Lubicie Dead Can Dance? Ja też ;). Dlatego, jak wielu innych fanów, poruszyła mnie jakiś czas temu wieść o reaktywacji zespołu i nowej płycie. Zastanawiałem się, co może zawierać nowy materiał duetu Lisa Gerrard - Brendan Perry. Myślałem, co takiego tym razem mogli (przy pomocy muzyków sesyjnych) nagrać. W końcu ten zespól jest legendą, jeśli chodzi o kreowanie nostalgicznego, często mrocznego klimatu, a duet Lisa & Brendan posiada nieprzeciętne głosy. Ale takie lakoniczne stwierdzenia nie oddają dobrze wielkości ich talentu. W każdym pokoleniu rodzi się jakaś ilość muzyków wyróżniających się spośród wielu im podobnych, siłą przebicia i oryginalnością. Do takich właśnie należy omawiany DCD. To nie problem zagrać tak, aby spodobać się wielu słuchaczom na chwilę. Sztuką jest poruszyć ich do tego stopnia, aby zatęsknili do zaproponowanej przez muzyków stylizacji i ekspresji. Dead Can Dance to potrafi. Blisko dziesięć wydanych płyt zawierało różne wypadkowe: kolaboracje z muzyką etniczną, zimnym new wave, śpiew Lisy przypominający gregoriańskie chóry, czy też inspiracje muzyką czarnej Afryki. Otwartość DCD na eksperymenty i nowe podejście do tworzenia, zaowocowały w końcu międzynarodową popularnością. Podbili serca wielu wrażliwych osób na całym świecie.
Po kilku przesłuchaniach najnowszej płyty "Anastasis" (2012), dochodzę do wniosku, że to bardzo równy materiał. Jest jakby podsumowaniem dotychczasowych poszukiwań zespołu, umiejętnym scaleniem wielu wątków, wypracowanych sposobów emitowania muzyki. Nie zawiera absolutnie nic szokującego, innego niż wcześniejsze prace ("Opium" brzmi jak fragment sesji Spiritchaser, "Return Of The She-King" też może się konkretnie kojarzyć). Stanowi doprowadzony do perfekcji kompromis dwóch wielkich osobowości, które pragną przekazać to, co mają w sobie najlepszego. Choć rozpoczynający płytę "Children Of The Sun" ma znamiona przeboju i grany jest na przedpremierowych koncertach, pozostałe kompozycje mu nie ustępują. Łagodna muzyka ludzi dojrzałych, doświadczonych, potrafiących perfekcyjnie wyrazić swoje uczucia. Jak zwykle pobudzają do refleksji nad życiem, wykonując swoje zadanie gustownie i z klasą. Podczas słuchania "Anastasis" w powietrzu unosi się mgiełka niedopowiedzianej tajemnicy, a sentymentalne melodie i ciepłe wokale otulają słuchacza płaszczem nadziei. Czegoż chcieć więcej od muzyki? Koncepcyjny album dla miłośników niebanalnych akustycznych wrażeń i jednocześnie jakby greatest hits ulubionych nastrojów. Ciekaw jestem, czy na warszawskim koncercie, który ma się odbyć 15-10-2012, godz. 18.30 w Sali Kongresowej, zespół dostarczy równie wysublimowanych emocji?
Wiecej o DCD na http://www.deadcandance.eu/news.php
Bardzo ciekawa recenzja. Pozdrawiamy.
OdpowiedzUsuńhttp://www.deadcandance.eu/news.php
Dzięki, wzajem, Przy okazji poprawiłem jakąś literówkę ;).
OdpowiedzUsuń