Angst z 1984 roku jest nietypową płytą w dyskografii cenionego artysty. Klaus Schulze nagrywając muzykę do tytułowego filmu, wykorzystał sporo elementów, które w lekko zmienionej formie ukazały się, lub za chwilę powtórzyły na jego innych płytach z tego okresu. Fani bez trudu je odnajdują. Skoro materiał ten służył jako tło filmowych wydarzeń, zabieg auto-powielania jest zrozumiały. Kompozycje te, inaczej zmiksowane niż ich pierwowzory, robią czasami wrażenie "suchych", przefiltrowanych pod obraz motywów. Gdy przeczytałem trochę informacji o samym filmie, przestało mnie to dziwić. Jednak epatowanie się losem seryjnego zabójcy i badanie niuansów tego typu kinowych historii nie leży w moim charakterze, więc mam nadzieję, że czytelnik zrozumie i wybaczy, gdy skupię się na samej muzyce. Pierwotnie płyta zawierała 5 dość krótkich jak na tego artystę utworów, skromnych w formie i treści. Czasami stanowią one tylko zalążek tematów i z tego powodu płytę tę uważałem za dobrą, ale nie powalającą. Oczywiście, perfekcja wykonania i wyczuwalna swoboda modyfikowania dźwięków odcisnęła na tym materiale pewne piętno, sugerując niebanalne odczucia, jakoby odgórnie szufladkując ten zestaw nagrań, do tych wzbudzających sympatię. Ale reedycja z 2005 roku dodatkowo przyniosła ze sobą półgodzinny bonus, w postaci wieloczęściowej kompozycji "Silent Survivor". I ten materiał podnosi wartość wydawnictwa na jeszcze wyższy poziom. Prawdę, mówiąc menadżer Klausa, KDM, nie zawsze miał dobrą rękę do tych "gratisów" i czasami zastanawiałem się, co brał pod uwagę prócz ilości sprzedanego towaru. Tym razem jednak przyznaję, że wydobył na powierzchnię prawdziwą perełkę. Zgrabne, często rytmiczne frazy, umiejętnie połączył Schulze w sobie tylko wiadomy sposób, tak że ich słuchanie sprawia niesamowitą przyjemność. Malkontenci mogą się spierać, że to też są jakieś odrzuty z sesji Audentity. Jednak cała suita brzmi wystarczająco świeżo, aby usprawiedliwić zakup reedycji. Dodatkowo, w dołączonej książeczce, jest dużo informacji o filmowej muzyce Klausa. Nie będzie więc ta pozycja rozczarowaniem dla kolekcjonerów. Polecam!
piątek, 17 sierpnia 2012
Klaus Schulze - Angst
Angst z 1984 roku jest nietypową płytą w dyskografii cenionego artysty. Klaus Schulze nagrywając muzykę do tytułowego filmu, wykorzystał sporo elementów, które w lekko zmienionej formie ukazały się, lub za chwilę powtórzyły na jego innych płytach z tego okresu. Fani bez trudu je odnajdują. Skoro materiał ten służył jako tło filmowych wydarzeń, zabieg auto-powielania jest zrozumiały. Kompozycje te, inaczej zmiksowane niż ich pierwowzory, robią czasami wrażenie "suchych", przefiltrowanych pod obraz motywów. Gdy przeczytałem trochę informacji o samym filmie, przestało mnie to dziwić. Jednak epatowanie się losem seryjnego zabójcy i badanie niuansów tego typu kinowych historii nie leży w moim charakterze, więc mam nadzieję, że czytelnik zrozumie i wybaczy, gdy skupię się na samej muzyce. Pierwotnie płyta zawierała 5 dość krótkich jak na tego artystę utworów, skromnych w formie i treści. Czasami stanowią one tylko zalążek tematów i z tego powodu płytę tę uważałem za dobrą, ale nie powalającą. Oczywiście, perfekcja wykonania i wyczuwalna swoboda modyfikowania dźwięków odcisnęła na tym materiale pewne piętno, sugerując niebanalne odczucia, jakoby odgórnie szufladkując ten zestaw nagrań, do tych wzbudzających sympatię. Ale reedycja z 2005 roku dodatkowo przyniosła ze sobą półgodzinny bonus, w postaci wieloczęściowej kompozycji "Silent Survivor". I ten materiał podnosi wartość wydawnictwa na jeszcze wyższy poziom. Prawdę, mówiąc menadżer Klausa, KDM, nie zawsze miał dobrą rękę do tych "gratisów" i czasami zastanawiałem się, co brał pod uwagę prócz ilości sprzedanego towaru. Tym razem jednak przyznaję, że wydobył na powierzchnię prawdziwą perełkę. Zgrabne, często rytmiczne frazy, umiejętnie połączył Schulze w sobie tylko wiadomy sposób, tak że ich słuchanie sprawia niesamowitą przyjemność. Malkontenci mogą się spierać, że to też są jakieś odrzuty z sesji Audentity. Jednak cała suita brzmi wystarczająco świeżo, aby usprawiedliwić zakup reedycji. Dodatkowo, w dołączonej książeczce, jest dużo informacji o filmowej muzyce Klausa. Nie będzie więc ta pozycja rozczarowaniem dla kolekcjonerów. Polecam!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz