W życiu można spotkać wiele paradoksów. Jednym z nich jest zawartość płyty E2 - E4 Manuela Göttschinga. Bardzo monotonny zapis, który mimo swego ubóstwa formy i niewielu zmian w treści, jest sam w sobie fascynujący i inspirujący. A przecież niewiele brakowało, aby ta płyta nigdy się nie ukazała. Manu nagrał ją na dwóch ścieżkach, jednego wieczoru 12 grudnia 1981r i odłożył do archiwum. W internecie można przeczytać że "W 1984 roku, jego przyjaciel, Klaus Schulze, szukając materiału do swojej nowej wytwórni, namówił go do publikacji tej sesji. Wspólnie z KDM wymyślono okładkę i podano tytuły poszczególnych części". Jednak sam artysta wyjaśnił mi że to bajka. Manuel wspomina: "Klaus never was a fan of this music - to be honest. And also not of my other solo works. But we just have very different styles". W końcu wytwórnia Inteam tłoczy czarny krążek. Był to bardzo znamienny krok. Choć niektórzy krytycy narzekali na jednostajny charakter suity, okazało się, że ta muzyka spotkała się z życzliwym przyjęciem ze strony fanów i to nie tylko muzyki elektronicznej. Podobno jej fragmenty grano nawet w dyskotekach. To sukces, jeżeli taka specyficzna, niszowa twórczość wychodzi poza ramy swoistego el-muzycznego getta. Bezsprzecznie widać, że sekwencje, powtarzalność i jednostajność w muzyce są dobrze przyjmowane przez melomanów, którzy w swoim życiu też wiele czynności wykonują mechanicznie ;). Mi osobiście, bardzo podoba się druga połowa płyty, gdzie Göttsching udowadnia, że jest mistrzem gitarowych improwizacji. To, co wydobywa się mu spod palców, jest po prostu niesamowite. Ślizga się po strunach w jakimś niebiańskim transie. Mówię całkowicie poważnie: on się po to między innymi urodził, aby spłodzić te gitarowe solo. Jest tak sugestywne, że nie potrafię podejść do tej gry obiektywnie. Doskonały Freestyle! I chyba nie jest to tylko moje zdanie. Płytę wznawiano wiele razy, są nawet wydania nieoficjalne. Zainteresowanie muzyką z E2 - E4 wykazali pod koniec lat 80 ludzie grający techno i house, powstało sporo remiksów i przeróbek, z których kilka krąży po sieci. Żadna jednak nie dorównuje oryginałowi. Do inspiracji tą muzyką przyznaje się sam Steve Hillage. Można więc powiedzieć, że jest to kultowe wydawnictwo. Minimalizm, który mocno poruszył świat.
W późniejszych latach Manu wydaje jeszcze wiele pięknej muzyki, ale ta z E2-E4 jest wyjątkowa. Zrytmizowana mechaniczność w melanżu z emocjonalną ekspresją rodzi nową muzyczną jakość.
W późniejszych latach Manu wydaje jeszcze wiele pięknej muzyki, ale ta z E2-E4 jest wyjątkowa. Zrytmizowana mechaniczność w melanżu z emocjonalną ekspresją rodzi nową muzyczną jakość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz