Na przełomie wieków, a może trochę później, dotarła do mnie płyta Piotra Krzyżanowskiego "Impresje szeptów". Byłem nią zachwycony i w jakiś sposób dumny, że oto nasi rodacy potrafią nagrywać tak eteryczną, a jednocześnie, paradoksalnie, silnie działającą na refleksję muzykę. Po jakimś czasie (nie zawsze śledziłem uważnie muzyczny rynek) okazało się, że Piotr występuje obecnie pod pseudonimem Brunette Models, a płyta dostała uniwersalnie brzmiący tytuł "Impressions of whispers". Całe szczęście te odejście od polskiego nazewnictwa dotknęło tylko warstwy formalnej projektu, a nie samej muzyki. Ta uważam, dalej jest najwyższych lotów i lepiej reprezentowałaby polski dorobek artystyczny w świecie, niż jakiś koszmar pt. "Wiedźmin II". Niezależnie od tych pozamuzycznych, kosmopolitycznych rozważań, omawianej muzyce Piotra warto poświęcić odpowiednią porcję uwagi. Rzadko bowiem udaje się w praktyce, tak wyważona mieszanka liryzmu, niedopowiedzenia czy grania na subtelnościach. Słuszne proporcje między odcinkami dźwięków bardziej intensywnych, a wykorzystywaniem w kompozycji ciszy. Chociaż większość nagrań zabarwiona jest silną melancholią, to przy jej słuchaniu osiągany jest efekt satysfakcjonującej relaksacji. Być może dzieje się to na skutek użycia ciekawych sampli typu odgłosy ptaków, czy męsko - damskich dialogów? Nie wiem na pewno w jaki sposób muzyk to robi, ale za istotny uważam fakt że osiąga cel. A jest nim pewne uzależnienie słuchacza. Ma tu zastosowanie zasada P.T.O. - "Please Turn Over", czyli lekko anachroniczna zachęta do ponownego odtworzenia dysku. I zdarza mi się spędzić przy tej muzyce cały wieczór, kilkakrotnie odtwarzając ją ponownie. Świetnie się słucha "Impressions..." na słuchawkach. Nie chodzi mi tym razem o wychwycenie technicznych niuansów, stereofonicznych bajerów, choć tych też nie brakuje, co o porządne zanurzenie się w niezwykły klimat całości. Obok Marcina Bocińskiego który niestety, ostatnio woli robić zdjęcia niż nagrywać nowe płyty, jawi mi się Krzyżanowski jako najciekawszy polski przedstawiciel ciepłego ambientu. A jednak Piotr obok zwolenników ma również przeciwników. Wnioskuję mimo wszystko, że to zdrowy objaw, bo nie ma nic gorszego dla artysty, niż obojętność audytorium wobec jego osoby.
sobota, 21 kwietnia 2012
Brunette Models - Impressions of whispers
Na przełomie wieków, a może trochę później, dotarła do mnie płyta Piotra Krzyżanowskiego "Impresje szeptów". Byłem nią zachwycony i w jakiś sposób dumny, że oto nasi rodacy potrafią nagrywać tak eteryczną, a jednocześnie, paradoksalnie, silnie działającą na refleksję muzykę. Po jakimś czasie (nie zawsze śledziłem uważnie muzyczny rynek) okazało się, że Piotr występuje obecnie pod pseudonimem Brunette Models, a płyta dostała uniwersalnie brzmiący tytuł "Impressions of whispers". Całe szczęście te odejście od polskiego nazewnictwa dotknęło tylko warstwy formalnej projektu, a nie samej muzyki. Ta uważam, dalej jest najwyższych lotów i lepiej reprezentowałaby polski dorobek artystyczny w świecie, niż jakiś koszmar pt. "Wiedźmin II". Niezależnie od tych pozamuzycznych, kosmopolitycznych rozważań, omawianej muzyce Piotra warto poświęcić odpowiednią porcję uwagi. Rzadko bowiem udaje się w praktyce, tak wyważona mieszanka liryzmu, niedopowiedzenia czy grania na subtelnościach. Słuszne proporcje między odcinkami dźwięków bardziej intensywnych, a wykorzystywaniem w kompozycji ciszy. Chociaż większość nagrań zabarwiona jest silną melancholią, to przy jej słuchaniu osiągany jest efekt satysfakcjonującej relaksacji. Być może dzieje się to na skutek użycia ciekawych sampli typu odgłosy ptaków, czy męsko - damskich dialogów? Nie wiem na pewno w jaki sposób muzyk to robi, ale za istotny uważam fakt że osiąga cel. A jest nim pewne uzależnienie słuchacza. Ma tu zastosowanie zasada P.T.O. - "Please Turn Over", czyli lekko anachroniczna zachęta do ponownego odtworzenia dysku. I zdarza mi się spędzić przy tej muzyce cały wieczór, kilkakrotnie odtwarzając ją ponownie. Świetnie się słucha "Impressions..." na słuchawkach. Nie chodzi mi tym razem o wychwycenie technicznych niuansów, stereofonicznych bajerów, choć tych też nie brakuje, co o porządne zanurzenie się w niezwykły klimat całości. Obok Marcina Bocińskiego który niestety, ostatnio woli robić zdjęcia niż nagrywać nowe płyty, jawi mi się Krzyżanowski jako najciekawszy polski przedstawiciel ciepłego ambientu. A jednak Piotr obok zwolenników ma również przeciwników. Wnioskuję mimo wszystko, że to zdrowy objaw, bo nie ma nic gorszego dla artysty, niż obojętność audytorium wobec jego osoby.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
dziękuję
OdpowiedzUsuń