Władka Komendarka, weterana polskiej muzyki rozrywkowej, poznałem osobiście na jego tegorocznym koncercie w Olsztynie w ramach Elektronicznych Pejzaży Muzycznych. Bardzo chętnie odpowiedział mi na kilka pytań.
- Melomani dobrze znają Twoje wcześniejsze dokonania. Masz nazwisko, które jest swoistą marką wartościowej muzyki, ale nie stoisz w miejscu. Fani z niecierpliwością oczekują płyty "Unexplored Secrets Of REM Sleep". Materiał ten nagrany został z dużo młodszym Przemkiem Rudziem. Możesz przybliżyć kulisy tej współpracy?
W.K: Tak. Przemek napisał do mnie gdzieś około pół roku temu. Dał taki pomysł czy nie można by było nagrać wspólnie jakiegoś materiału. Ja odpisałem i zgodziłem się na to. Ciekawe, że wcześniej kompletnie Przemka nie znałem, nawet od strony muzycznej, a poznałem go dopiero jak grałem swój koncert w gdyńskim klubie "Ucho" w 2010 r. Jeszcze nie mieliśmy wtedy wydawcy, ale po zrobieniu jednego utworu znalazł się - jest nim firma Generator z Izabelina.
Miałem w tym czasie dużo pracy nad moimi płytami, ale tak sobie pomyślałem - dlaczego nie? Zawsze we dwoje można materiał zrobić szybciej i na dużym luzie, a założenie było jedno, zresztą takie tylko wchodziło w rachubę, że się nie spotykamy, tylko cały materiał tworzymy przez Internet przesyłając pliki wave itd. I tak to wszystko zostało stworzone. W tej chwili mastering materiału jest już prawie na ukończeniu i płyta na pewno ukaże się w tym roku. Cały czas moim marzeniem było to, że gdyby kiedykolwiek doszło do współpracy z innym artystą na odległość, to taki artysta musiałby być do tego przygotowany technicznie, itd. I tego się obawiałem. Ale muszę powiedzieć, że praca była szybka, bardzo sprawna i skuteczna. Ja wiedziałem, co do mnie należy. Od razu miałem wizję, co chcę zrobić, a Przemek tak samo wiedział, co do niego należy bez żadnych wcześniejszych ustaleń. To jest przykład na to, że na odległość można zrobić materiał muzyczny w szybkim tempie i skutecznie w dobie 21-wieku, nie spotykając się fizycznie w ogóle, ale muszą być odpowiedni ludzie. Tacy, którzy czują temat i pracują, jak ja to mówię w przenośni "na podobnych falach".
- Byłem widzem i słuchaczem kilku Twoich koncertów. Ciekawie łączysz odległe motywy, skrajne emocje, grając przed publicznością dajesz z siebie wszystko. Deklarujesz całkowitą spontaniczność w czasie rzeczywistym. A jednocześnie słychać wyraźnie, że bardzo dobrze wiesz, co chcesz zagrać i robisz to z pasją. Jak do tego dochodzi?
W.K: Nie wiem jak do tego dochodzi, taki się urodziłem i nie mam żadnych trudności, żeby w czasie rzeczywistym stworzyć na scenie coś nowego w danej chwili i nawet w różnej stylistyce. Wiem jak to się robi, ale wiadomo, nie wszyscy do tego się nadają, bo muszą godzinami i dniami pracować, żeby coś stworzyć i wystawić utwór na koncercie.
- Wiem, że nie lubisz oglądać telewizji, drażni Cię świat polityki. Na świetnej płycie "Zeta Reticuli IV" wydanej w 2000 r. przemyślnie miksujesz wypowiedzi znanego polityka. To genialne połączenie nowoczesnych rytmów, klimatów techno i satyry na skrzywiony świat. Czy ta muzyka to był głos protestu zmęczonego absurdami człowieka?
W.K: Tak, masz rację. Ta muzyka to głos protestu, ale i wyśmiewanie się z naszej prymitywnej cywilizacji, która uważam - jest bardzo uboga i chaotyczna. Nie rozwija się w odpowiednim tempie i kierunku.
- Niedawno wydałeś nową płytę "Chronovizor”. Zawiera nowy materiał?
W.K: Tak. 5 maja tego roku wyszła nowa płyta Chronovizor. Wydana w brytyjskiej firmie Noecho Records, jest utrzymana w różnej stylistyce, ale o inklinacjach w stronę experymentów dźwiękowych. Ta płyta ukazała się tylko na rynku brytyjskim, nigdzie więcej.
- Zdarza się, że grasz koncert akustyczny. Czego można się po nim spodziewać, jaki masz wtedy repertuar?
W.K: Jeśli chodzi o koncert akustyczny, to jest to prawie zawsze materiał tworzony w czasie rzeczywistym, tylko na danym koncercie, czasami zagram jakiś cover, różnie to bywa. Czasami wrócę do 19-wieku i sposobu grania w tamtych latach.
- Jesteś bardzo elastyczny, lubisz grać dla różnej publiczności. Który koncert wspominasz do dziś najmilej?
W.K: Do dzisiaj najmilej wspominam takie koncerty, które są grane dla większej masy odbiorców, tak jak było w Szczecinie dwa lata temu. Ponad 100 000 ludzi - to był festiwal!
- Czy masz chęci i czas na słuchanie innej muzyki niż Twoja, a jeśli tak, to czego słuchasz?
W.K: Słucham głównie muzyki obcej tylko z anteny radiowej Trójki i wybrane audycje prezentujące progresywny rock i elektronikę, ale też i jazz. Słuchając programuję swoje lasery na inne figury, itd.
- Aktywnie działasz: wydajesz płyty, bierzesz udział w koncertach, podejmujesz współpracę z innymi. Czy masz jakieś niespełnione marzenia?
W.K: Moim wielkim marzeniem jest żeby świat był inny: bardziej szczery, normalny a nie fałszywy i szybko się cywilizacyjnie rozwijał wraz z muzyką, która w tym czasie powstaje.
- Jesteś doświadczonym, życzliwym i otwartym dla innych ludzi człowiekiem. Co mógłbyś doradzić młodszym kolegom, pragnącym tworzenie muzyki uczynić swoją główną życiową pasją?
W.K: Trochę takich listów mailowych dostaję od ludzi, którzy wysyłają swoje produkcje. Mówię im wtedy jak ja to widzę i doradzam im, co mają zrobić, żeby było jeszcze lepiej. Ale uważam też, że ludzie powinni dużo razem grać żeby nauczyć się dyscypliny pracy w zespole i grać dużo, jak tylko można w czasie rzeczywistym na scenie - to naprawdę pomaga, a nie utrudnia.
Jestem świeżo po wysłuchaniu Twojej nowej płyty "Chronovizor". To dobry materiał - dowód że jesteś w znakomitej formie. Wiele też obiecuję sobie po wspólnej płycie z Przemkiem. Życzę Ci, aby wena twórcza nigdy Cię nie opuściła i abyś dalej komponował dużo dobrej muzyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz