niedziela, 2 października 2011

Krzysztof Horn - Ograniczenia pobudzają kreatywność


Rozmawiam z połową nieistniejącego obecnie duetu Remote Spaces - Krzysztofem Hornem. Pod koniec XX wieku zespół ten był wydarzeniem na polskim rynku muzyki elektronicznej. Dużo koncertował i miał sporo fanów.

- Płyta "Silos" była ostatnią studyjną edycją w dyskografii zespołu?

K.H.;Tak. "Silos" pierwotnie miał ukazać się jako dwupłytowe wydawnictwo, bo nagraliśmy aż tyle materiału. Jednak wydawca, czyli Requiem Studio zdecydował się na jednopłytowy standard. Pewnie dlatego, że styl muzyczny promowany przez wytwórnię był bardziej bliski rzeczom eksperymentalnym, ambientowym niż muzyce elektronicznej wzorowanej na latach 70, 80. XX-wieku. Jednak okazało się, że to był strzał w 10-tkę. Miałem okazję rozmawiać na ten temat z Łukaszem Pawlakiem z RequiemRec podczas tegorocznego MPM Ambient w Gorlicach. Mówił, że płyta spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem. Wiele lat po wydaniu, jest pamiętana w różnych kręgach muzycznych. Łukasz powiedział, że nawet ludzie grający deathmetal dobrze wspominają ten album :). Sądzę, że dobrze trafiliśmy w tamten czas. Teraz trudno byłoby powtórzyć ten sukces. Materiał z drugiej płyty leży gdzieś zakurzony i czeka na lepsze czasy :). Gdyby zespół dalej istniał, to w tym roku mielibyśmy 15-lecie działalności. Hmm, może przy sprzyjających wiatrach jeszcze jakaś twórczość spod szyldu RS ujrzy światło dzienne. Muzyka na "Silosie" była nagrana w domowych warunkach na kanapie :). Nie dysponowaliśmy wtedy najlepszym sprzętem rejestrującym. Całość został zgrana przez stary, szumiący mikser na midisc. Jakość była tragiczna, za co dostało się nam od JerzyKa 3N'a. Na szczęście okazał się on dźwiękowym czarodziejem i wyciągnął z tego co najlepsze. Potem nasze drogi muzyczne rozeszły się definitywnie.

Konrad nagrał materiał pod nazwą a.ero, który także leży i czeka na wydanie.


- Kiedy umarło Remote Spaces?

K.H.: Około 2002r.

- Jednym słowem - od 9 lat grasz solo lub spontaniczne nagrywasz z przyjaciółmi?


K.H.: Powiedzmy, bo miałem długą przerwę w muzyce i dopiero gdzieś tak od dwóch lat wracam do tej pasji. Co do Remotów, to zespół rozpadł się z mojej przyczyny. To, co na początku nas scalało, czyli odmienność zainteresowań muzycznych, po paru latach zaczęło przeszkadzać. Próby nie były już spontaniczne. Zaczęły się odbywać długie "sporne" dyskusje dotyczące rożnych detali w powstających utworach. Gdzieś ten duch, który towarzyszył nam na początku, stopniowo się ulotnił. Dlatego Konrad i ja zaczęliśmy powoli iść w kierunku solowych nagrań, ale życie trochę pokrzyżowało nam muzyczne plany. Konrad miał parę lat temu poważny wypadek, w tej chwili można powiedzieć, że jest osobą niepełnosprawną. U mnie z kolei, pierwsza żona zachorowała na raka piersi. Jej leczenie, potem śmierć - to były wyczerpujące przeżycia. Muzyka która powstała w tamtym czasie, niesie echa ówczesnych emocji. Dopiero gdzieś od dwóch lat wracam do muzyki. Mogę powiedzieć, że właściwie w tym roku znów złapałem kontakt z własnym muzycznym Ja.
  

- Wcale się nie dziwię...

K.H.: Dlatego też w moich ostatnich nagraniach przeważa ambient, ponieważ dawał mi on emocjonalne wytchnienie. To co na początku omijałem szerokim lukiem, teraz często słucham.

- Ale teraz jesteś szczęśliwy, masz nową żonę, więc tworzysz...

K.H.: Tak, nowa żona, nowe życie - tak można krótko powiedzieć. To jest miłość mojego życia, postawiła mnie na nogi, mocno we mnie wierzy i wspiera. Dzięki niej znowu gram.




- Prześledziłem Twoje nagrania zamieszczone na Jamendo. Sześć projektów. I, jak mi niedawno wspomniałeś, leżący na Twoim dysku ubiegłoroczny Frozen Planet. Który z nich oceniasz najwyżej, czy też darzysz szczególnym uczuciem?

K.H.: Trudno mi powiedzieć. Każdy projekt był dla mnie ważny w czasie w którym powstawał. Jeśli już wracam do swojej muzyki to raczej wybierałbym pojedyncze utwory z których jestem zadowolony niż całe projekty.

- Duże wrażenie zrobiły na mnie 3 utwory z "White Heart". Ta muzyka niesie ze sobą dość szczególne klimaty. To naprawdę dobry materiał. Powiedz może coś jednak o tym projekcie co leży na Twoim dysku - Frozen Planet. Czy to muzyka ambient?

K.H.: Tak, mogę powiedzieć, że to jest ilustracyjny ambient. Ale więcej w nim melodii niż plam. Zahacza też o stylistykę Vangelisa, przynajmniej ja mam takie skojarzenia wynikające z doboru instrumentów i sposobu budowy utworów w kilku utworach na tej płycie. Zresztą, jest to artysta, który odcisnął na mnie swoje piętno jak nikt inny, dlatego siłą rzeczy inspiracje jego muzyką mogą i będą pojawiać się w moich utworach. Nie wypuściłem tego materiału, bo chcę go jeszcze dopracować. Jak nastanie zima, będzie odpowiedni klimat, żeby wrócić do pracy nad nim :).

- Na starej stronie R.S. napisałeś o sobie: hobby - komputery, filozofia wschodu, nowe technologie; marzenia - nagrać solową płytę i żyć z muzyki; instrumentarium - didgeridoo, korg microkorg, creamware scope project, evolution uc-33e, behringer eurorack ub-1002 fx, pc z masą softu. Co z tego się zmieniło, dokonało?

K.H.: Hobby - bez zmian, nadal są to nowe technologie i trendy. Filozofia wschodu, a właściwie buddyzm odcisnął na mnie swoje piętno jakiś czas temu i nadal jest ważną rzeczą w moim życiu. Marzenia zrealizowały się w dużym stopniu. Nagrałem solowy materiał. Nie jest może wydany w tradycyjny sposób, czyli na CD, ale jest łatwo dostępny dla każdego. Również muzyka staje się powoli moim zawodem. Instrumentarium wymienione kompletnie. W tej chwili posiadam tylko dwie klawiatury, jedna fortepianowa, druga to typowy midi keyboard z gałkami. Komputer stał się moim nośnikiem dźwięku i za jego pomocą realizuję pomysły. Oprogramowanie muzyczne ograniczyłem tylko do kilku programów i wtyczek. Wyznaję zasadę - ograniczenia pobudzają kreatywność. Dlatego sprzętu i softu mam niewiele.

- Jakieś plany na przyszłość?

K.H.: Plany na przyszłość, to ciągle nagrywać nową muzykę. Nic szczególnego prawda? :). Prawdę mówiąc to w planach mam 2 nowe albumy na przyszły rok. Chcę już odejść od ambientu w stronę bardziej konkretnych, dynamiczniejszych form. Chciałbym też zagrać kolejne wspólne koncerty z Polarisem. Te nasze "muzyczne starcia" jakoś mnie nakręcają pozytywnie do kolejnych takich spotkań.

Cieszę się że mogliśmy przybliżyć sobie te sprawy. Obyś zawsze realizował swoje marzenia. Dziękuję za poświęcony mi czas.

K.H.: Również dziękuję za wywiad.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz