czwartek, 1 marca 2012

Bernd Kistenmacher – I feel like a painter who works with sound colors



English version below
 
Bernd Kistenmacher - znany niemiecki kompozytor muzyki elektronicznej, autor ponad 20 płyt, aktywnie koncertujący. Chętnie zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań.

D.K.: Jak się zorientowałem Bernd, nie ma zbyt wielu wywiadów z Tobą po polsku, dlatego wybacz  jeżeli pytania będą się powtarzać z tymi jakie udzielasz w innych rozmowach z dziennikarzami zachodnimi. Część pytań napisał mój kamrat Mariusz Wójcik, znany w Internecie propagator muzyki elektronicznej.

D.K.: Wiem że na początku słuchałeś Pink Floyd, Tangerine Dream, Klausa Schulze. Byłeś głównie dziennikarzem, robiłeś wywiady. Ale pewnego dnia poczułeś że też możesz dać coś z siebie jako muzyk?
  
B.K.: Nigdy nie byłem prawdziwym dziennikarzem w tamtym okresie. Pisałem tylko raporty o syntezatorach i muzyce elektronicznej dla lokalnej audycji radiowej. Byłem tylko fanem muzyki elektronicznej, któremu udało się odkryć wiele muzyki od  Aphrodite’s Child do Pink Floyd. To były czasy gdy byłem młody, kiedy muzyka ta była bardzo świeża i nowa niż cokolwiek innego, co słyszałem do tej pory. Były to początki lat 70. Wtedy też odkryłem Tangerine Dream i Klausa Schulze i to zmieniło moje życie.  Zacząłem śledzić wszystko co miało związek z tzw. szkołą berlińską. Pod koniec lat 70. w muzyce zaczynała się era punk rocka, a syntezatory stały  się tańsze i bardziej wszechstronne. Wielu artystów mogło je wtedy kupić i zastosować w swojej twórczości, czego przykładem był rozkwit zespołów pop, szeroko wykorzystujących te instrumenty w studio. Był to jednocześnie koniec muzyki elektronicznej i jej aury, czegoś wyjątkowego. Przestała być elitarna. Wielu weteranów tej sceny zaczęło też zmieniać sposób myślenia i koncentrowało się na innych stylach muzycznych. Nie chciałem tego i w wieku 21 lat zacząłem stawiać pierwsze kroki w eksperymentach dźwiękowych, zawsze starając się nawiązywać do dorobku "starej" el-muzyki. Moim zdaniem wiele jeszcze było do powiedzenia, dlatego chciałem dodać coś od siebie.
  
M.W.: Bernd, czym właściwie dla ciebie jest muzyka?
  
B.K.: Dla mnie, muzyka to sposób wyrażenia siebie i swoich uczuć, ale także szansa ucieczki. Mogę "mówić" o moim widzeniu świata i odczuciach nie wymawiając jednego słowa. Mogę malować swoje własne obrazy. Poza ludźmi, których kocham, muzyka jest najważniejszą częścią mojego życia.
 
D.K.: Zadebiutowałeś piękną płytą Head - Visons. To był dojrzały projekt. Czy dostajesz jeszcze czasami listy od fanów którzy wspominają tą muzykę?
 
B.K.: Head-Visions był wstępem do mojej kariery. Kiedyś jeden z fanów napisał o nim, że jest "najlepszym albumem Klausa Schulze, którego Klaus nigdy nie nagrał". Jestem z tego dumny, gdyż był on w tych czasach moim wielkim bohaterem. Od czasu do czasu, ludzie reagują na tą muzykę, jak można się przekonać np. na YouTube. Zapewne niebawem zwrócę uwagę na tą płytę ponownie.


M.W.: Opowiedz o swoich muzycznych inspiracjach. Wszyscy dobrze wiemy o Twojej miłości do muzyki weteranów sceny EM. Ale czy Bernd Kistenmacher słucha innej muzyki?
 
B.K.: Wspomniałem o tym nieco wcześniej. Po wielu latach śledzenia ich, przyszedł czas na  odejście od tego. Musiałem odnaleźć własną drogę. Długa przerwa pomogła mi  być bardziej szczerym wobec tego co czuję i sobie życzę. Dziś łatwiej mi wyartykułować moją muzykę jak nigdy przedtem. Nie boję się już nie brzmieć jak muzyk "szkoły berlińskiej", który żyje przeszłością. Nie chcę tego. Ciągle nie jestem jeszcze odpowiednio radykalny. Wiem to. Ale znalazłem własną drogę. To pewne. Nie słucham zbyt wiele innej muzyki, może poza "bla bla bla" z radia. Lubię muzykę filmową, z której bardzo mi się spodobała ścieżka dźwiękowa do filmu "Incepcja". Najlepsza muzyka, jaką słyszałem od 10 lat.
 
D.K.: Celebrowanie nastroju, pewne dostojeństwo słyszalne w Twojej muzyce, czyj to wpływ?
 
B.K.: Lubię tworzyć rodzaj melancholijnego majestatu w mojej muzyce. Nigdy nie byłem sympatykiem minimalizmu w muzyce elektronicznej. Wolę brzmienie, które porusza umysł. Coś, co lubisz zagrać głośno i co cię chwyta (mam nadzieję).
  
M.W.: Myślę iż Twoja muzyka ma terapeutyczne oddziaływanie, gdyż ilekroć sięgam po Twoje kompozycje te bardzie hipnotyczne, zawsze się uspokajam. Twoje el dźwięki wprowadzają mnie w stan przyjemnego odrętwienia. Powiedz mi Bernd, jak to jest tworzyć tak kojące dźwięki? Na czym polega komponowanie w Twoim przypadku? Czy są to dźwięki gdzieś zanotowane na PC komputerze,  a potem rozwijane w studio, czy to polega na zupełnie spontanicznym tworzeniu tak jak kiedy twórcy live Electronic music (smile)?

B.K.: Niemożliwym jest wyrazić to odpowiednimi słowami. Jak opisać czym jest miłość i co ona oznacza? To samo jest z muzyką. Poza wszystkim co można opisać słowami i liczbami są emocje, o których rozmawiamy. Emocje są lub ich nie ma. Ważne jest aby nie ignorować uczuć, które mam w danej chwili. Próbuję to wyrazić. Ostateczny rezultat jest spontaniczny i kontrolowany tylko przez moje emocje. To dla mnie bardzo ważne. Gdy mam pomysł, staram się go natychmiast zapisać. Dni całkowitej improwizacji odeszły. Zatem próba zatrzymania chwili, jej nastroju, uczuć, opisuje mój sposób komponowania dzisiaj. Później wszystko składam w całość, np. aby stworzyć coś w stylu "Antimatter", koryguję, dodaję, zmieniam. Ważne jest, że gram wszystkie pomysły nie myśląc o nich. Nie robiłem tego w przeszłości i mam nadzieję, że wychwycisz różnicę. Próbuje nadać znaczenie dźwiękom. Możesz opisać to jako nastrój i zgodzę się z Tobą. Każdy obraz ma w sobie nastrój. Czuję się więc jak malarz, który maluje dźwiękami.

D.K.: Zauważyłem że lubisz komponować długie utwory które wypełniasz pozytywnymi brzmieniami, niczym murarz ubytki w tynku dobrą zaprawą. Rozumiem że jesteś optymistą?
  
B.K.: Moje kompozycje są teraz krótsze niż wcześniej. Może nie aż tak krótkie? W każdym bądź razie czasy 35-minutowych improwizacji odeszły.  “Let It Out!” jest bardzo nietypowy dla mojej współczesnej twórczości, ale był pomyślany jako nawiązanie do 40-lecia "szkoły berlińskiej". To zdarzyło się tylko raz i dlatego, że byłem o to poproszony. Jednak jeśli dłużej tego posłuchasz, usłyszysz różne motywy - to nie jest tylko jedna długa kompozycja, ale zbiór wielu części, które złożyłem w całość. To samo jest z “Antimatter”. Możesz tego posłuchać od początku do końca, albo poszczególne części jak osobne utwory.
 Mój optymizm... Muszę być optymistą. Zawsze ryzykowałem, ale bylem przekonany do moich idei. Jak miałbym pracować nie będąc optymistą? Mimo tego, moje widzenie świata jest mniej wesołe. O wiele mniej. Wypełnianie luk w mojej muzyce jest jak wypełnienie ich w moim życiu.
 
M.W.: Czy w tych czasach tak niszowa muzyka ma popyt? Jak odbierasz to z perspektywy kompozytora? Ja, jako recenzent i fan tej muzyki, spotykam się tu w Polsce z obojętnym postrzeganiem takiej muzyki. Jak widzisz Bernd szanse w promowaniu tej niszowej muzyki?
  
B.K.:  Nie widzę innych okazji i sposobności aby promować moją muzykę jak tylko w ten sposób co inne dziedziny życia. Muszę pracować i jeszcze raz pracować. Wymyślanie nowego, to tylko jedna część gry. Realizacja, czynienie ich rzeczywistymi to druga strona medalu. Zgadzam się - muzyka elektroniczna to niszowa muzyka. Zawsze taka była. Większość ludzi woli muzykę ze słowami, śpiewem, przekazem. EM tego nie zapewnia. Wydaje się, że większość ludzi nie czerpie przyjemności z wymyślania swoich własnych dodatków do muzyki, którą słyszą. Jest jak jest. Ale nie jest to prawdziwy powód do jej akceptacji lub nie. Jako kompozytor powinieneś wierzyć w swoją pracę. Pozwól potem, żeby rzeczy toczyły się własnym biegiem - ty jesteś przekonany do tego. Wielu ludzi z pewnością dostrzeże Twoją szczerość. Może to jeden powód tego wywiadu? Zawsze poszukiwanie nowych możliwości ogranicza kreatywność, skupiasz się na złych rzeczach. Lepiej wszystko to ignorować i skupić się na pracy. Potem potrzeba odrobinę szczęścia - ale tego też nie możesz kontrolować.
 
D.K.: Widzę na zdjęciu koncertowym w Twoim zestawie Minimooga. To wspaniały instrument, powiedz jaki osprzęt teraz preferujesz?
  
B.K.: Obecnie używam więcej urządzeń cyfrowych i syntezatorów typu virtual-analog, DAW i pluginów VST. “Antimatter” jest tego przykładem. Na scenie wciąż używam klawiatur - od stacji roboczych do instrumentów solowych. Nie tęsknię za Minimoogiem, bo "ta pani wciąż umie śpiewać". Gram na nim tu i tam, nawet na kilku ścieżkach “Antimatter”, ale znacznie mniej niż dawniej. Jestem teraz bardziej otwarty na wszystko, co pozwala mi odnaleźć właściwe brzenie w danym momencie.

M.W.: Bernd, jak to jest być wiernym swojej pasji? Wiem że kilka lat temu wycofałeś się z komponowania muzyki... (2001-2008). A jednak zamiłowanie do komponowania zwyciężyło... Powiedz, co zadecydowało o kontynuowaniu Twojej kariery el muzyka?

B.K.: Zawsze staram się być szczery. Także wobec siebie samego. W 2001 roku osiągnąłem punkt, w którym miałem już dosyć całej sceny muzycznej. Zainwestowałem w nią zbyt dużo wszystkiego - energii, pieniędzy, nadziei. Mój label zbankrutował, miałem kilka okropnych doświadczeń na scenie, nie byłem w stanie tworzyć nowej i dobrej muzyki. Ta szczerość doprowadziła do tego, że przestałem grać. Wróciłem do normalnego życia, pracy, zawodu, itp. Myślałem, że już wszystko jest za mną, ale tak nie było. 6 czy 7 lat temu potrzeba komponowania wróciła ze zdwojoną siłą, bardziej niż się spodziewałem. Znowu zmieniłem swoje życie, wróciłem do niego z nową płytą i koncertem. Miało to miejsce w 2009 roku. Patrząc z perspektywy czasu, straciłem nieco miejsca na scenie "starej" elektroniki, wszystko z powodu mojej absencji, ale nie przejmuję się tym ponieważ artystycznie czuję się znacznie lepiej niż przedtem. Czasami opłaca się zatrzymać wszystko na chwilę. Kto zresztą wie, co jest dobre a co nie?

D.K.: Masz za sobą kilka koncertów w ub. roku i już w tym. Jak  je oceniasz?
 
B.K.: Niewiele mogę o tym powiedzieć. Wyprzedałem wszystkie występy, a ludziom generalnie się podobało. Muzyka elektroniczna na żywo jest trudna - patrzysz na kogoś za klawiaturami i to wszystko. To byłoby dobre w katedrze pełnej świec (lubię ten pomysł), ale na normalnym koncercie to za mało. Robisz zatem wszystko jak na koncercie rockowym albo popowym, ze światłami, laserami i temu podobnymi rzeczami ale bez rocka. Żyjemy w czasach wizualizacji. Ludzie chcą zobaczyć - nie tylko posłuchać. Wszystko to z trudem nadaje się do EM i jest to jeden z powodów moich rzadkich koncertów.
 
D.K. Słucham Celestial Movements, Let It Out! i Beyond The Deep. Mam wrażenie że muzyka jaką tworzysz w ostatnich latach jest równie pełna tej wewnętrznej energii jak starsze nagrania. Jakie masz plany na przyszłość?
  
B.K.: Wolę mówić o rezultatach i faktach niż o planach. Jestem nieco zabobonny myśląc o tym wszystkim. Oczywiście “Antimatter” nie jest moją ostatnią płytą, będą również kolejne koncerty. To czego naprawdę teraz chcę, to wrócić do studia i zabrać się za nową muzykę. Tylko dla siebie. Nie mogę się doczekać efektów - to jak podróż do nie odkrytego jeszcze świata.
 
DK. & M.W.: Dziękujemy za wywiad i życzymy powodzenia.
 
B.K.: Dziękuję za wywiad. Wysyłam życzenia i pozdrowienia dla wszystkich, którzy was czytają i mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się przy okazji koncertu w Polsce.




English version:

D.K.: If I'm well informed there is not so many interviews with you in Polish, so please forgive me if the questions will be similar to the questions you answer in other discussions with foreign   journalists. Some of the questions were written by my friend Mariusz Wojcik - well known in the web Polish EM popularize.

I know that you listened to Pink Floyd, Tangerine Dream and Klaus Schulze at the beginning of your carrier. You was a journalist, led interviews. But one day you felt that you can give something of yourself as a musician?

B.K.: I have never been a real journalist in those days; beside writing some test-reports for a local radio show about Synthesizer and E.M. I was only a fan of electronic music. I was at least gifted to discover all that music from Aphrodite’s Child to Pink Floyd, when I was young and when this music was really new and different to everything, I had ever heard before. This was in the beginning of the 1970s. Then I discovered the music from Tangerine Dream and Klaus Schulze and this changed my life. I followed to everything, which was called Berlin School of electronic music. At the end of the 70s, Punk Rock began to dominate the musical world and also, synthesizers became less expensive and more versatile. So many artists where able to buy and use this machines and you could see also mainstream Pop-bands, who used Synthesizers for their performances or in the studios. So this was the end of electronic music and his touch of being something special. It was no longer an elitist thing.  Also the old “heroes” started to change their minds on this and focused on other kind of music. I didn’t want to except this and with the age of 21; I started to make my own first synthesizer-experiments and always with the approach to keep the “old” E.M. alive. In my opinion the final story about this wasn’t told and I wanted to add something on this.

M.W.: What exactly means the music to you, Bernd?

B.K.: To me, music is THE chance to express my feelings and also to escape. I can “speak” about my sight of the world or about my feelings without saying one word.  I can create my own pictures like a painter. So beside the people which I love, music is the most important part in my life.

D.K.: Your debut was a beautiful "Head - Visons" album. It was a very mature project. Do you still get letters from fans who remember this music?

B.K.: Head-Visions was very initial to my musical career. One fan wrote: “the best Klaus Schulze-album Klaus Schulze never has done”. That made me very proud, because Klaus Schulze was my hero in those days. From time to time, people still react on this music as you can also see on YouTube for example. So I think the day is not so far away, that I will put some attention on this album again.

M.W.: What are the most important of your inspirations? We all know about your love to EM scene veterans. Do Bernd Kistenmacher listen to different music?

B.K.: I talked a little bit about that fact in the questions before. After many years of “following”, the time had come to depart from of all this. I had to find my own way. A long break in my life helped me very to become more honest about my own feelings and wishes. Today I am more able to articulate my music as ever before. I have no longer the fear to sound not again like a berlin school musician, living in the past. I don’t longer want to. I am still not yet radical enough. I know this. But I have found my way. That is for sure. I listen not very often to other music. Maybe some typical “blabla” which comes out of the radio. I like film music and the music which I mostly appreciated was the soundtrack to “Inception”. The best music I had heard for 10 years.

D.K.: Celebration of the mood, a certain grandeur heard in your music - whose is the impact?

B.K.: I like to create a kind a melancholic majesty in my music. I never was a big friend of minimal electronic sounds. I prefer a kind of mind blowing sound. Something you like to play loud and something what moves you (I hope).

M.W.: I think that your music has a therapeutic effect, because whenever I listen to your compositions, especially these more hypnotic, I always calm down. Your sounds bring me into a pleasant state of numbness. How is it that you are creating so soothing sounds? How is composing for you? Are these the sounds recorded somewhere in the computer, and then developed in the studio? Is this a spontaneous creation or something like the old live EM performances?

B.K.: It is impossible to say everything in adequate words. Try to describe, what “love” means to you and what it means generally? The same is with music. Beside everything what can be described with numbers or notes or commands is at least emotion, what we are talking about.  And emotion is there or it is not. But important is that I try not to ignore the feeling, which I have in a special moment. I try to express that feeling. So the musical result is mostly spontaneous and only controlled by my emotions. This is very important to me. If I have an idea and I try to capture it immediately. So the days of purely improvised electronic music are over. It means not enough to me. So keeping the moment and focusing on the mood and trying to do the possible best with that I idea, describes a little bit the way, how I compose today. Later, if I put everything together, to create something like “Antimatter” for example, I do of course corrections or additions. But important is that I keep and play all ideas for melodies or motifs without thinking about them. I never did this in past and I hope that you can hear the difference. The point is that I try to give sounds a meaning. You describe this as mood. I agree with you. Every “picture” has a kind of mood. So I feel like a painter who works with sound colors.

D.K.: I noticed that you like to compose long tracks filled out by the positive sounds, just like a mason who fills the cavities in the plaster with a good mortar. I understand that you're an optimist?

B.K.: I think my tracks are shorter than ever before. Maybe not short enough?  But the time of 35 minutes long improvisations is over. I mean “Let It Out!” is very untypical for my recent work and it was conceived as a reference to 40 years of Berlin School. And this happened only, because I was asked for. But if you listen more carefully to that music, you can discover the different motifs and breaks. It is at least not one long track but a collection of many different parts which I put together. Same is with “Antimatter”. You can listen to it from the beginning to the end but you also separate parts and recognize them as single tracks.

About my optimism. I must be. I ever had a life full of risks, I was taking. and only this because I was convinced by my ideas.  How could I do this, if I would not be optimistic but to be honest, my sight of the world is much less optimistic. Much much less. So filling gaps in my music is like filling gaps in my life.

M.W.: EM is a niche music. Is there a demand on it? What do you feel as a composer? I, as a reviewer and fan of this music, I meet here in Poland a neutral perception of this music for most people. What opportunities do you see in promoting this niche music?

B.K.: I see no other opportunities to promote my music as I recognize in all other parts of life. I must work, work , work. Creating new ideas is only one part of that “game”. Realizing it – or better – let them become reality, is another one. I agree with you. Electronic music is niche music. It will ever be one. Most people like music with lyrics and a message. E.M. does not provide this. So the most people seem to have no fun in making own additions to this music. It is like it is. But this is not the true reason for acceptance or not. The only thing you can do as a composer for example is believing in your own work. Let only then things out if you are totally convinced by the result. I am sure that many people will recognize your honesty. Maybe this is also one reason for this interview? Always looking around for new opportunities prevents you to be creative. You put the focus on the wrong things. It is better to ignore all this opportunities outside and to concentrate on your work. The rest needs a little luck. Also another point you cannot control.

D.K.: I see the Minimoog synthesizer on the picture of your concert. It's a great instrument. Tell me what equipment do you prefer now?

B.K.: Today I use more digital and virtual-analogue equipment and also DAW-based recording with VST-Plug-ins. “Antimatter” is a good example for. On stage I still like to use several keyboards – from workstations to solo-synthesizers. I would miss my Minimoog there because this “lady” is still able to “sing”. I played him here and there also on some tracks of “Antimatter”, but much shorter as in earlier times. Today I am more open to all this and I like to use everything what helps me to find the right sounds for the right moment.

M.W.: How do you feel being true to your passion? I know that a few years ago you stopped composing but after some time, your passion for composing won. Please tell me, what decided to continue your career as EM musician?

B.K.: I always try to be honest. Also to myself. In 2001 I had reached a point in my life where I was totally fed up with the whole musical scene. I had invested too much of everything. Too much energy. Too much money. Too much hope. So my record label was bankrupt, I had made terrible experiences on stage and I was not longer able to add some new and good music. So I was honest enough to stop with all this. I returned into a normal life with a normal job etc. I thought that everything was behind me but it wasn’t. 6 or 7 years later the wish to make music again returned. And it returned stronger than I had expected. So I changed my life again and returned with a CD and a concert. This happened in 2009. Looking back I must say that I lost some terrain in the old E.M. scene because of my absence but I don’t care too much about this fact because I feel much better today with my musical result than ever before. So sometimes it can be the right step to stop with everything for a while. Who knows what is good or bad???

D.K.: You have had several concerts in the last year. How would you rate them?

B.K.: I cannot say so much about this. I had sold out concerts and the people mostly liked what I did. Electronic music on stage is always difficult. Only watching somebody sitting behind his keyboards would be good for a performance in a cathedral full of candles (an idea which I like very) but in a normal concert situation, this is too less. So you do something  like a rock- or pop concert with a stage, lights, lasers and more but without rock music. We live in visual times. People like to see and not only to listen. So this all makes it very difficult to put E.M. on stage and is also one reason for my rare concerts.

D.K. I'm listening to Celestial Movements, Let It Out! and Beyond The Deep. I have a feeling that the music that you create in recent years is full of internal energy as your older recordings. What are your future plans?

B.K.: I like more to talk about results and facts but not about plans. I am a little bit superstitious about those things. But of course “Antimatter” was not the last CD and I hope that there will also be other concerts. What I really plan at the moment is to return into my studio and producing new music. Just for myself. I can’t hardly wait for the result because all this is like a journey into undiscovered land.

D.K. & M.W.: Thank you for the interview and we wish you good luck!

B.K.: I have to say thank you for the interview. I send my wishes to all of your readers and I hope to meet you one day at a concert in Poland.

Questions asked by Damian Koczkodon and Mariusz Wojcik.



1 komentarz:

  1. Ciekawy wywiad. Szkoda, że Bernd Kistenmacher jest tak stosunkowo mało znany szerszemu odbiorcy. Do jego płyt można dotrzeć przez torrenty, ale jak ktoś chce mieć oryginały, to te płyty są całkiem drogie i dość niedostępne.
    Muzykę Kistenmachera poznałem stosunkowo niedawno, ale bardzo mi ona odpowiada. Ma stosunkowo wolne tempo, jest refleksyjna i niebanalna - mnie bardzo porusza.

    OdpowiedzUsuń