"Tajemnice Horyzontu" wydał Polton w 1992 roku. Mam szczególny sentyment do tej płyty Władysława Komendarka, ponieważ była ona jednym z pierwszych kompaktowych krążków w mojej kolekcji. Potem, przez kolejne 20 lat, przewinęły się ich setki, ale z tym wiąże się trochę osobistych wspomnień. Pamiętam tę radość, być może niezrozumiałą dla obecnego młodego pokolenia totalnie utopionego w stratnej kompresji mp3, gdy po latach słuchania monofonicznego radia, potem szybko trzeszczących analogowych płyt, wreszcie doczekałem się dobrze brzmiącej elektroniki w cyfrowej postaci. No i ta satysfakcja, że rodzimy twórca muzyki zwanej czasami elektronicznym rockiem, wydaje ciekawe nagrania. Komendarek z początku lat 90. to romantyk. Słychać to prawie we wszystkich układanych przez niego melodiach. Towarzyszy im nie zawsze harmonijny akompaniament. Ale te dysonanse wynikają bardziej z poszukiwań nowej formuły, niż z lekceważenia warsztatu, który muzyk od dawna miał opanowany. Istotny jest też fakt, że "Tajemnice Horyzontu" to właściwie składanka nagrań z lat 80. Brak spójności i idei przewodniej, rekompensuje użycie dużej ilości sampli, które w 1992 roku brzmiały bardzo świeżo. Artysta używa też często charakterystycznego dla tamtych lat "komputerowego" automatu perkusyjnego Nie można odmówić Komendarkowi pomysłowości w nasycaniu poszczególnych kompozycji atrakcyjnymi np. orientalnymi akcentami. Moje uznanie budzi też umiejętność budowania klimatu w mini suicie "Budowa nowego świata", czy ciekawe posługiwanie się kontrastami. Swoboda artysty w łączeniu pozornie odmiennych muzycznych gatunków jest do dziś jego wizytówką i najsilniejszym atutem. Świadectwem talentu, który Władek wykorzystuje nieustannie w praktyce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz