poniedziałek, 20 czerwca 2022

Przemysław Rudź - koncert na Międzynarodowym Festiwalu Fantastyki SedeńCon




    
  W dniach 16-19.06.2022 roku odbył się cykliczny Międzynarodowy Festiwal Fantastyki SedeńCon. Ośrodek Rewita Waplewo okazał się doskonałą lokalizacją. Kilka kilometrów od Olsztynka, w pobliżu pięknego jeziora Maróz można było się zrelaksować korzystając z pięknej pogody, a organizatorzy Festiwalu zadbali o liczne atrakcje dla fanów. Niestety, z powodów ograniczeń zdrowotnych skorzystałem tylko z chwili odpoczynku nad jeziorem, gdzie obserwowałem strzelanie z łuku. Szkoda że nie spotkałem Marka Baranieckiego porozmawiałbym z nim o jego powieści "Głowa Kasandry", ale może jeszcze przyjdzie na to czas? Wraz z czwórką moich przyjaciół łatwo trafiliśmy do czystej i zadbanej sali kinowej kurortu. Idealne pomieszczenie na taki kameralny koncert szybko wypełniło się melomanami. Na scenie, na ekranie projektora, widać było duże zdjęcia Klausa Schulze i Vangelisa oraz daty ich narodzin i śmierci. Koncert miał być bowiem swoistym hołdem dla tych kamieni milowych muzyki elektronicznej Wreszcie pojawił się również sam Przemek Rudź - bohater wieczoru. "Ale schudłeś" - rzucił mi w przelocie, testując sprzęt na scenie. To gość z klasą, pomyślałem i jest jak zawsze miły.
    Po kilku minutach wszystko było gotowe. Padła kwestia: Kto zapowie koncert? Okazało się że Przemek ma za sobą rzetelnie przygotowany kapitał ludzki i odpowiedni człowiek podjął wyzwanie. Posłuchaliśmy więc kim byli tak ważni dla muzyki elektronicznej Klaus Schulze i Vangelis. Ponieważ na sali panowała luźna atmosfera, to z miejsc dla widowni padło kilka istotnych szczegółów dotyczących polskich akcentów w muzyce Vangelisa. Tak, tu siedzieli prawdziwi znawcy tej muzyki. Dowiedzieliśmy się również, kim jest autor muzyki stojący na scenie. Przemek powiedział, że zacznie od utworu będącego ukłonem w stronę omawianych i widocznych na ekranie twórców. Faktycznie, nietrudno było wychwycić motywy utworu Crystal Lake z płyty "Mirage" i fragmenty "Spiral" które to kompozytor wplótł w swoją autorską wizję. O ile improwizacja na temat Klausa brzmiała trochę hipnotycznie, to Vangelisa "Spirala" wyróżniła się bardzo mocną organową frazą. Polskiemu kompozytorowi dobrze udało się oddać charakterystyczną pompatyczność Greka z lat 70. Po tak specyficznym wstępie Rudź cofnął się w czasie. Wspomniał jak red. Kordowicz w 2009 roku zadzwonił do niego zainteresowany prezentacją jego pierwszej płyty "Summa Technologiae". I z tego znakomitego debiutu poświęconego Stanisławowi Lemowi słuchacze mogli przypomnieć sobie bardzo klimatyczną muzykę. Potem, kontynuując wspomnienia, gdański muzyk postanowił pokazać to, co ma najlepszego w dorobku i z głośników popłynął utwór z jego drugiego albumu "Cosmological Tales": Let there be Light. Tak, to była prawdziwa uczta dla fanów elektronicznych brzmień. Później, między innymi, przy pomocy syntezatorów audytorium mogło podróżować na Czerwoną Planetę, oraz trochę podumać nad ciężką pracą marynarzy, która była inspiracją do płyty "Masters of Own Fate". Publiczność reagowała żywiołowo bijąc brawa. W pewnym momencie dwóch słuchaczy siedzących przede mną, zaczęło się kołysać w rytm muzyki, inny wykonywał dłonią jakieś tajemnicze znaki, nie poddające się łatwej interpretacji. Było bardzo miło. Istotne jest też to, że muzyk nie poszedł na łatwiznę, część materiału grał na żywo, na pewno solówki i niektóre efekty. Półtoragodzinny koncert zakończył się klamrą - utworem rozpoczynającym show i tak czas muzycznej uczty upłynął niesamowicie szybko. Zanim jednak opuściłem gościnny Festiwal, podszedłem przywitać się z artystą. Po drodze spotkałem jego sympatyczną małżonkę, która podając mi dłoń rzekła: "Damian, prawda?". Ujęło mnie to, po dziesięciu latach pamiętać imię takiego skromnego gościa? Niesamowite! Chwilę rozmawiałem z małżeństwem, potem mój młody ukraiński przyjaciel Iwan, absolwent dziecięcej szkoły muzycznej zrobił mi zdjęcie z Przemkiem. Trzeba było zejść ze sceny (niepokonanym) i wracać do Ostródy,
  O godzinie 23, trochę już zmęczony, kleiłem sample ryczących dinozaurów do mojego nowego utworu "Old History". Wtedy zadzwonił do mnie opiekun ukraińskiej grupy Evgen, podziękował mi za pomysł wyjazdu na ten koncert. My nigdy nie słyszeli takiej muzyki, powiedział, to było dobre emocjonalne przeżycie. Również tak uważam. Oby takich więcej!








wtorek, 1 lutego 2022

Micado - One Week in Heaven

 




 English version below

  Gdy pojawia się piękna muzyka, człowiek zazwyczaj czuje się szczęśliwy. Tacy po prostu jesteśmy. Za pomocą muzyki można wprowadzić się w dobry nastrój. Tak to działa. Istnieje też powiedzenie: "Czuć się jak w niebie". A co byś zrobił, gdybyś trafił na siedem dni do nieba? Jakkolwiek  sobie to wyobrażasz, duet Micado proponuje słuchaczom taką wyimaginowaną muzyczną podróż.  MICADO to  dwie osoby: Frans Lemaire i Koenraad Vanderschaeve z Belgii. Obaj panowie zaprosili do współpracy kilku przyjaciół, profesjonalnych muzyków. Skomponowano dziewięć uroczych utworów. Wstęp, siedem dni w niebie i powrót do domu. Muzyka jest różnorodna i każdy utwór ma swoje indywidualne cechy.  Każdy znajdzie coś dla siebie. Można usłyszeć czyste fortepianowe sola, delikatne sekwencje, czy też motywy orientalne. Chóry i kobiece wokalizy. Niektóre kompozycje utrzymano w stylu ambient i świetnie się tego słucha po zmroku ze słuchawkami na uszach. Do takiego odbioru zachęcają też muzycy. Do skomponowania tej muzyki użyto znakomitego instrumentarium i sampli z różnych bibliotek. Szczegółowo można o tym przeczytać na stronie bandcamp duetu gdzie można posłuchać utworów i je kupić. Płyta została opublikowana niedawno  - 28 stycznia 2022 roku. Czyli gorąca nowość. Polecam dla wrażliwych na piękno słuchaczy.  Płytę promuje też film na Youtube. 

   


   When beautiful music appears, a person usually feels happy. We are just like that. You can put yourself in a good mood with music. That's how it works. There is also a saying: "Feel like you are in heaven". What would you do if you were in heaven for seven days? However you imagine it, the MICADO duo offer their listeners such an imaginary musical journey. MICADO is two musicians : Frans Lemaire and Koenraad Vanderschaeve from Belgium. Both gentlemen invited 4 professional friend-musicians to cooperate *in the new album 'One Week in Heaven ' . Nine lovely titles have been composed. Intro, seven days in heaven, and go home. The music is diverse and each track has its own individual characteristics. Everyone will find something for himself. You can hear pure piano solos, delicate sequences or oriental motifs. Choirs and female vocals. Some compositions are kept in the ambient style and it is great to listen to it after dark with headphones on. Musicians also encourage this reception. Excellent instrumentation and samples from various libraries were used to compose this music. You can read about it in detail on the Micado bandcamp website  https://micado.bandcamp.com/album/one-week-in-heaven, where you can listen to the songs and buy them. The album was published recently - on January 28, 2022.  So hot news. I recommend it to listeners who are sensitive to beauty. All the tracks from the album are shared  by a musicvideo on the Youtube channel of Frans Lemaire. 




    


wtorek, 18 stycznia 2022

The Orb -The Orb's Adventures Beyond The Ultraworld

 


  English version below
  Pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika syntezatorów, bitów i sampli. Alex Paterson i Jimmy Cauty pchnęli tym albumem muzykę na nowe tory. W latach 70. była moda na muzykę ambitną, improwizacje i szczyptę filozofii. W latach 80 pojawiła się new romantic i wzrosło zapotrzebowanie słuchaczy  na melodie wpadające w ucho, muzykę nadającą się do tańca.  To co ukazało się w 1991 roku na "The Orb's Adventures Beyond the Ultraworld" było próbą zaspokojenia wszystkich potrzeb. Założyciele The Orb wymieszali w tyglu swojej wyobraźni najróżniejsze rzeczy i ... osiągnęli wielki komercyjny sukces. Album w wersji dwupłytowej zawiera bardzo przebojowe utwory jak i dłuższe, refleksyjne formy muzyczne. Muzyka do tańca w klubie jak i słuchania w domowym zaciszu. Umiejętnie  zmiksowano dziesiątki różnych sampli w dowcipny sposób, wcześniej niespotykany, a bardzo atrakcyjny dla uszu. Udana praca znalazła wielu naśladowców i można śmiało powiedzieć, że ta muzyka się nie zestarzała.  Wielu znawców uważa że jest to jeden z najbardziej wpływowych albumów.  Zgadzam się z tym oczywiście. Ogromny, stale rosnący, pulsujący mózg, który rządzi z centrum ultraświata dalej czeka na odkrycie i swoich nowych fanów.

  A must for every lover of synthesizers, beats and samples. Alex Paterson and Jimmy Cauty took music to a new level with this album. In the 70s there was a fashion for ambitious music, improvisations and a pinch of philosophy. In the 1980s, new romantic emerged and the audience's demand for catchy melodies, music suitable for dancing, grew. What was released in 1991 on "The Orb's Adventures Beyond the Ultraworld" was an attempt to satisfy all needs. The founders of The Orb mixed various things in the crucible of their imaginations and ... achieved great commercial success. The double-disc version of the album includes very hit songs as well as longer, reflective musical forms. Music for dancing in the club and listening at home. Dozens of different samples were skillfully mixed in a funny way, previously unheard of, but very attractive to the ears. Successful work has found many of followers, and it's fair to say that this music hasn't gotten old. Many connoisseurs consider it to be one of the most influential albums. I agree with that of course. The huge, ever-growing, pulsating brain that rules from the center of the ultra-world is still waiting to be discovered and its new fans.





czwartek, 13 stycznia 2022

VANGELIS - Blade Runner Trilogy

 


English version below

    Ukazanie się płyty Blade Runner Trilogy 2007 było dużym wydarzeniem dla miłośników muzyki Greka i fanów filmu. Krytycy i znawcy tematu szczegółowo opisali swoje wrażenia poddając muzykę i wnikliwej analizie. Nie widziałem potrzeby powtarzania lub obalania różnych twierdzeń na temat tego wydawnictwa. Dorzucę tylko klika zdań. Czy materiał ten był potrzebny i jak słucha się go w 2022 roku? 
  Przez długi czas istniał niedosyt i zapotrzebowanie na więcej Vangelisa z tego okresu i paradoksalnie liczne wydawnictwa bootlegowe zaspokajały w jakiejś mierze ten popyt. Więc pojawienie się wersji Trilogy było deko spóźnione i niekoniecznie pokrywało się z oczekiwaniami. Na dodatkowych płytach nie ma tak spektakularnych zapadających w pamięć utworów jak na krążku podstawowym. To fakt. Płyta nr 2 trzyma klimat jedynki i to jest spory kawałek dobrej, relaksacyjnej muzyki zbliżonej charakterem do ambientu. Wyłączasz światło i poddajesz się jej pozytywnej mocy. Na pewno warto go posłuchać wiele razy. Krążek trzeci zatytułowany BR 25 wydaje mi się jednak słabszy i materiał dobrany,  dorobiony trochę "na siłę".  No bo co ma wspólnego z filmem fragment pt. Spotkanie z matką? W sumie nic. Ok. Całość daje się jednak z przyjemnością słuchać. W skali 1 do 5, pierwszej płycie daję 5, drugiej 4, trzeciej 3. 
  Lubię takiego Vangelisa. Na tym wydawnictwie nie ma bowiem tyle pompatyczności jak na niektórych innych płytach Vangelisa. Lubię też film Scotta, jak i pierwowzór filmu - książkę. P.K.Dicka  O czym marzą elektryczne owce. Czasami zastanawiam się: kto by się nadawał do stworzenia muzycznej oprawy filmu Ubik gdyby taki powstał? 


 The release of the Blade Runner Trilogy 2007 album was a big event for Greek music lovers and movie fans. Critics and experts on the subject described their impressions in detail, subjecting the music and careful analysis. I saw no need to repeat or disprove various statements about this release. I will just add a few sentences. Was this material needed and how is it listened to in 2022?

   For a long time there was a need and a demand for more Vangelis from this period, and paradoxically numerous bootleg releases met that demand to some extent. So the release of the Trilogy version was deco late, and not necessarily as expected. There are no such spectacular memorable tracks on the additional discs as on the basic disc. It's a fact. Disc No. 2 has the atmosphere of the first one and it is a large piece of good, relaxing music with a character similar to ambient. You turn off the light and surrender to its positive power. It is definitely worth listening to it many times. The third disc, titled BR 25, seems to me weaker and the material was selected, made a bit "by force". Well, what does the excerpt entitled Meeting your mother? Nothing at all. Approx. The whole, however, can be listened to with pleasure. On a scale of 1 to 5, I give the first record 5, the second 4, the third 3.

   I like this Vangelis. This release is not as pompous as on some other Vangelis albums. I also like Scott's film and the original film - the book. P.K.Dicka What do electric sheep dream about. Sometimes I wonder: who would be suitable for creating the musical setting of Ubik if there was one?


środa, 12 stycznia 2022

Kapitan Nemo - The best of... 1992


 English version below
  Każdy kto w latach 80. słuchał Polskiego Radia i oglądał TVP, kojarzy kojarzy doskonale piosenkę "Lorelai". To był wielki przebój. Skomponował go Bohdan Gajkowski występujący pod pseudonimem Kapitan Nemo. Bardzo utalentowany wokalista, przez wiele lat występujący w charakterystycznym berecie, uznawany jest za prekursora polskiego synt-popu. I faktycznie, oprócz powyższego hitu ukazały się inne melodyjne, wpadające w ucho piosenki. "Elektroniczna cywilizacja',"Słodkie słowo", "Bar Paradise", "Idę wciąż do ciebie", "Samotność jest jak bliski brzeg", oraz wiele innych potwierdzających potencjał wykonawcy. Co mogli usłyszeć i zobaczyć między innymi widzowie festiwalu Opole 1984. Chociaż minęły lata i moda na muzykę new romantic przeminęła, utwory Kapitana Nemo mają w sobie coś, co nie pozwala o nich zapomnieć. Podczas pisania słucham składanki szesnastu utworów: "The Best of Kapitan Nemo" z 1992 roku. Jest to czysta przyjemność. Bezpretensjonalne teksty, proste efekty, chórki, klarowne aranżacje. Radość płynąca z tworzenia muzyki jest jej największą siłą. Kilka płyt i kilka składanek to ciekawy dorobek zapewniający Bogdanowi Gajkowskiemu trwałe miejsce w panteonie rodzimych artystów. Warto więc wracać do tej muzyki pełnej atrakcyjnych bitów i miłych dla uszu brzmień syntezatorów.

   Everyone who listened to Polish Radio and watched TVP in the 1980s knows the song "Lorelai" perfectly well.  It was a big hit.  It was composed by Bohdan Gajkowski, who appears under the pseudonym Kapitan Nemo.  A very talented singer, for many years appearing in a characteristic beret, is considered a precursor of Polish synt-pop.  And in fact, in addition to the above hit, other melodic, catchy songs were released.  "Electronic civilization", "Sweet word", "Paradise Bar", "I'm still going to you", "Loneliness is like a close shore", and many others confirming the potential of the performer What could the audience of the Opole 1984 festival hear and see, among others.  Years have passed and the fashion for new romantic music has passed, the songs of Kapitan Nemo have something in them that will not let you forget about them. While writing I listen to a compilation of sixteen songs: "The Best of Kapitan Nemo" from 1992. It's pure pleasure. Unpretentious lyrics.  , simple effects, choirs, clear arrangements. The joy of creating music is her greatest strength. A few albums and a few compilations are an interesting achievement that gives Bogdan Gajkowski a permanent place in the pantheon of native artists. So it's worth returning to this music full of attractive beats and pleasing to the ears, synthesizer sounds.




niedziela, 9 stycznia 2022

Adelbert von Deyen - Painted Black

 

 English version below
  Adelbert von Deyen był kompozytorem muzyki elektronicznej oraz malarzem nagrywającym w Berlinie. W latach 70. przyjaźnił się z Dieterem Schutze. Owoc tej współpracy można usłyszeć na płycie Inventions (1983). Z jego solowych dzieł najbardziej znana jest piękna płyta  Atmosphere (1980) o której już pisałem na tym blogu. Po wydaniu paru albumów, Adelbert skupił się na innej jego pasji - malowaniu. W końcu wraca do komponowania muzyki wydając płytę CD-R Painted Black (2006). Cóż, to już XXI wiek. I inna muzyka. Utwory są krótkie, aranżacje proste i w większości oparte na rytmie. Tylko na chwilę w fragmencie Greek salad autor przypomina sobie stare klimaty ale trwa to krótko i nie wzbudza większych emocji. Niektóre utwory są zaczęte a nieskończone, całość przypomina wypracowanie gimnazjalisty zrobione w pośpiechu i niedbale. Nie znam późniejszych jego nagrań ale płyta Painted Black zdecydowanie nie należy do tych najlepszych. Adelbert von Deyen umiera 13.02.2018 roku.

 Adelbert von Deyen was an electronic music composer and recording painter in Berlin. In the 1970s, he was friends with Dieter Schutze. The fruit of this collaboration can be heard on the album Inventions (1983). The most famous of his solo works is the beautiful album Atmosphere (1980) about which I wrote on this blog. After releasing a few albums, Adelbert focused on his other passion - painting. He finally returns to composing music with the release of the CD-R Painted Black (2006). Well, it's already the 21st century. And different music. The pieces are short, the arrangements are simple and mostly rhythm-based. Only for a moment in the fragment of Greek Salad, the author remembers the old atmosphere, but it is short and does not arouse much emotions. Some songs are started and endless, the whole thing resembles a high school student's essay done in a hurry and carelessly. I don't know his later recordings, but the Painted Black album is definitely not one of the best. Adelbert von Deyen dies on February 13, 2018.

piątek, 7 stycznia 2022

Terry Riley ‎– A Rainbow In Curved Air

 


 English version below
 
 Terry Riley to amerykański kompozytor, często nazywany pionierem muzyki minimalistycznej. Postać barwna i nietuzinkowa, przede wszystkim autor innowacyjnych muzycznych technik. Koniecznie poczytaj o tym w encyklopedii. Dziś parę słów o jego płycie – A Rainbow In Curved Air. Został nagrana w 1968 a opublikowana w 1969 roku. Do dziś doczekała się ponad 40 wznowień i wpłynęła na znanych muzyków takich jak Pete Townshend czy Mike Oldfield. Zawartość "A Rainbow..." to dwie kompozycje trwające każda około 20 minut. Mimo upływu ponad 40 lat słucha się ich znakomicie. Są tu obecne charakterystyczne dla tego muzyka pętle powtarzających się fraz, liczne opóźnienia, improwizacje zapisane na magnetofonach szpulowych. Poddane modyfikacji dźwięki organ, klawesynu i instrumentów perkusyjnych toczą się na kanale lewym i prawym subtelnie ale zdecydowanie. Powstaje szczególny nastrój potęgowany w drugim utworze przez saksofon. Celebrowanie emocji w trochę egzotycznej oprawie. Być może dla młodych odbiorców wydać się to może monotonne. Ja uważam te nagrania za fascynujące. Muzyka Terry Rileya to piękno ukryte w trochę trudniejszej muzycznej formie niż piosenka, ale na pewno warte odkrywania. Lekko psychodeliczny raj overdubbingu ciągle czeka na nowych fanów.

  Terry Riley is an American composer, often referred to as the pioneer of minimalist music. A colorful and extraordinary figure, primarily the author of innovative musical techniques. Be sure to read about it in the encyclopedia. Today a few words about his album - A Rainbow In Curved Air. It was recorded in 1968 and published in 1969. To date, it has had over 40 reprints and has influenced famous musicians such as Pete Townshend and Mike Oldfield. The content of "A Rainbow ..." consists of two compositions each about 20 minutes long. Despite the passage of over 40 years, they are listened to perfectly. There are loops of repeating phrases characteristic of this music, numerous delays, improvisations recorded on reel to reel tape recorders. The modified sounds of the organ, harpsichord and percussion roll on the left and right channels subtly but definitely. A special atmosphere is created, which is intensified in the second track by the saxophone. Celebrating emotions in a slightly exotic setting. Perhaps for young audiences it may seem monotonous. I find these recordings fascinating. Terry Riley's music is a beauty hidden in a slightly more difficult musical form than a song, but definitely worth exploring. The slightly psychedelic overdubbing paradise is still waiting for new fans.



czwartek, 6 stycznia 2022

The Emerald Dawn - Searching for the Lost Key


English version below

   Kiedy czuję lekki przesyt instrumentalną muzyką elektroniczną, sięgam do progresywnego rocka. "Searching for the Lost Key" (2014) grupy The Emerald Dawn to prawdziwy diament. Będąc pod urokiem tej muzyki, postanowiłem napisać o niej i muzykach kilka zdań. Grupa zawiązała się w Edynburgu, a potem przeniosła do St. Ives w Kornwalii.  Gdy obejrzałem na mapie te miejsce, łatwiej było mi zrozumieć, czym mógł się inspirować zespół. Piękne okolice! Grupa tak mówi o sobie: " multiinstrumentalistyczny, symfoniczny kwartet rocka progresywnego, który łączy elementy muzyki klasycznej, jazzu i rocka w celu stworzenia własnego, oryginalnego, charakterystycznego i ekscytującego brzmienia – brzmienia, które jest kinowe, epickie, eksperymentalne i potężne". To prawda i dobra autoreklama. Debiutancki album jest dziełem trzech wykonawców. Na koncertach może to dawać pewne ograniczenia brzmieniowe.  Pani Katrina "Tree" Jane Stewart gra głównie na syntezatorach Rolanda i śpiewa, czasami wykonując solowe partie na innych instrumentach (flet, gitara). Allan "Ally" Brian Carter również gra na klawiaturze Roland, jednak przede wszystkim wykonuje gitarowe solówki. A gra na gitarze wspaniale, z wielkim uczuciem, jakby świat miał się jutro skończyć. Za bębnami zasiada Tom Jackson. Muzyka chociaż wykonana przy pomocy niewielu instrumentów, ma dużą siłę oddziaływania. Poszczególne nagrania trwają około 10 minut, to w zupełności wystarczy aby poczuć się szczęśliwym. Tworzy się niesamowita atmosfera - jedna z największych zalet wydawnictwa. Wokale Tree i Ally i solówki saksofonowe uzupełniają podstawowe brzmienie  dodając muzyce uczucia. Partie klawiszy nie są specjalnie wyrafinowane, często grają jak mocne organy. Można odnieść wrażenie,  że to muzyka nagrana w latach 70. Równie ciekawie brzmi gitara przy wsparciu efektów pedałowych które potęgują jej brzmienie i dodają ekspresji.  Praca perkusji jest oszczędna. Może Tom zbyt wyrazistą grą nie chciał zdominować tej szczególnej atmosfery? Naprawdę -"Searching for the Lost Key" to godne polecenia dziełko. Szczere. Na filmach grupa cieszy się swoim występem i są bardzo autentyczni. Od tamtego czasu wydali jeszcze kilka płyt i dużo koncertują. Ciekawe czym mogą jeszcze zaskoczyć? 





 When I feel a little saturated with instrumental electronic music, I reach for progressive rock.  "Searching for the Lost Key" (2014) by The Emerald Dawn is a real diamond.  Being charmed by this music, I decided to write a few sentences about it and the musicians.  The group was founded in Edinburgh and then moved to St.  Ives in Cornwall.  When I looked at this place on the map, it was easier for me to understand what the band could be inspired by.  Beautiful surroundings!  The band says about themselves: "a multi-instrumentalist, symphonic progressive rock quartet that combines elements of classical music, jazz and rock to create their own original, distinctive and exciting sound - a sound that is cinematic, epic, experimental and powerful."  That's true and it's a good self-advertisement.  The debut album is the work of three performers.  At concerts, this may result in some sonic limitations.  Ms. Katrina "Tree" Jane Stewart mainly plays Roland's synthesizers and sings, sometimes performing solo parts on other instruments (flute, guitar).  Allan "Ally" Brian Carter also plays a Roland keyboard, but mostly does guitar solos.  And he plays the guitar wonderfully, with a great feeling as if the world would end tomorrow.  Tom Jackson is behind the drums.  Music, although performed with the use of only a few instruments, has a great impact.  The individual recordings last about 10 minutes, which is more than enough to make you feel happy.  An amazing atmosphere is created - one of the greatest advantages of the publishing house.  Tree and Ally vocals and saxophone solos complete the basic sound and add a feeling to the music.  The key parts are not particularly sophisticated, they often play like a strong organ.  You get the impression that this is music recorded in the 70s. The guitar sounds equally interesting with the support of pedal effects that enhance its sound and add expression.  Drum work is sparing.  Maybe Tom did not want to dominate this special atmosphere with too expressive a game?  Really - "Searching for the Lost Key" is a really worth recommending.  Honest.  In the movies, the group enjoys their performance and is very genuine.  Since then, they have released a few more albums and are touring a lot.  I wonder what else they can surprise?


 

środa, 5 stycznia 2022

Bertrand Loreau - Séquences

 


English version below

  W poszukiwaniu tajemniczej, intrygującej i niebanalnej muzyki, trafiłem na kilka płyt pewnego francuskiego kompozytora. Bertrand Loreau urodził się w rodzinie zafascynowanej muzyką klasyczną, więc pobierał nauki gry na klasycznym fortepianie. Ale gdy w maju 1977 roku wybrał się na koncert Klausa Schulze w Nantes, postanowił wcześniejsze fascynacje syntezatorami przekształcić w życiową pasję. W swojej biografii Bertrand tak opisuje swoje wrażenia po wysłuchaniu płyty "Moondawn" niemieckiego muzyka: "Mogłem grać w ten sam akord na Polymoogu całą godzinę. - To jest tak piękne". No cóż - dobrze go rozumiem. Owocem autorskiego trudu Francuza są pełne uroku, ciekawie skomponowane albumy, zawierające dużo podniosłej i ciepłej muzyki. 
  Za reprezentatywny uznałem krążek CD-R: "Séquences" wydany w 2010 roku. Kompilacja z kilku koncertów organizowanych w 1988 i 2005 roku jest dość dynamiczną składanką która dobrze oddaje talent i charakter artysty. Fascynujące sekwencje rzeczywiście dominują na większości nagrań i każdy fan "szkoły berlińskiej' chętnie będzie słuchał będzie kolejnych utworów z radością. Piękne to brzmi w stereo i dobrze działa na emocje. Aż sam mam ochotę włączyć swój Oddysey Behringer i też stworzyć kilka nowych sekwencji. Tak, muzyka Bertranda zachęca do podobnej zabawy w komponowanie. Jest miejscami dość surowa, czasami urozmaicona melodią. Jest obecna perkusja ale i romantyczna zaduma. Dla każdego coś dobrego. Hipnotycznie powtarzające się dźwięki relaksują ciało i duszę. Niesamowite! 
W końcu ósma kompozycja dobiega końca i czas wrócić do rzeczywistości.  
  Bertrand Loreau komponuje do dziś. Na kilku ostatnich płytach wspiera go Frédéric Gerchambeau i te możesz kupić na ich wspólnym Bandcampie. A dosłownie 4 stycznia tego roku niemiecki label wydaje jego krążek zatytułowany Let The Light Surround You.
 
  In search of mysterious, intriguing and original music, I found several albums by a French composer. Bertrand Loreau was born into a family fascinated by classical music, so he studied to play the classical piano. But when in May 1977 he went to a concert by Klaus Schulze in Nantes, he decided to turn his previous fascination with synthesizers into a life passion. In his biography, Bertrand describes his impressions after listening to the German musician's "Moondawn" album: "I could play the same chord on the Polymoog for an hour. - It's so beautiful." Well - I understand him well. The fruit of the Frenchman's effort are charming, interestingly composed albums, containing a lot of sublime and warm music.
   I consider the CD-R "Séquences" released in 2010 as representative. The compilation of several concerts organized in 1988 and 2005 is quite a dynamic compilation which well reflects the talent and character of the artist. Fascinating sequences really dominate most of the recordings and any "Berlin School" fan will be eager to listen to the next songs with joy. It sounds beautiful in stereo and works well for emotions. Bertrand's music encourages you to play with your own composing. It is quite raw at times, sometimes varied with melodies. There is drums but also romantic reverie. Something good for everyone. Hypnotically repetitive sounds relax body and soul. Amazing!
 Finally, the eighth composition comes to an end and it's time to get back to reality.
   Bertrand Loreau still composes today. On the last few albums he is supported by Frédéric Gerchambeau and you can buy these on their bandcamp. And literally on January 4 this year, the German label releases his album entitled "Let The Light Surround You".

wtorek, 4 stycznia 2022

Perge - Pleonasms



English version below

 Album ten został wydany w 2016 roku przez dwóch wielbicieli Tangerine Dream: Grahama Getty i Matthew Stringera Jeśli ktoś posłuchałby przypadkowo tej muzyki, mógłby pomyśleć że to dźwięki słynnego niemieckiego trio Tangerine Dream z trasy koncertowej 1980 roku oraz 1986. Album wyglądający jak artefakt mandarynkowy z początku dekady lat 80., wersja analogowa - to radość dla oczu fana Perge i oczywiście Tangerine Dream. Brytyjski duet wprowadza nas w tajemniczy i zarazem piękny świat pejzaży analogowych dźwięków charakterystycznych dla TD  z początku lat 80. Mroczny utwór rozpoczynający, to improwizacja przypominająca fragmenty koncertu w Berlińskim Palast Der Republik grupy TD. Każdy dźwięk który słyszymy to uczta dla prawdziwego fana muzyki elektronicznej, a przede wszystkim dla tych starych fanów grupy TD. Panowie Getty i Stringer na tym albumie nie plagiatują utworów TD, co mnie cieszy, każdy dźwięk to skok w czasy kiedy analogowe instrumenty były ważne i wspomagane przez cyfrowe maszyny, dawały nową jakość w muzyce elektronicznej. Perge świetnie wprowadza elementy nowych instrumentów, które są wspierane przez sample typowe dla TD początku dekady lat 80. Dla mnie osobiście to najbardziej kreatywny okres w działalności legendarnego trio z Niemiec. Perge umiejętnie potrafi na tym albumie wydobyć esencje charakterystycznego brzmienia tamtych lat nie tylko dla TD, ale i podobnych wykonawców z kręgu Berliner Schule. Mój ukochany fragment tego albumu, to ostatnie romantyczne dźwięki utworu Atempotal Dispersion, skojarzenia do kultowego Tangram są oczywiste, ale jest tu ten unikatowy i przepiękny klimat, który ozdabiał koncerty TD w tamtych latach. Mam wrażenie jakbym naprawdę odkrył nieznany bootleg z 1980 roku. Dzięki utworowi Soliloquy oraz The Cool Sands of Vermillion możemy poczuć się jak na koncertach TD z trasy w 1986 roku. Fantastyczna jest energetyczna sekwencja w The Cool Sands of Vermillion. Myślę że sam Chris Franke byłby zadowolony z alternatywnej wersji Cool Breeze of Brighton... Jest ta moc, jest ten niesamowity duch i energia. Album bardzo mi się podoba i dobrze że panowie Getty i Stringer kultywują to co najpiękniejsze w muzyce Tangerine Dream. Myślę że Perge przyczynia się do integracji fanów TD na świecie, oraz powoduje, że nowe pokolenia będą sukcesywnie odkrywać piękną i oryginalną muzykę.

Mariusz Wójcik

  This album was released in 2016 by two fans of Tangerine Dream: Graham Getty and Matthew Stringer. If someone listened to this music by accident, one might think it was the sounds of the famous German trio Tangerine Dream from the 1980 and 1986 tour. The album looks like a mandarin artifact from the beginning the decades of the 80s, the analog version - a joy for the eyes of a Perge fan and of course Tangerine Dream. The British duo introduces us to the mysterious and beautiful world of landscapes with analog sounds characteristic of the TD from the early 1980s. The dark opening piece is an improvisation resembling fragments of a concert at the Berlin Palast Der Republik by TD group. Every sound we hear is a feast for a true fan of electronic music, and above all for those old fans of the TD group. Gentlemen Getty and Stringer on this album do not plagiarize TD songs, which makes me happy, each fragment is a leap into the times when analog instruments were important and supported by digital machines, they gave a new quality in electronic music. Perge is great at introducing elements of new instruments, which are supported by samples typical of the TD of the early 1980s. For me personally, it is the most creative period in the activity of the legendary trio from Germany. On this album, Perge is able to skillfully bring out the essence of the characteristic sound of those years not only for TD, but also for similar performers from the Berliner Schule circle. My beloved fragment of this album is the last romantic sounds of the song Atempotal Dispersion, the associations to the cult Tangram are obvious, but there is this unique and beautiful atmosphere that decorated TD concerts in those years. I feel like I really discovered the unknown bootleg from 1980. Thanks to the song Soliloquy and The Cool Sands of Vermillion, we can feel like at TD concerts from the 1986 tour. The energetic sequence in The Cool Sands of Vermillion is fantastic. I think Chris Franke himself would be happy with the alternative version of Cool Breeze of Brighton ... There is this power, there is this amazing spirit and energy. I like the album very much and it's good that gentlemen Getty and Stringer cultivate what is most beautiful in Tangerine Dream's music. I think that Perge contributes to the integration of TD fans in the world, and causes that new generations will successively discover beautiful and original music.

Mariusz Wójcik

poniedziałek, 3 stycznia 2022

Perge - Catharsis


English version below
   Zespół Perge założyło dwóch przyjaciół: Matthew Stringer i Graham Getty. Jak sami piszą o sobie, "Perge powstało z ambicją odtworzenia emocji klasycznego rocka elektronicznego, typowego dla występów Tangerine Dream '74 - '86".    Naśladowców tego muzycznego fenomenu było już wielu, ale przyznaję, że nagrania Perge wyróżnia wysoka rzemieślnicza sprawność, pomysłowość i pasja.
  Ukazało się kilkanaście płyt będących dla fanów gatunku prawdziwą gratką. Niektóre nagrania ocierają się wręcz o plagiat hi hi, bardzo zadbano o wierność w zachowaniu barw, klimatu i budowy nagrań zgodnych z pierwowzorem. To sztuka sama w sobie - zagrać często skomplikowane w treści, wyrafinowane suity w taki sposób, aby można było rozpoznać źródło inspiracji. Moim zdaniem, duet Perge lepiej gra, niż obecny skład Tangerine Dream któremu po prostu brak jest świeżości. Nagrania Perge to też krok w stronę starych fanów, ciągle głodnych utworów w starym dobrym stylu. Zaspokajanie takich potrzeb na pewno wykracza poza zwykłą zabawę dźwiękiem. 
  Omawiana dziś publikacja ma pełny tytuł: Catharsis The Secret Tapes Volume 3 North America 1977. 
Jak nietrudno się domyślić inspiracją był niezwykły koncert Tangerine Dream - Encore. Matthew i Graham podjęli się dużego wyzwania.  Udało im się dobrze. Muzyka zawarta w czterech utworach Okefenokee Lane, Monoglot, Drywater Ravine, Dessert Cream nawiązuje do pierwowzorów w sposób nacechowany szacunkiem. Czasami improwizacje tylko ocierają się o oryginał, a niekiedy muzyka jest bardzo wierna starym nagraniom. Zadbano o dobrą jakość techniczną zapisu i szerokie stereo.   Zachowano klimat pełen tajemniczości i mroku. Jednak niekiedy ich solówki są mniej psychodeliczne, niż to co grał zespół Tangerine Dream. OK Każdy artysta zostawia w muzyce kawałek swojej duszy. Duet Perge kocha starą muzykę elektroniczną i pięknie kontynuuje jej tradycje. Słuchanie ich to wielka przyjemność i... podróż w czasie do najlepszych lat tego gatunku.  Sprawdźcie to sami na bandcamp zespołu: Perge 

  The Perge band was founded by two friends: Matthew Stringer and Graham Getty. As they write about themselves, "Perge was created with the ambition to recreate the emotions of classic electronic rock, typical of the performances of Tangerine Dream '74 - '86". There have been many followers of this musical phenomenon, but I must admit that Perge's recordings are distinguished by high craftsmanship, creativity and passion.

   A dozen or so albums have been released that are a real treat for fans of the genre. Some recordings are even close to plagiarism hi hi, great care has been taken to preserve the colors, atmosphere and construction of the recordings in line with the original. It is an art in itself - to play often complex, sophisticated suites in such a way that you can recognize the source of inspiration. In my opinion, the Perge duo perform better than the current Tangerine Dream line-up which is simply lacking in freshness. Perge's recordings are also a step towards old fans, still hungry for old-style songs. Satisfying such needs certainly goes beyond simply playing with sounds.

  The publication under discussion today is fully titled Catharsis The Secret Tapes Volume 3 North America 1977. As you can easily guess, the inspiration was the extraordinary Tangerine Dream - Encore concert. Matthew and Graham took on a big challenge. They did well. The music contained in four songs by Okefenokee Lane, Monoglot, Drywater Ravine, Dessert Cream refers to the original pieces in a respectful way. Sometimes the improvisations just touch the original, and sometimes the music is very faithful to the old recordings. Good technical recording quality and wide stereo were taken care of. An atmosphere full of mystery and darkness has been preserved. However, sometimes their solos are less psychedelic than what the band Tangerine Dream played. OK Every artist leaves a piece of his soul in music. The Perge duo loves old electronic music and continues its traditions beautifully. Listening to them is a great pleasure and ... a journey back in time to the best years of this genre. Check it out on the band's bandcamp: Perge 

  

niedziela, 2 stycznia 2022

Rolf Trostel - Live In Berlin 1983

 
English version below

 Rolf Trostel to bardzo wrażliwy artysta. Nagrał tylko kilka płyt które lubię w całości. Wydawnictwo Inselmusic" to była moja pierwsza płyta CD jaką kupiłem w sklepie Generator. To była w ogóle moja pierwsza płyta na kompakcie. Którą potem mi skradziono. No cóż. Mam nadzieję że podobała się kolejnemu właścicielowi. Wiele lat czekałem na nieznane mi nagrania Rolfa. I niedawno poznałem zawartość unikatowej płyty pt. Live in Berlin 1983. Koncert być może zarejestrowano z miejsc dla publiczności bo bardzo wyraźnie słychać aplauz, a wprawne ucho usłyszy komentarze fanów podczas cichszych fragmentów. Myślę że pochlebne i nikt się nie nudził, bo koncert był znakomity. Muzyka w swoim charakterze podobna do tego co można usłyszeć na "Two Faces", 'Der Prophet", nagrane rok wcześniej. Przyznaję jednak, że zdziwiłem się gdy usłyszałem rytmy i solówki bardzo podobne do tego co zagrał Klaus Schulze na Audentity. Serio. Nie wiem czy podobieństwo było zamierzone czy wynikało z użycia podobnego instrumentarium, ale to identyczne klimaty. No i ten sam znamienny rok 1983. Muzyka urozmaicona, reakcja publiczności żywiołowa. Ponad godzina podzielona na odcinki pt. "Pankenhallen" i "Kreuzkirche'. W sumie 8 ścieżek. Niemiecki kompozytor potrafi zagrać nostalgiczne (technikę którą wiele lat później rozwinął na "Narrow..") ale na tym koncercie przeważają utwory mające rytm, melodię i sekwencję. Trostel jest w znakomitej formie. Wszyscy się dobrze bawią, wyraźnie to słychać. 

Zastanawiam się tylko czy to nie bootleg, bo nie ma o nim nic na disclog ani Bandcamp Rolfa. No i czy aby na pewno nie grał tam Klaus Schulze?

Rolf Trostel is a very sensitive artist. He has only recorded a few albums that I like entirely. Inselmusic "it was my first CD that I bought in the Generator store. It was my first CD, which was later stolen from me. Well. I hope that the next owner liked it. I waited many years for Rolf's recordings, unknown to me. And recently I got to know the content of the unique album Live in Berlin 1983. The concert may have been recorded from the seats for the audience because the applause can be heard clearly, and a trained ear will hear comments from fans during quieter passages. I think it was flattering and nobody was bored, because the concert was excellent Music similar in character to what can be heard on "Two Faces", "Der Prophet", recorded a year earlier. However, I admit that I was surprised when I heard rhythms and solos very similar to what Klaus Schulze played on Audentity. Seriously. I don't know if the similarity was intentional or it resulted from the use of similar instruments, but the atmosphere is the same. And the same significant year 1983. Varied music, spontaneous reaction of the audience. Over an hour divided into episodes Fri. "Pankenhallen" and "Kreuzkirche". 8 tracks in total. The German composer can play nostalgic (a technique he developed many years later on "Narrow ..") but this concert is dominated by pieces with rhythm, melody and sequence. Trostel is in great shape. Everyone is having a good time, you can hear it clearly.
 I'm just wondering if it's a bootleg, because there is nothing about it in disclog or Rolf's Bandcamp. And is Klaus Schulze not playing there?

sobota, 1 stycznia 2022

Gert Emmens - Time Portal Chronicles


English version below

   Gert Emmens to znany holenderski muzyk grający łagodną muzykę elektroniczną, czasami progresywnego rocka. Wydał około 30 płyt, niektóre z przyjaciółmi.       Wymienię takich jak Ron Boots, Ruud Heij czy Cadenced Heaven. To bardzo zdolni ludzie i ich wzajemne oddziaływanie doprowadziło do powstania wielu interesujących nagrań. Jednak niezależnie od kolaboracji, solowe płyty Emmensa zawsze warto poznać bliżej.   Najnowszy taki projekt to "Time Portal Chronicles". Zawiera przede wszystkim kilka długich utworów które zbudowane są w charakterystyczny dla autora sposób: tajemnicze rozwinięcie, budowanie nastroju, wprowadzenie miłej dla uszu sekwencji, a potem romantycznej melodii i perkusji. Bo jak Gert przyznał mi w wywiadzie - jest romantykiem. Jak pewnie wszyscy jego fani. Treść tych nagrań nie odbiega od wysokiego standardu jaki kiedyś Emmens osiągnął i chociaż niczym specjalnym nie zaskakuje, to jest pewnego rodzaju fenomenem. Co mam na myśli? Fakt że ta muzyka, choć podobna do poprzednich wydawnictw przyciąga uwagę niczym ciekawy film i dostarcza radości. Czyli jak w przypadku niektórych innych wykonawców jest to forma muzykoterapii. Powoduje ogólne rozprężenie organizmu, wyciszenie, ukojenie. Czy to na skutek hipnotycznych sekwencji czy ciepłych melodii? Osądźcie to sami. 
  Gert Emmens is a famous Dutch musician who plays soft electronic music, sometimes progressive rock. He has released about 30 albums, some with friends. I will mention the likes of Ron Boots, Ruud Heij or Cadenced Heaven. These very talented people and their interaction with each other have led to the creation of many interesting recordings. However, regardless of the collaboration, Emmens' solo albums are always worth getting to know better. The latest such project is "Time Portal Chronicles". First of all, it contains a few long pieces that are built in a way characteristic for the author: a mysterious development, building a mood, introducing a sequence pleasant to the ears, and then a romantic melody and percussion. Because, as Gert admitted in an interview, he is a romantic. As surely all his fans do. The content of these recordings does not differ from the high standard that Emmens once achieved and although it does not surprise with anything special, it is a kind of phenomenon. What I mean? The fact that this music, although similar to previous releases, attracts attention like an interesting movie and brings joy. So, as in the case of some other performers, it is a form of music therapy. It causes the overall relaxation of the body, calming down and soothing. Is it because of the hypnotic sequences or the warm melodies? Judge it for yourself.