Les Chants Magnétiques z 1981 roku to bardzo ciekawy album. Jean-Michel Jarre postawił na muzykę mocno nasyconą wieloma barwami i samplami. Gra z właściwą sobie wielką dynamiką i energią. Magnetyczne Pieśni (gra słów) pełne są atrakcyjnych brzmień i świeżych pomysłów. Jarre jak nikt przed nim potrafił adaptować je do swoich potrzeb i nadać im ponętną dla uszu formę. Znakomita realizacja sprawia, że słuchanie w stereo nawet prozaicznych dźwięków przesuwających się po torach wagonów jest miłym zajęciem. Pola Magnetyczne zawierają też dużo przystępnych melodii i solówek (Part 5 The Last Rumba). Tym się też różni Jarre od niektórych swoich niemieckich kolegów, którzy zdecydowali się na pewną komercjalizację i humanizację swojego brzmienia zachęceni dopiero komercyjnymi sukcesami Francuza. Nagrania z "Les Chants..." są interesujące również dlatego, że Jarre wykorzystuje na tej płycie kilkanaście fantastycznych syntezatorów - marzenie każdego początkującego el-muzyka. Na LCM słychać więc pracę ARP-a 2600, nieśmiertelne barwy Eminenta 310U, Oberheima OB-X, Mooga Taurus, produktów firm EMS Synthi, Korg czy Elka. Powstaje muzyka bardzo sugestywna, obrazowa, wykorzystywana później wielokrotnie przez świat filmu jako podkład pod ilustracje, czy dokumenty, pokazujące różne piękne oblicza ziemskiej przyrody. I choć niektórzy krytycy zarzucali JMJ swoisty
merkantylizm, on szedł pewnie swoją drogą, mając w zanadrzu wiele nowinek którymi później znów zadziwił świat. Jako jeden z niewielu kompozytorów wiernych elektronicznemu instrumentarium, zrobił oszałamiającą karierę. Stał się człowiekiem godnym podziwu dla milionów ludzi na świecie. Jest to bez wątpienia miarą jego talentu.
merkantylizm, on szedł pewnie swoją drogą, mając w zanadrzu wiele nowinek którymi później znów zadziwił świat. Jako jeden z niewielu kompozytorów wiernych elektronicznemu instrumentarium, zrobił oszałamiającą karierę. Stał się człowiekiem godnym podziwu dla milionów ludzi na świecie. Jest to bez wątpienia miarą jego talentu.