Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Pauszek (Odyssey). Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Pauszek (Odyssey). Pokaż wszystkie posty

niedziela, 31 października 2021

Tomasz Pauszek Syntharsis





 Internet to medium w którym dzieją się czasami dziwne rzeczy. Trochę przypomina wielki magazyn wypełniony po brzegi różnorodnym towarem. Poszukiwacz wysmakowanych brzmień generowanych przez cyfrowe i analogowe syntezatory ma do dyspozycji duży wybór płyt. Tak wielki, że problemem może być odszukanie spośród masy rzeczy pospolitych, najbardziej wartościowych dokonań. Do tych ostatnich zaliczam twórczość Tomasza Pauszka. Chciałbym zwrócić uwagę czytelnika na jego debiutancką płytę "Syntharsis". 

 Dostępny na bandcampie cyfrowy album był pierwotnie wydany w 2001 roku. Osiem utworów miało być zapewne przekrojem możliwości 23 letniego wówczas kompozytora, wyrazem jego fascynacji, oraz popisem niebanalnej wyobraźni. Chęć pokazania palety środków wyrazu i nabytych umiejętności była ważniejsza niż powstanie albumu koncepcyjnego, na takie przyszedł czas później. Jednak słuchając Syntharsis trudno odczuć jakiś niedosyt, nie ma na co narzekać. To różnorodna, pomysłowo zaaranżowana elektronika. Tomasz nie jest kolejnym kopistą J.M. Jarre'a. Ma większe ambicje i umie je zrealizować. W tyglu syntetycznych emocji miesza bardzo różne odcienie muzyki udowadniając tym swoją wrażliwość. Udany debiut nie był jednorazowym aktem, o czym świadczą kolejne wydawnictwa i lata w których tworzył nowe muzyczne światy. Mam nadzieję jeszcze o nich wspomnieć. Poniżej link do omawianej płyty:

https://tomaszpauszek.bandcamp.com/album/syntharsis

poniedziałek, 5 listopada 2012

Odyssey - Music for Subway - Symphony for Analogues


 
  Płodny kompozytor z Bydgoszczy Tomasz  Pauszek, wydaje w 2012 roku kolejny album: Odyssey - Music for Subway - Symphony for Analogues.  Są to dwa krążki wypełnione po brzegi muzyką mającą wyraźnie sprecyzowane odniesienia. Jak sam autor wyjaśnia w opisie "To mój pierwszy album nagrany przy użyciu wyłącznie analogowych syntezatorów z lat 70. XX wieku. Wszystko na tej płycie jest analogowe... To niejako podziemna podróż metrem do muzyki elektronicznej z lat 70."  Trafne podsumowanie własnej twórczości. Ja bym dodał, parafrazując Tomka: wszystko na tej płycie jest zrobione profesjonalnie. Szacunek do odbiorcy widać już po okładce. Na początku oczy  przyciąga widok dużych, solidnych urządzeń do modulacji dźwięków - pomysł grafika Borysa Goncerza. W środku wkładki umieszczono wystarczającą ilość wiedzy jaką słuchacz powinien sobie przyswoić o okolicznościach towarzyszących powstaniu muzyki. Informacji zawartych również w języku polskim, na przekór widocznej czasami  manierze pisania głównie po angielsku.  Nabywca dowie się więc, kto inspirował muzyka i komu należą się podziękowania. Wymieniono też użyte instrumenty i podano istotne adresy internetowe. Ta rzetelność przekazu informacji, jest też być może częściową zasługą wydawcy. Firma Generator działa od wielu lat, a Odyssey był już wcześniej obecny na jego trzech wydawnictwach: "Syntharsis", "X - Space Odyssey", oraz nagranym w kooperacji z  Remote Spaces  "Ypsilon Project". Wymienione tytuły przez długi czas były i są nadal bestsellerami labelu. Nie pomylę się pewnie w swoich domysłach, gdy stwierdzę, że podjęcie decyzji o wydaniu kolejnej płyty Pauszka  było dla  szefa Generatora, Ziemowita Poniatowskiego, po prostu biznesową, przyjemną koniecznością. Przejdźmy jednak do samej muzyki. Tak wyraźne określenie jej formuły, jak wcześniej złożona deklaracja, wydawać mogłoby się pewnym ograniczeniem. Każdy jednak, kto zdaje sobie sprawę z niesamowitej ilości możliwych kombinacji, jakie mogą  powstać w procesie tworzenia dźwięków, wie że nie zagrano jeszcze wszystkiego. I Tomek po raz kolejny to udowadnia. Chociaż brzmienie starych analogów jest dość charakterystyczne, ciągle kryje w sobie wiele uroku. Działa uwodzicielska moc sekwencji których można słuchać prawie bez końca, falujących motywów, pogłosów, ciepłych melodii i sampli nagranych w podziemnych przejściach... Ta mieszanka sporządzona została we właściwych proporcjach.  Nie przytłacza zbytnią ilością dodatków, nie nuży monotonią tematów, nie nawiązuje zbyt otwarcie do uznanych wykonawców z grona elektronicznej klasyki. Wyjątek stanowi tu kończący pierwszy CD track "Station 10", gdzie Tomasz daje wyraz pewnym francuskim sentymentom ;). "Music for Subway" wydaje mi się być dziełem dojrzałym,  produktem będącym wypadkową powszechnie lubianych fascynacji i coraz większych umiejętności kompozytora. Muzyki lepiej słuchać niż o niej pisać, więc sami się  przekonajcie o wartości tego albumu, ciesząc się nim podczas jego odczytu na swoim sprzęcie.

poniedziałek, 8 października 2012

Robofest 2012 niedziela 30.09 ODYSSEY/RND - relacja z Festiwalu Muzyki i Sztuki


  Drugi uczestnik niedzielnych koncertów, Tomasz Pauszek, jak pozostali muzycy grający tego dnia, związany jest z Warsaw Electronic Festival - WEF -  inicjatywą kojarzoną od lat między innymi z ambitną  muzyką. Tomek, gdy podszedł się do mnie przywitać, wykazał iście rachmistrzowską precyzję w używaniu prawidłowo polskiego języka i skomplikowanego nazewnictwa. Od razu pozyskał tym moją sympatię. Po jego koncercie, trochę  później, zamieniliśmy kilka słów.

D.K.: Zastanawiam się, jakie fragmenty swojej twórczości tam zagrałeś? 

T.P.: Było głównie RND z nowej płyty pt. "5 PAST FUTURE".  Oraz cztery utwory ODYSSEY`a, tak na pożegnanie projektu. Jeden z utworów ODYSSEY`a pochodził z płyty MUSIC FOR SUBWAY. 

D.K.: Posłuchałem kilka razy tej płyty (MFS) i myślę że jest to dobre podsumowanie projektu Odyssey. (Dla niewtajemniczonych nowy image Tomka - RND, to jak mówi sam autor "dość odważny projekt wywodzący się z eksperymentu, ale cały czas rozwijający się i idący w stronę mniej eksperymentalną, a  bardziej 'do słuchania' ").   Słuchając koncertu, miałem wrażenie że to surowica, powrót do korzeni? 

T.P.: Może nie do korzeni, bo dużo też tam nowoczesnego instrumentarium. Na koncercie okrasiłem to dodatkowo brzmieniami ze starych analogowych instrumentów :) 

D.K.: No tak, na scenie stały klocki: Moog Prodigy i Korg MS-10.






Klasyczne analogowe maszyny. Pamiętam, jak o tym Moogu wypowiadał się kiedyś Konrad Kucz: "Moog Prodigy - genialny instrument.Głębokie, basowe brzmienie o bardzo szerokim pasmie.    Na scenie, jak zrobiłem pith benderem podjazd z dołu do najwyższych tonów, to realizator na stole wpadł w panikę. Rozwalił wszystko".
 Miał rację. Moog Prodigy na koncercie Tomka zachowywał się podobnie :). Ale realizator był bardziej przytomny ;). W sumie  sporo na żywo poszło muzyki przez te analogi?  


T.P.: No, to prawda. Jeden z najbardziej "żywych" moich koncertów. Nie grałem tylko z playbacku :). Płyta 5 PAST FUTURE jest hołdem dla pisarzy i wizjonerów, którzy snuli swoje wizje w przeszłości, tak jak Kubrick czy Arthur C.Clarke. Oni tworzyli w wyobraźni świat roku 2001 czy 2010. Dla nich to była odległa przyszłość. Dla nas, to już przeszłość, więc stąd tytuł 5 PAST FUTURE.

D.K.: A jakie nowe sprzęty tam były prócz Alesis AIR procesor efektów?



T.P.: Dokładnie to on się nazywa Alesis Air FX. Był też kontroler wstęgowy Doepfera,  klawiatura Arturii oraz kilka procesorów defektowych typu delay i phaser. Dodatkowo podczas koncertu został wykorzystany głos pierwszego mówiącego i śpiewającego komputera. Był to IBM 7094 wyprodukowany w 1961 roku. Potrafił śpiewać m.in. piosenkę Daisy Bell, która została włączona do koncertu. Tę piosenkę wykorzystał też Kubrick w filmie Odyseja Kosmiczna 2001. Śpiewał ją komputer HAL-9000.



D.K.:  Podczas gry używałeś niekiedy dziwnego urządzenia. To nie był laserowy miecz ze Star Wars?

T.P.:  Nie,  to właśnie kontroler wstęgowy "Doepfer Ribbon Controller" o którym mówiłem przed chwilą.   Kontroler wysokości dźwięku, czyli przesuwając palcem po gryfie grasz różne dźwięki, jak w gitarze. Jest  on podłączony przez gniazdo CV do syntezatora analogowego. W tym przypadku kontroler sterował Korgiem MS-10.

   Faktycznie, wszystkie te elementy były widoczne i słyszane na koncercie Tomka. Oprawa laserowa, kontroler Doepfera, widowiskowe operowanie rękoma nad Alesis, kręcenie gałkami i suwakami syntezatorów,  urozmaicało widowisko.  Używanie na scenie wyżej wspomnianych starych maszyn czasami sprawiało wrażenie powstawania niekompletnego ich strojenia, dysharmonii. A może był to celowy zabieg artysty w ramach projektu RaNDom?  Jakby nie było, można było zarejestrować oczami i uszami profesjonalny pokaz bogatej palety możliwości! Tomasz Pauszek/RND ma w swoim  dorobku album z artystą z Hong Kongu - Dicksonem Dee i znaczącą płytę nagranę z Remote Spaces: "Ypsilon Project". Znając te fakty, łatwiej zrozumieć skierowane do niego niedawno słowa jednego z młodszych początkujących muzyków: "Ty masz już renomę". Potwierdzam.  Gdy tak swobodnie czujący się na scenie RND zakończył swoją grę, organizatorzy zarządzili przerwę (cdn).






sobota, 28 stycznia 2012

Tomasz Pauszek (Odyssey) - Trzeba oczyścić umysł i duszę



Tomasz Pauszek, dyplomowany dyrygent, urodził się w 1978 roku w Bydgoszczy. Znany jest ze swojej muzyki elektronicznej wydawanej pod pseudonimem Odyssey, oraz współorganizowania serii koncertów SYNTH ART FESTIVAL.
 
1) Minęło już 10 lat istnienia twego projektu "Odyssey".  Jak doszło do tego że dyplomowany dyrygent Akademii Bydgoskiej postanawia grać muzykę elektroniczną?

T.P.: Muzyka elektroniczna towarzyszyła mi prawie od zawsze. Pamiętam, że gdzieś tak od szóstego roku życia, bardzo mocno zacząłem interesować się muzyką Jean`a Michela Jarre`a. Z czasem oczywiście rozszerzałem swoje zainteresowania na innych wykonawców tego nurtu. Słucham ich nadal i nowych. I przez tyle lat mi się nie znudziło... Sam zacząłem tworzyć już w szkole średniej, długo przed studiami. Oczywiście, to były początki, poznawanie harmonii, struktur brzmieniowych, dźwięków, szukanie nowych, no i zgłębianie tajników syntezatorów. Takie pierwsze prace, eksperymenty. Już wtedy zainspirowany światem dźwięków, ich nieskończonością, bezkresem oraz dziełami Arthura C. Clarke`a, postanowiłem, że moja muzyka będzie czerpała z tych dwóch zagadnień: nieskończoności brzmień, dźwięków i głębi, bezkresu kosmosu. Chodziło mi jednak bardziej o charakter ludzki tych zagadnień, wpływ muzyki, brzmień na wyobraźnię i nasz wewnętrzny „kosmos”. Świat odległy a zarazem bliski, głębia, pustka i samotność kosmosu, który każdy ma w sobie i od czasu do czasu to czuje. Stąd też nazwa projektu, taka podróż, odyseja muzyczna poprzez wewnętrzny świat, emocje, nastroje, uczucia... I tu dochodzimy do pierwszej oficjalnie wydanej płyty, pt. SYNTHARSIS, wydanej w 2001 roku, a skomponowanej już na studiach w ówczesnej Akademii Bydgoskiej.  Ten tytuł bardzo dobrze obrazował to wszystko, o co mi chodziło i o czym wspominałem wcześniej. Ta płyta to miało być takie katharsis poprzez muzykę syntezatorową. Może to i banalne, ale dość myślę, że muzyka elektroniczna jest specyficzną formą wyrazu, gdzie, żeby dotrzeć do sedna kompozycji lub tego, co autor chciał przekazać, trzeba oczyścić umysł i duszę, trzeba podążać za emocjami, za dźwiękami, koncentrować się, a jednocześnie relaksować i odpływać w swój wewnętrzny kosmos. I tak to się zaczęło. Dyplom dyrygenta otrzymałem dopiero rok później, w 2002 roku.

2) Pod tym szyldem wydałeś kilka płyt, wzbogaconych reedycji. Jak oceniasz ten okres?


T.P.: Te ponad dziesięć lat, to piękny okres, pełen poszukiwań, nauki, poznawania instrumentów, gatunków, otwierania się na nowości, dojrzewania. Na moich płytach mocno słychać te procesy. Od poszukiwań ambientowych, przez fascynację brzmieniami lo-fi czy rytmiczną elektronikę w stylu Jarre`a, aż do techno czy gatunków nowoczesnych jak lounge czy dance. Człowiek to jedna wielka emocja i często te emocje i fascynacje determinują nasze działania. Stąd tyle stylów na rożnych moich albumach.

3) Odyssey Studio Poland. Co kryje się pod tą nazwą?

T.P.: Odyssey Studio Poland, to w gruncie rzeczy moje prywatne studio nagrań, w który, nagrywam przede wszystkim swoje utwory, miksuję ślady czy przygotowuję już całe płyty. No i oczywiście trzymam tam wszystkie moje ulubione syntezatory analogowe. Zdarza się także, że wykonuję mastering zaprzyjaźnionym artystom czy tworzę muzykę do gier komputerowych. Czasami też udzielam się jako producent muzyczny, współpracując z innymi, np. z Waxfood. Wykorzystuję to studio dość intensywnie.

4) Jesteś nie tylko muzykiem, ale również animatorem El-muzyki. Współrealizowałeś kilka edycji SYNTH ART FESTIVAL. Poznałeś nowych przyjaciół z którymi zdecydowałeś się na wspólne nagrania, rejestrowałeś swoje kolaboracje m.in. z  Remote Spaces, Pawlakiem... Czy zapamiętałeś jakieś szczególne przygody z tamtych lat?

T.P.: Nazbierało się tego przez kilka lat... No cóż, fakt organizowałem SYNTH ART FESTIVAL przez wszystkie jego edycje. To był czas ciężkiej pracy i walki z przeciwnościami losu. Organizacja plenerowego widowiska dla kilku lub kilkunastu tysięcy widzów, z nowościami technicznymi, laserami, fajerwerkami i tancerzami, jest zajęciem dość wyczerpującym. Ale jakoś daliśmy radę i wyszło to całkiem nieźle. Jestem z tego zadowolony. Bardzo dobrze wspominam ostatnią edycję, która miała miejsce około północy z 30 kwietnia na 1 maja 2004 roku, podczas obchodów wejścia Polski do Unii Europejskiej. Niestety formuła tego festiwalu się wyczerpała i obecnie już on nie istnieje. Bardzo fajne wspomnienia mam ze współpracy z Remote Spaces nad płytą Ypsilon Project. Nagrywaliśmy ją wyjątkowo u mnie w mieszkaniu w Bydgoszczy. To było dzikie jam-session trwające tydzień. Były rozmowy, zabawa, tworzenie, granie i cudowny klimat, który wspominam do dziś. Pamiętam, że chłopacy spali sofie i na podłodze, w pokoju, w którym nagrywaliśmy, zaraz obok syntezatorów i komputerów. To był czysty rock and roll... Spotkaliśmy się potem jeszcze raz, na kolejnym jam-session, które też było fajne, ale odbywało się już w studiu i miało bardziej profesjonalny przebieg. Bardzo dobrze to wspominam.

5) Na Twoim profilu na Facebooku zauważyłem zdjęcia z wielu podróży oraz fotkę z J.M.Jarrem. Fajna, jak go znalazłeś?

T.P.: Staram się dużo jeździć po świecie, bo fascynują mnie różne kultury i miejsca, stąd te zdjęcia. Co do spotkania z Jarre`m, to doszło do niego dość spontanicznie. To było w Gdańsku w 2006 roku, gdzie Jarre przyleciał na zaproszenie prezydenta tego miasta odebrać nagrodę za koncert w Stoczni. Byłem jednym z gości na konferencji prasowej, która oczywiście miała przebieg oficjalny. Potem zaproszono nas wszystkich na bankiet. Tam właśnie miałem okazję porozmawiać z Jarre`m dłuższą chwilę. To bardzo miły, serdeczny i radosny człowiek. Dużo można się od niego nauczyć.

6) Sprzedajesz swoją twórczość poprzez różne sklepy internetowe w formie elektronicznej np: iTunes, Amazon.com, Fnac.com, Junodownload, Bandcamp, Virgin Mega Store, Simfy, Również label Generator wydał Twoje 3 płyty. Jak do tego doszło?

T.P.: Powiem szczerze, że długo szukałem wydawcy. Zwłaszcza, że postawiłem sobie za cel wydawać tłoczone CD, a nie jak robi wiele wydawnictw muzyki elektronicznej, na CDr. Niestety rozmowy z trzema wcześniejszymi firmami, jedną polską, drugą holenderską, a trzecią norweską, skończyły się fiaskiem. Te dość długie rozmowy i negocjacje zraziły mnie do wydawców, ale postanowiłem spróbować jeszcze raz. Znałem wydawnictwo Ziemowita Poniatowskiego już dłuższy czas i to był strzał w dziesiątkę.
Spodobała mu się moja muzyka, a że chwilę wcześniej zaczął, oprócz dystrybucji, zajmować się także wydawaniem płyt pod szyldem Generator.pl, to rozpoczęliśmy satysfakcjonującą współpracę, która trwa do dziś.

7) Obecnie sam, jak to wcześniej bywało, projektujesz okładki swoich płyt, wysłałeś ponad 20 krótkich filmów na YouTube promujących Twoją muzykę. Robisz to, bo lubisz, czy to życiowa konieczność?


T.P.: Od czasu do czasu bawię się w projektowanie okładek, zwłaszcza gdy mam pomysł i wiem, że mogę go sam wykonać. Lubię to. Podobnie jest z filmami na YouTube. Zrobiłem je amatorsko, ale mają moim zdaniem klimat. To takie zajęcie poboczne. Natomiast, okładki do płyt, które ukazały się w Generator.pl projektował bardzo zdolny grafik Michał Karcz. Jedną z moich płyt ozdobił swoją grafiką również znany bydgoski malarz Waldemar Kakareko, a okładkę i grafiki do utworów i filmów z płyty Early Works Net stworzył Łukasz Pawlak, z którym współpracę też wspominam bardzo dobrze.

8) Twoja muzyka przechodzi różne metamorfozy. Grałeś już klasyczną elektronikę a'la Jarre, elpop,  chillout, ambientowe plumkania... Czy to wynik konkretnych fascynacji inną muzyką, a może ludźmi czy
miejscami?


T.P.: Jak wspominałem, na muzykę i tworzenie mają wpływ przede wszystkim emocje, miejsca i ludzie, którzy te emocje wywołują. Nieraz zainspirujesz się czymś błahym, a czasami są to przemyślenia filozoficzne. Trzeba też wspomnieć, że żyjemy w takich czasach, gdzie nie da się nie słuchać muzyki i czasami pewne elementy „wchodzą do głowy”, stąd też zwroty w kierunku nowoczesnej muzyki w moich utworach.

9) W 2006 roku ukazuje się płyta RND - Distracted. Jest to Twoje nowe oblicze, efekt innego rodzaju poszukiwań i kolejnych wyzwań. Skąd wziął się ten pomysł i co oznacza ten skrót?


T.P.: RND to kolejny eksperyment już dość radykalny, stworzony dość spontanicznie, w ramach zabawy, sprawdzenia się i poszukiwań. Ja uwielbiam eksperymentować, szukać, mieszać gatunki, sprawdzać jak ludzie zareagują na daną mieszankę dźwiękową. To mnie fascynuje. Taki projekt chodził mi po głowie już od 2004 roku, kiedy to przygotowywałem płytę Odyssey`a – Early Works Net, pełną trzasków, szumów i dźwiękowego brudu. To mnie zafascynowało. Zacząłem eksperymentować, tworzyć dziwne struktury. Ale ta twórczość nie pasowała stylistycznie do łagodnego brzmienia Odyssey`a, więc postanowiłem stworzyć nowy projekt pod nazwą RND. Co do samej nazwy, to odnosi się ona do samej idei eksperymentu, który stał się kanwą dla tego projektu. Chodzi o to, że eksperymentując, np. z dźwiękami, nie wiemy do końca dokąd nas ten eksperyment zaprowadzi, że wyniki mogą być różne, czasami zaskakujące. I że często nie da się powtórzyć tego samego kilka razy, za każdym razem mogą wyjść lub wychodzą inne wyniki, różne brzmienia, dźwięki, zrandomizowane struktury. Stąd nazwa RND od RANDOM. To tyle.

10) Czy to prawda że Odyssey schodzi ze sceny, a zostaje RND?

T.P: Tak. W 2012 roku Odyssey schodzi ze sceny, projekt kończy swoją działalność.
Koniec miał nastąpić już w 2011 roku, żeby po dziesięciu latach na scenie zamknąć to ładnie klamrą i skończyć tę muzyczną podróż, ale postanowiłem przedłużyć działalność do tego roku i wydać jeszcze dwie płyty. Na początku 2012 roku Generator.pl wyda ostatnią studyjną płytę Odyssey`a pt. MUSIC FOR SUBWAY – SYMPHONY FOR ANALOGUES, która będzie dwupłytową podróżą metrem do świata muzyki elektronicznej lat 70. Album nagrany został całkowicie na starych syntezatorach i maszynach rytmicznych z lat 70. XX wieku. Myślę, ze będzie to gratka dla miłośników starszych brzmień i sekwencji. To też było moje marzenie, żeby nagrać płytę tylko przy wykorzystaniu starych, często zniszczonych syntezatorów analogowych, nie posiłkując się żadnymi klonami programowymi. Druga płyta, będzie to album podsumowujący 11 lat projektu Odyssey, z najważniejszymi utworami z wszystkich płyt. Album ukaże się w formie elektronicznej we wszystkich większych sklepach internetowych, takich jak iTunes, Amazon, Fnac, Virgin i inne.
 
Dziękuję za wywiad.


T.P.: Ja również bardzo dziękuję.
Pozdrawiam serdecznie i zachęcam do zapoznania się z najnowszą płytą.