Są dźwięki, których świetnie słucha się wyginając ciało w dyskotece, ale jest też i taka muzyka, która najlepiej dociera do odbiorcy wtedy, kiedy stworzy się jej do tego odpowiednie warunki. Najnowszy projekt Mariusza Dudy "Lunatic Soul - Walking On A Flashlight Beam" (2014) zdecydowanie zasługuje na pewne przygotowanie ze strony słuchacza. Należy poczekać do zachodu słońca i... zgasić światło. Gdy oczy są zamknięte, zwiększa się percepcja pozostałych zmysłów i wyostrza słuch. Więc siedzisz lub leżysz w ciemności, a dobre słuchawki, czy też przyzwoity zestaw kolumn głośnikowych dostarczają ci niebanalnych wrażeń. Mariusz Duda i jego przyjaciele naprawdę mocno się napracowali nad każdym utworem. Co mnie osobiście zachwyca najbardziej - to właśnie te dopieszczone detale, ozdobniki, które rozpoczynają poszczególne utwory, lub spajają kolejne motywy rozwijającego się pomysłu. Po mistrzowsku kreuje nastrój, używając różnych, czasami egzotycznych instrumentów. Choć wielbiciele formacji "Riverside" doczekają się też bardziej rockowych emanacji, to na całej płycie, zgodnie z autorskim przesłaniem, przeważa mroczny klimat. I... słusznie ;). Żaden artysta nie żyje w całkowitym oderwaniu od otaczającego go świata, a polska rzeczywistość jest wyjątkowo masakryczna. Nie będzie więc specjalną niespodzianką, kiedy osobiste wynurzenia autora, przekute na minorową muzykę, spotkają się z przychylnym odbiorem tysięcy melomanów. Podoba mi się również głos Mariusza. Sposób w jaki śpiewa wskazuje, że to człowiek wrażliwy i przyjazny światu. Choć słyszymy angielski tekst, nawet ludzie nieznający tego języka, wyczuwają wszystkie subtelne emocje jakie towarzyszą przekazowi.
Spójne od pierwszej do ostatniej minuty dzieło, pozostawia słuchacza w stanie pozytywnego zachwytu. Dobre, bo polskie :).
Spójne od pierwszej do ostatniej minuty dzieło, pozostawia słuchacza w stanie pozytywnego zachwytu. Dobre, bo polskie :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz