Günter Schickert to mało znany, ale bardzo ciekawy niemiecki gitarzysta. Dociekliwi fani mogą kojarzyć jego nieopublikowaną oficjalnie, a dostępną na CD-r i YouTube "Home Session" z Klausem Schulze z 1975 r. Wziął on też udział w nagraniu płyty "Contrasts Vol. I" Bernda Kistenmachera w 1998 r. Pamiętam jak przez mgłę, jak w tamtych latach wsparł Bernda na jego jednorazowym polskim występie ZEF w Piszu. Ciekawy był ten koncert na którym muzykom zepsuła się maszyna do produkcji dymu, oraz gdy musieli walczyć z dużym przydźwiękiem. Mimo to dali z siebie wszystko. Chociaż trochę w cieniu wielkich nazwisk, sam Günter Schickert jest autorem trzech niebanalnych autorskich płyt. Pierwszą z nich - Samtovogel - nagrał w 1974 roku i samodzielnie wydał w ograniczonym nakładzie.
Ciekawe, że według noty na okładce, cała muzyka stworzona została tylko przy pomocy elektrycznej gitary, efektów i ludzkiego głosu. A jednak odbiera się ją znakomicie, w odróżnieniu od wielu współczesnych mdłych płyt innych wykonawców, gdzie nawet ciężko usłyszeć dobre stereo. Ubogie instrumentarium na płycie Samtovogel zostało zrekompensowane znakomitą techniką gry na gitarze, oraz rzadko spotykanymi rozwiązaniami brzmieniowymi, jakich chyba próżno obecnie szukać wśród dostępnych sampli. Całość jest trochę somnambuliczna, mimo wszystko nie nuży. Trzy kompozycje z których dwie to dłuższe suity, charakteryzują się pewnym minimalizmem. Autorowi zależało bardziej na stworzeniu odpowiedniego klimatu niż epatowaniu mnogością barw. Z drugiej strony przychodzi refleksja: ile intrygujących dźwięków można wydobyć z gitary i towarzyszących jej przetworników. Te senne, czasami lekko psychodeliczne wizje, po 38 latach zachowały swój urok. Lektura obowiązkowa dla miłośników krautrocka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz