Podczas koncertu pt.: „Zagrajmy na rzecz poszkodowanych w gminie Cekcyn” 18 sierpnia 2012r., w hali widowiskowo-sportowej w Cekcynie, zagrał - między innymi - Alexander Lasocki.
Obserwowałem jego zachowanie na scenie. Widać było, że sprawiało mu radość miksowanie muzyki, a publiczność bardzo spontanicznie reagowała na wszelkie dynamiczne akcenty i zmiany w zawartości seta. Z osoby Olka emanowało szczęście, łatwo było zauważyć że czuje się spełniony. Ciekawy był też fragment wokalny z udziałem Laury Lewickiej. Postanowiłem z Alexandrem porozmawiać.
Damian Koczkodon: Widzę, że się dobrze czujesz na scenie :).
Alexander Lasocki: Bardzo dobrze się czuje na scenie [:D]. Zwłaszcza jak wiem, że ludzie mnie na tej scenie akceptują i bawią się razem ze mną. Może to się wydawać dziwne, ale szczerze mówiąc nie lubię chodzić na imprezy do klubów. Stojąc na parkiecie nie umiem się bawić (no chyba, że się odpowiednio do tego przygotuję [;)] [;)] ), ale nie widzę siebie na parkiecie. Jak znajomym uda się mnie raz na "ruski rok" wyciągnąć na balety, to zwykle siedzę albo stoję obok i popijam sobie. Ja za to najlepiej bawię się za "heblami" [:D]. Jeżeli miałbym iść do klubu tańczyć, to niee.... Ale grać - jak najbardziej, wtedy czuje się swojsko tak jakoś naturalniej.
D.K.: Czego lubisz sluchać jak nie grasz?
A.L.: Jak nie gram? Z tym graniem to też jest różnica, bo ja słucham sobie tego, co chciałbym zagrać najbardziej, ale wiadomo, że nie wszędzie można grać to co się chce. DJ musi być elastyczny. W dzisiejszych czasach elastyczność polega głównie na byciu na bieżąco z listami przebojów... Eska, RMF Maxx itd. itp.
D.K.: Więc jesteś na bieżąco...
A.L.: Ostatnio nie [:D]
D.K: Powiedz mi, skąd ta pasja grania, widzę jak Cię to pozytywnie kręci.
A.L.: Pasja weszła mi w krew stopniowo, nawet nie wiem kiedy. Na początku to było wręcz zmuszanie mnie do grania. Jak zaczynałem się uczyć grać na keyboardzie, uczył mnie nauczyciel ze szczecińskiego Pałacu Młodzieży - p. Czesław Lewicki, były filharmonista. Grał tam na kontrabasie, jego wiedza, jaką mi przekazał była wręcz teraz powiem niezbędna. Właśnie sobie policzyłem, że gram już 15 lat, on uczył mnie przez pierwsze 12.
D.K.: Nie żartuj, to ile masz lat?
A.L.: 19
D.K.: Cudowne dziecko ;)
A.L.: W wieku 4 lat dostałem pod choinkę "od świętego mikołaja" instrument [;).]. Pamiętam, że wróciłem wtedy z jakiegoś koncertu rockowego z mamą. Szukałem uparcie w tym swoim keyboardziku czegoś podobnego do tego, co słyszałem na koncercie i przyciskałem każdy guzik, przy okazji ze 2 razy resetując system :). No, ale mniejsza z tym, nic się nie stało [:D]. Potem, po miesiącu, mama przyprowadziła właśnie nauczyciela no i uczył mnie na początku. Jakieś 'hej sokoły', 'bal u weteranów', coś tam jeszcze, podstawy podstaw. I potem trudniejsze rzeczy: polki, tanga, czardasze, pojechałem na parę konkursów. O dziwo, większość z nich skończyłem na podium, a jak nie na podium to z jakimś wyróżnieniem. W sumie stwierdziłem, że to nie jest to, co chcę robić do końca [:D] - tanga i polki, to raczej nie to.
W międzyczasie zaraziłem sięJarre'm no i z była dłuuga przygoda. Zaraziłem się nim w momencie jak obejrzałem w telewizji z rodzinką koncert Jarre'a w stoczni, w Gdańsku [:)]. Potem, zacząłem próbować to grać. Jak już jakiegoś motywu się nauczyłem, to próbowałem wręcz zrobić taki rytm jaki zrobił on.
Stałem się coverowcem, dążyłem wręcz do tego, żeby robić repliki [:D]. Ale kopiowanie, nawet idealne przy nie wiadomo jakim poświęceniu to tez nie to. W międzyczasie zaraziłem się też ostro Kraftwerk.
Mieli bardziej wyraźne rytmy, czego u Jarre'a było trochę mniej. "Aerodynamik", albo "Tour De France", no i powtórka z rozrywki covery itd., ale po drodze pojawił się Cekcyn i festiwal. A stało się to tak, że ojciec namówił mnie na syntezator, żeby przerzucić się z keyboarda na syntezator. No i w sklepie muzycznym poznałem Remiego Mierzickiego. Był tam konsultantem, pracował tam :). I okazało się, że on też ma taki syntezator, jaki my mieliśmy na oku. Nawet go potem przywiózł specjalnie, żebym mógł tego troche skubnąć: Korg Triton Extreme 61 - jeszcze go mam [:D] [:D]. No i potem on mnie prowadził przez to wszystko. Obsługa, jakieś tam podstawy tworzenia utworków. Próbowałem różnych rzeczy i powoli przestawiałem się z "samograjów" na syntezatory, stacje robocze i jak zacząłem tworzyć, to tu zaczęła sie chyba pasja. A zacząłem tak na prawdę tworzyć po tym, jak Remi zaprosił mnie do Cekcyna na The Day Of Electronic Music. Akurat tam grał, przy okazji posłuchałem tych co tam grali. no i stwierdziłem, że to jest mój cel - zagrać na takiej scenie.
D.K.: Pierwszy z edycji The Day?
A.L.: To chyba byłą druga, moment... Remi grał w piątek w domu kultury, Smoku chyba grał nawet wtedy w sobotę, nie pamiętam. Marcin Chmara miał jeszcze długie włosy [:D] [:D]. No i ja wróciłem po festiwalu, to się zawziąłem. Ale tworzyłem, tworzyłem i żaden mój utwór mi, jaki zrobiłem, to mi się nie podobał, no ale czasem tam gdzieś je grałem... Prawdziwa pasja zaczęła się wtedy, gdy w 2009 roku pojechałem na Global Gathering, do Gdańska. Nie, moment 2011 chyba, momencik [:D]... Tak, 2011 na stadionie żużlowym i zaraziłem się tam Arminem Van Buurenem, Markusem Schulzem. Potem, poprzez nich odsłuchałem na necie innych: Ferrego Corstena, W&W, Aly & Fila, itd. Obejrzałem DVD "Armin Only" "Mirage" i "Imagine", i jak zobaczyłem to: jeden człowiek, meeeega scena, ręce na bok i tłumy ludzi przed sobą - to jest to! Kiedyś na sieci znalazłem zdjęcie DJ-a, który miał ręce wyciągnięte do góry w czerwonym świetle, a przed nim były tysiące ludzi. Jak zobaczyłem te DVD z Arminem, to sobie przypomniałem i powiedziałem sobie, że też taki chce być. W tym momencie doszedłem w końcu, jaki styl chce grać, tak to błądziłem. Potem zagrałem w Mogilnie, pierwszy taki w sumie koncert w postaci setu, ale nie był to do końca taki prawdziwy set. Potem, pierwszy raz zagrałem w klubie i to takim potężnym, podczas obozu sportowego w Sypniewie. To samo co w Mogilnie, ludziom się podobało. Myślałem że mi łzy polecą, a taki pierwszy soczysty set zagralem tydzień temu też w Sypniewie i też w tym klubie razem z kolegą każdy grał swój set, tyllu ludzi przyszło, że szok! Wszyscy tak się dobrze bawili, ja też. Wtedy dopiero miałem pierwszą okazję i ją wykorzystałem. Kiedy wszedł moment spokojny i podniosły, w jednym z utworów rozłożyłem ręce i podniosłem głowę do góry, usłyszałem pozytywną reakcję ludzi i ręce do góry, jak na tym obrazku - powiedziałem sobie w myślach "udało się". "Ale to dopiero początek".
D.K.: Pięknie, a jakie masz plany co do swojego rozwoju?
A.L.: No więc plany mam takie, żeby "na tym obrazku" pojawiła się moja postać, ale czasem się zastanawiam, czy nie za dużo mi się marzy [:)]. Żeby tak jak do tej pory robić swoje.
D.K.: Będziesz coś zmieniał w swojej muzyce?
A L.: Tego to nawet ja nie wiem [:D]. Jeszcze ponad rok temu nie wiedziałem, że kompletnie zmienię swój styl muzyczny, no, taki żywioł!
D.K.: Powiedz mi jeszcze jak poznałeś Laurę? Gdzie się spotkaliście?
A. L.: No więc spotkaliśmy się na wspólnym występie Pałacu Młodzieży w Szczecińskiej galerii. Ja grałem, a ona razem z wokalistkami pod kierunkiem innego nauczyciela śpiewała. Potem mój brat, który też w tej pracowni się uczy, pojechał z nimi na warsztaty. Ot tak, dałem mu na płytce dwa swoje podkłady które zrobiłem wtedy. Pomyślałem, że może ktoś będzie chciał do nich zaśpiewać, no i Laura zakochała się w jednym z podkładów i tak powstał "Pointless". W sumie to zrobiliśmy na razie 2 wspólne kawałki. Tak sobie pomyślałem, że w końcu może by go gdzieś zagrać A potem, w międzyczasie, jak zabrałem się za trance, powstał też ten utwór, który zaprezentowaliśmy w Cekcynie.
D.K.: Twoja muzyka, to był właściwie jeden długi set?
A.L.: Taki typowo trance'owy nowy?
D.K.: Tak.
A.L.: Pierwszy typowy autorski set DJ-ski podkreślam że autorski, bo taki zwykły, to już grałem wcześniej :).
D.K.: Kto cie najwięcej wspiera? Rodzice, koledzy?
A.L.: Nie lubię pytań typu "kto najwięcej" :), bo trudno jest powiedzieć. Mam grono przyjaciół i znajomych którzy mnie wspierają i duchowo i bezpośrednio, no i oczywiście rodzina.
D.K.: Na jakim sprzęcie pracujesz?
A.L.: Obecnie gram na typowo DJ-skim. W "domowym studiu" [;)] tworzę, ale gram na DJ-skim
Są to obecnie dwa playery multimedialne i mixer DJski
D.K.: Uważasz się za ... DJ-a, który idzie za swoją pasją?
A. L.: Nie chcę być postrzegany tylko i wyłącznie jako DJ, bo DJ jako DJ, nie tworzy nic swojego.
A ja chciałbym jeszcze tworzyć, co w sumie robię. Chciałbym być producentem muzycznym, który gra swoje utwory jako DJ. [:)].
D.K.: Rozumiem. I będziesz grał na kolejnych koncertach... To miłe, jutro opublikuję ten wywiad.
A.L.: Oki, cieszę się, że mogłem pomóc :). Ja jeszcze nigdy nikomu tyle nie opowiadałem.
D.K.: Serdeczności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz