Podobno fantastyka starzeje się najszybciej. Być może tak się dzieje w wielu przypadkach, ale ten obraz z 2000r - Mission To Mars - jest szlachetnym wyjątkiem od tej reguły. Według mnie film Briana De Palmy swój urok i fakt że zostaje doceniona i pamiętana przez fanów zawdzięcza między innymi doskonale skomponowanej i dopasowanej muzyce Ennio Morricone. Sugestywną grę aktorów (dla mnie najlepsza rola Gary Sinise'a w jego dorobku) każdy grymas twarzy, gest czy ruch, po mistrzowsku podkreśla odpowiednio dobrany akord. Słychać zwiewne motywy, delikatne sekwencje elektronicznych przebiegów i solowe partie klasycznych instrumentów. Miłośnikom syntezatorów polecam chociażby ciekawe efekty w utworze "And Afterwards?", oraz długo brzmiące organowe frazy w "Towards the unknown". Autor muzyki z wyczuciem wszystkie je dawkuje kiedy trzeba potęgując efekty widoczne na ekranie. Często tak się dzieje, że w jednej kompozycji słychać całą gamę uczuć: od porażającej grozy do euforii. Dużo na tej płycie jest momentów sentymentalnych i melodii zdecydowanie romantycznych. Ale w żadnym wypadku muzyka nie ociera się o kicz. Drobne smaczki i akustyczne subtelności towarzyszą zarówno scenom radości jak i śmierci bliskich. Obejrzyj sobie drogi czytelniku fragment w której Connie Nielsen traci ukochanego granego przez Tima Robbinsa bez podkładu dźwiękowego. Scena ta traci dużo ze swojej mocy oddziaływania gdy nie słychać akompaniamentu Morricone. I tak jest w całym filmie. Absolutne mistrzostwo słyszalne jest w retrospektywnym finale filmu, gdzie przed oczami bohatera przebiega całe jego dotychczasowe życie. Optymizm jaki bije z tej muzyki pomieszany z głęboką refleksją tworzy niepowtarzalną mieszankę. I choć scena w której obcy pokazuje bohaterom ewolucyjny rozwój życia na Ziemi jest dla mnie nie do przyjęcia, nie przeszkadza mi rozkoszować się bogactwem barw z muzycznej palety Ennio.
Ta muzyka zapada głęboko do serca i pozostaje tam już na zawsze. Gdy jej słucham, dociera do mnie fakt że właśnie dlatego między innymi warto żyć - aby poznawać tak mocno przenikającą duszę sztukę, jaką jest także muzyka do tego filmu.
Ta muzyka zapada głęboko do serca i pozostaje tam już na zawsze. Gdy jej słucham, dociera do mnie fakt że właśnie dlatego między innymi warto żyć - aby poznawać tak mocno przenikającą duszę sztukę, jaką jest także muzyka do tego filmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz