacji na podobieństwo, czy raczej układasz kompozycje będące konsekwencją pozamuzycznych zdarzeń?
W.K.: Inspiracją dla mnie jest zazwyczaj wszechświat, pogoda, natura oraz wiele innych rzeczy. Często pomysły przychodzą także pod wpływem doznanych przeze mnie dobrych przeżyć i zdarzeń. Złe zdarzenia, uczucia etc. blokują moją wenę i oczywiste jest, że nic wtedy dobrego nie tworzę. Więc takie rzeczy jak odpoczynek od szkoły - teraz w czasie przerwy świątecznej, dobrze wpłyną na komponowanie.
5) Który instrument jest Twoim ulubionym? Czy masz jeden, który jest podstawą, a reszta dopełnieniem, czy ich wykorzystanie i upodobanie jest zrównoważone?
W.K.: Moje dwa ulubione instrumenty to:
Yamaha Motif XS6, która służy mi jako workstation. To na tym instrumencie robię wszystkie podkłady oraz jest to moja baza w komponowaniu.
Access Virus TI2, który służy mi jako moduł barw granych przeze mnie na żywo, też jako linia główna, ale również do wzbogacania utworów naprawdę głębokimi i pełnymi dźwiękami oraz rozległymi efektami np. przy przejściu z utworu do utworu.
Inne instrumenty (keyboardy), w chwili obecnej są mi bardzo mało przydatne.
6) Myślisz czasami o tym aby sięgnąć do innego rodzaju muzyki, poeksperymentować ze stylami?
W.K.: Interesuje mnie także muzyka filmowa, ale uświadomiłem sobie, że potrzeba do tego nie tylko 2 syntezatorów i 3 keyboardów ale także dużych umiejętności zapisywania partytur dla orkiestry. Więc jest to na chwilę obecną dla mnie niemożliwe. Oczywiście da się dzięki moim syntezatorom imitować dźwięki symfoniczne ale nic nie odda prawdziwego brzmienia skrzypiec, trąbki czy też innych instrumentów, których brzmienie jest nie do podrobienia.
7) Nie często zdarza się być kompozytorem w młodym wieku. Jak Twoja pasja jest odbierana przez rówieśników? Jak dzielisz czas miedzy szkolę i muzykę?
W.K.: Zazwyczaj szkoła jest szkołą, a muzyka muzyką... W szkole ważne jest tylko wkuwanie formułek i umiejętności ogólne i generalnie nikt nie interesuje się moim komponowaniem, nawet moi koledzy. Tym bardziej, że jest to muzyka elektroniczna a nie np. pop, w którym wszystko jest „podane na tacy". Muzyka, którą tworzę jest muzyką, która wymaga wsłuchania się w jej treść i zrozumienie sensu oraz domyślenie się intencji autora, dlatego, szczerze mówiąc, podziwiam ludzi którzy naprawdę tego słuchają. Niestety moi koledzy nie widzą w tym nic interesującego oraz wpatrzeni są tylko w muzykę Hip-Hop, Rap itp.
8) Na pewno dużo pomogli Ci rodzice, a potem zmobilizowały nagrody i wyróżnienia otrzymane na konkursach...
W.K.: Moi rodzice naprawdę mi w tym pomogli – stworzyli mi warunki do nauki, wyposażyli mnie w potrzebny sprzęt. Zachęcają mnie do udziału w różnych konkursach, dopingują cały czas. Nagrody i wyróżnienia są miłe ale bardziej cenię spotkania z ciekawymi ludźmi i ich uwagi, rady oraz słuchanie na żywo muzyki innych twórców. Mobilizuje mnie natomiast pragnienie bycia kompozytorem zawodowo i to daje mi tego „kopa".
9) Podoba mi się szczególnie Twoja spokojna muzyka, cykl Dream czy Sound of Space.. Zamieściłeś już ponad 100 utworów na YouTube. Imponująca liczba. Na Jamendo albumy: Technologie, Supernowa..Loofersnone, Big Mounains i inne.. Inwencji i pomysłów Ci nie brak. I dostajesz pozytywne oceny od słuchaczy, to musi być miłe!
W.K.: Rzeczywiście dostawanie pozytywnych komentarzy jest miłe, ale czasem się już nudzą powtarzające się opinie typu wow, thumbs up, super etc. Wolałbym czasami, żeby każdy napisał, co mu nie pasuje w danym utworze. Z pewnością pomogło by to w komponowaniu nowych kawałków.
10) Chciałbyś nawiązać współpracę z innymi muzykami poznanymi na przeglądach, czy raczej wolisz zostać solistą?
W.K.: Na razie zostanę solistą, lecz być może w przyszłości nawiążę jakąś współpracę. Nawet byłoby to wskazane, ponieważ chciałbym jak najwięcej pokazywać na żywo (perkusja grana przez perkusistę na żywo etc.), a nie tylko dogrywać na Accessie linię do wcześniej stworzonego podkładu. Ale na razie jest to poza moim zasięgiem, ponieważ wszyscy muzycy, których osobiście znam interesują się raczej muzyką rockową, a nie elektroniczną.
11) Jakie masz plany, czy wiążesz przyszłość z muzyką, czy chcesz być zawodowym muzykiem?
W.K.: Moim największym marzeniem jest to, aby zostać zawodowo twórcą muzyki elektronicznej i filmowej. Byłoby to coś wspaniałego, ponieważ robiłbym to, co naprawdę kocham. Połączenie pasji z pracą zawodową byłoby najlepszą możliwą mieszanką jaka mogłaby spotkać mnie w życiu.
I tego Ci Wojtku życzę! Dziękuję za wywiad.
serdecznie pozdrawiam... http://henrykrogowski.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuń