Gdyby mnie spytano:, kto z polskich muzyków grających elektronikę jest od lat najbardziej znanym i aktywnym na scenie muzycznej? Odpowiedź byłaby prosta: Władysław Komendarek. Nikomu nie potrzeba przypominać jego dziesięcioletniej kariery w zespole Exodus, koncertów w Jarocinie, czy udziałach w holenderskich, niemieckich, lub austriackich festiwalach muzyki elektronicznej. Nagrywa również muzykę do filmów i przedstawień teatralnych. Komendarek to żywa legenda polskiej muzyki rockowej, osobowość nietuzinkowa, po prostu gwiazda do dziś lśniąca jasnym blaskiem. I nie szkodzi, że muzyka elektroniczna jest gatunkiem niszowym, bo Władek jak mało kto, ma umiejętność swobodnego łączenia różnych stylów. Ponieważ za kilka dni będzie koncertował na olsztyńskich Elektronicznych Pejzażach Muzycznych postanowiłem wysłuchać kilku jego płyt. Spośród blisko 20 wydawnictw znacząca dla ostatnich 10 lat wydaje się być muzyka z albumu Syndrom cywilizacji. W pierwszych trzech kompozycjach „Krótki zasięg umysłu"Zjednoczone Królestwo Marsa i Księżyca" oraz "Parabola muz (B)" Dziadek Władek gra w dość charakterystycznym dla siebie stylu: łagodne, pełne optymizmu, brzmiące niczym balsam dla duszy melodie. Słychać też głos zniekształcony przez rozmaite efekty, brzmiący przyjaźnie i dobrodusznie. Ciepła muzyka, trochę kosmiczna, z delikatnym rytmem. Artysta dysponuje dużym zasobem sampli, ciągle coś się dzieje – zabawnie i swobodnie płyną dźwięki z głośników. Czasami tekst brzmi jak komunikat robota, a czasami wokalizy robią wrażenie śpiewanych przez bardzo zagubionego w szalonym życiu człowieka. Jest też na chwila na zadumę i poważniejszą refleksję. Począwszy od czwartego utworu "Przerabiacze świata” muzyka powoli, ale nieuchronnie zmienia charakter. Początek jest niewinny jak w poprzednich kompozycjach, ale z minuty na minutę, przekaz staje się bardziej zaangażowany. Delikatne wątki wycofują się do tyłu, a po motywach lekko orientalnego tańca, Komendarek zaczyna opisywać inną rzeczywistość. Rytm jest mniej uporządkowany, z ludzkiej krtani wydobywa się niezrozumiałym języku wyraźna pretensja. Być może w ten sposób artysta wyraża swój protest przeciwko złym ludziom przerabiającym świat na gorsze? Tytułowy "Syndrom cywilizacji” od samego początku nie pozostawia wątpliwości: to mix ciężkiego rocka, gitarowych riffów Dariusza Załuski i śpiewu w manierze heavy metalu z elektronicznymi bulgotami. Zamiast łagodnych przejść - dysharmonia i kakofonia. Trochę szokująca, nerwowa muzyka. Podobnie dzieje się w "Międzynarodowym idiocie". Choć tym razem to dziwna mieszanka techno, trance i dźwięków, jakie wydają czarownicy plemion i… czasami kibice na meczach. Wszystko tu pędzi przed siebie, muzyka nabrała rozmachu niczym ciężki pociąg, który nie umie się zatrzymać."Atrapa wartości” Komunikaty i mocno zakręcona dosłownie wprowadzająca w trans muzyka. Te rytmy w break dance w innym wypadku uznałbym za tandetne, ale w wykonaniu Władka brzmią nawet przyjemnie. W tle, jakby pod tą dynamiczną warstwą, słychać różne dodatkowe motywy. Jedne przeładowanie sekwencji pod koniec utworu na chwilę urozmaica jednorodność projektu. "Wirtualne media” Kolejny z serii utworów, w których nowoczesny beat jest bazą, wokół której grają pozostałe instrumenty. Rytm ten ulega pewnym modyfikacjom, dzięki czemu całość jest strawna. Raz narzucone ostre tempo nie gaśnie do końca. Dziwne pulsacje dominują, co jakiś czas, ozdabiane standardowo modulowanym głosem. "Myślowy bałagan” Ostatnia wizyta w fabryce rytmicznych łamańców. Słychać szybkie przebiegi efektów po kanałach, rozpędzona machina dźwięków być może odzwierciedlać ma szalone tempo życia. Autor wyraźnie okazuje dezaprobatę dla takiego stanu rzeczy np. wtedy, gdy zniekształcony głos mówi: Cywilizacja śmierci. Potem, w manierze trash metalowej wykrzykuje jakieś inne "przemyślenia" a z głośników dobiegają na przemian kontrastowo melodie i brzmienia trochę bardziej przyjazne dla uszu. „Anioły światłości" przypomina niektóre starsze kompozycje. Większa część muzyki to gra na instrumencie imitującym organy. Muzyka monumentalna, koturnowe pady. Czy to reminiscencje starego dobrego świata odchodzącego w niebyt? "Parabola muz (A)" Komendy niczym ze stacji kosmicznej i wracają sentymentalne melodie. Utwór epatuje też grozą, ale w znany od lat sposób. Te napięcie, zagrożenie na przemian z łagodnością a nawet czułością, być może jest być może sposobem na ostrzeżenie przed niszczeniem świata, pięknej planety i dobrych ludzkich cech. Mam wrażenie, że Komendarek stara się połączyć klasyczne wartości odchodzącej w przeszłość łagodnej muzyki z nowymi brzmieniami, pełnymi ogłupiających rytmów. Te zetknięcie się dwóch światów może, ale nie musi się podobać. Na pewno kompozytor osiągnął sukces. Ma licznych fanów w kraju, którzy akceptują takie środki wyrazu. Ja również do nich należę. Umiejętność łączenia tak odległych rodzajów muzyki, to nie lada sztuka a tworzenie rozbudowanych kompozycji, świadczy o talencie i wyobraźni. Cechach niezbyt obecnie popularnych w skomercjalizowanym świecie show biznesu.
Tym bardziej uważam że należy doceniać i popierać twórczość oryginalnych jednostek dających społeczeństwu nieszablonową rozrywkę.
Tym bardziej uważam że należy doceniać i popierać twórczość oryginalnych jednostek dających społeczeństwu nieszablonową rozrywkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz