Zazwyczaj muzyk pragnie pokazać światu swoje nowe dzieło, przekonany o jego ważności, ale czasami jest inaczej. Zdolny turecki wykonawca Can Atilla postanowił upamiętnić 30 rocznicę istnienia bardzo istotnego dla muzyki elektronicznej zespołu - Tangerine Dream. W 1999 roku wydaje on płytę "Ave" z podtytułem: "Dedicated to the 30th anniversary of Tangerine Dream". Przez pierwszych parę minut początkowej, długiej suity "Time border passengers", może się wydawać, że oto mamy do czynienia z kolejnym klonem T.D., głównie z lat 80. Ale po jakimś czasie okazuje się, że taka opinia może być dla artysty krzywdząca. Bo owszem, przez cały czas trwania muzyki słychać mniej lub bardziej wyraźne nawiązania do kultowej dla co niektórych słuchaczy grupy Edgara Froese, ale to jest coś więcej niż umiejętne naśladownictwo. Myślę, że Can Atilla podkreśla wartość pewnej estetyki, formy wypracowanej przez niemiecki zespól. Jej nośność, dynamikę oraz zdolność uruchamiania ... dolnych kończyn do integracji z często porywającym rytmem. Na pewno chciał również przypomnieć inspirujące brzmienie mellotronu i sztukę wprowadzania audytorium w zachwyt soczystymi sekwencjami. Jego interpretacja motywów znanych chociażby z "Encore", jest więcej niż poprawna. Kilkakrotnie próbowałem oderwać się od słuchania "Japetus dreams", aby zrobić sobie herbatę, ale nie dałem rady. Ta kompozycja ma w sobie siłę pierwowzoru. Ciekawy jest akcent z muzyką inspirowaną Bachem, jak i ognista końcówka "Abarcus". Piękne basowe ostinato nie pozostawi obojętnym żadnego fana elektronicznych pętli i zakręconych modulacji. Ech, piękne, piękne... Tak dobrego wykorzystania inspiracji nie słyszałem od czasu Arcane. Miód na uszy, jak mawiają poeci.
czwartek, 6 września 2012
Can Atilla - Ave
Zazwyczaj muzyk pragnie pokazać światu swoje nowe dzieło, przekonany o jego ważności, ale czasami jest inaczej. Zdolny turecki wykonawca Can Atilla postanowił upamiętnić 30 rocznicę istnienia bardzo istotnego dla muzyki elektronicznej zespołu - Tangerine Dream. W 1999 roku wydaje on płytę "Ave" z podtytułem: "Dedicated to the 30th anniversary of Tangerine Dream". Przez pierwszych parę minut początkowej, długiej suity "Time border passengers", może się wydawać, że oto mamy do czynienia z kolejnym klonem T.D., głównie z lat 80. Ale po jakimś czasie okazuje się, że taka opinia może być dla artysty krzywdząca. Bo owszem, przez cały czas trwania muzyki słychać mniej lub bardziej wyraźne nawiązania do kultowej dla co niektórych słuchaczy grupy Edgara Froese, ale to jest coś więcej niż umiejętne naśladownictwo. Myślę, że Can Atilla podkreśla wartość pewnej estetyki, formy wypracowanej przez niemiecki zespól. Jej nośność, dynamikę oraz zdolność uruchamiania ... dolnych kończyn do integracji z często porywającym rytmem. Na pewno chciał również przypomnieć inspirujące brzmienie mellotronu i sztukę wprowadzania audytorium w zachwyt soczystymi sekwencjami. Jego interpretacja motywów znanych chociażby z "Encore", jest więcej niż poprawna. Kilkakrotnie próbowałem oderwać się od słuchania "Japetus dreams", aby zrobić sobie herbatę, ale nie dałem rady. Ta kompozycja ma w sobie siłę pierwowzoru. Ciekawy jest akcent z muzyką inspirowaną Bachem, jak i ognista końcówka "Abarcus". Piękne basowe ostinato nie pozostawi obojętnym żadnego fana elektronicznych pętli i zakręconych modulacji. Ech, piękne, piękne... Tak dobrego wykorzystania inspiracji nie słyszałem od czasu Arcane. Miód na uszy, jak mawiają poeci.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz