wtorek, 1 października 2013

Władysław Komendarek - Przebudować tę prymitywną cywilizację




  Rok temu, w dniach 29-30 września 2012 roku odbył się w Pruszczu Gdańskim Festiwal Muzyki i Sztuki "Robofest". Podczas tej uczty dla miłośników muzyki elektronicznej, spotkałem wraz z moim kolegą Mariuszem Wójcikiem znanego polskiego muzyka - Władysława Komendarka.  W zacisznym pokoju hotelu "Pod Lipami" przegadaliśmy w trójkę wiele nocnych godzin. Fragmenty tego spotkania w formie wywiadu rzeki, za zgodą Władka Komendarka prezentujemy poniżej. Wywiad będący rekonstrukcją kilku plików mp3 nie ma wyraźnego początku ani końca, ale zawiera wiele ciekawych dla melomanów faktów z życia legendy polskiej muzyki. 

   Damian Koczkodon: Władku, rozmawialiśmy na temat Exodusu i tej innej płyty, która podobno (jak Jacek Ciołek mówił)  jest lepsza niż "Najpiękniejszy dzień". Jaki był tytuł tej płyty?

Władek Komendarek: Tytuł tej płyty "Nadzieje i niepokoje". Materiał zrobiony w latach  1977/78. To była nasza pierwsza taka od  serca, skomponowana suita  przez zespół…

Damian: Ten materiał wydany jest na płycie długogrającej?

  Władek: Jest to materiał wydany na płycie. Wydała to firma "Metalmind", w jednym pudełeczku 5 naszych płyt i jeszcze plus płyta DVD... Jeszcze z 10% naszego niewydanego materiału, Andrzej Puczyński ma w swoim domu. Może coś z tego będzie. Już tak 80-90% materiału jest normalnie wydanych na płytach.

Damian: Powiedz mi, bo ja sam zaczynam trochę tworzyć, w jaki sposób Ty komponujesz nową rzecz? Ja  mam  całą gamę wirtualnych syntezatorów, klawiaturę i  się do tego ograniczam. Z tego, co wiem, Ty cały czas używasz realnych instrumentów, tak? Czyli np. siadasz i grasz frazę na fortepianie i szukasz w tym natchnienia?

 Władek: Zacznę od początku, jak to się robi na dzień dzisiejszy, bo różne fazy miałem przez tyle lat twórczości i różnie to robiłem. Ale jeśli chodzi o ten czas, jak ja teraz to robię, to wygląda to następująco: podłączone są prawie wszystkie instrumenty do kolumien aktywnych, i po prostu siadam, gram cokolwiek mi do głowy przyjdzie, gram na tych instrumentach, i to wszystko jest rejestrowane w dobrej, jakości 24 bity próbkowanie 44,1khz. I co ja z tym dalej robię? Tnę na kawalki, które mi się nie podobają, wyrzucam, i robię selekcję tego wszystkiego. I później usiłuje to posklejać, ale oprócz sklejania dodaje jeszcze tak zwane "ślady", których może być około 7-8, dogrywam wokale, wiesz.. i nawet czasami robię odwrotną operację jak tradycjonaliści, tzn: najpierw nagrywam sam wokal, a do tego wokalu dostosowuje się sekcja. Czyli na odwrót. I to jest dobra metoda, bo przypadkowo takie rzecz można fajne zrobić, które nigdy nie wyjdą tradycyjną metodą. Bo kiedyś zaczynałem inaczej, jakieś tam bębenki, sekcja, później jakieś podkłady, plamy, akordy itd., i melodyjka na końcu jakaś tam, tematy, improwizacja na końcu, ale teraz stosuje metody odwrotne. Próbuje pomóc swojej inwencji nietradycyjnej, a takiej, która na dobre mi wychodzi przy twórczości. Powiem jeszcze jedną ciekawostkę: czasami stosuję odwrotne strojenie instrumentów. To znaczy: gdy na instrumencie gra się do góry klawiszami, to wiadomo, że dźwięk do góry się podnosi, a w Waldorfie, czy Accessie mogę zrobić tak, że dźwięk odwrotnie będzie: im bardziej do góry, tym bardziej na dół schodzi. A gram tradycyjnie. I wtedy przypadkowo takie fajne różne rzeczy się dzieją.

Damian: A Twój ulubiony zestaw instrumentów?

Władek: Tak... Mój ulubiony zestaw, który ma bardzo dużo możliwości, a przy pomocy Minimooga, można programować w o wiele szybszym tempie wszystko, to jest na pewno: Waldorf, to jest na pewno Access, cała seria Nordów, System 100 Rolanda, taki analog SH-101 który kiedyś raz już sprzedałem, ale po 5 latach powiedziałem: muszę to mieć, bo jednak pożałowałem… Jest dostęp do jego kreacji w każdej chwili suwakami, a po drugie mogę nim sterować przez system midi przechodząc z gniazd cv-in, gate-in, trigger- in, na taki konwerter ktory zamienia na midi system i mam taką puszkę, konwenter, która przekształca to... Nie ma problemu, SH101 napędzić współczesnymi sekwencerami, sterować…




Damian: Masz propozycje dla producentów, które warto byłoby, aby uwzględnili…

Władek: Tak jest! I marzę o tym żeby przyjaciele moi, bo ja nie jestem tak biegły w angielskim, choć techniczny trochę znam - marzę o tym, aby zaprzyjaźnieni ludzie mi pomogli, bo jednak o pewnych wadach nawet okrzyczanych instrumentów kultowych trzeba mówić, nie trzeba się bać tego. Odnośnie Minimooga Voyagera to mogę coś na ten temat powiedzieć. Krótko powiem: jest koncert o godz. 17., wiadomo, ja aparaturę przywożę 5-6 godzin wcześniej…

Mariusz Wójcik: To się wszystko musi rozgrzać….

Władek: Tak, rozglądam się po klubie gdzie jest gniazdo prądowe, jak jest gniazdo prądowe to już jestem spokojny, bo mogę to wszystko rozkładać, i od razu pod napięcie włączać wszystko. Dobrze… Zamontowałem sprzęt, i co robię? Tyko jeden z instrumentów, który posiadam wymaga strojenia, czyli Minimoog Voyager. Inne nie wymagają, jak je się włączy jest 440Hz. I jaki jest problem… Włączę Voyagera, nastroję go według tego  malutkiego elektronicznego  Korga i pięknie - jest 440hz, dobra…. Idę wyluzowany na wypoczynek przed koncertem do tak zwanej garderoby, przychodzę przed koncertem, na scenę, gram… A tu ćwierć tonu, lub ponad ćwierć tonu Minimoog nie stroi. To jest niedopuszczalne wśród profesjonalistów grających na scenie. To jest przegięcie. W studio to jeszcze przejdzie, jest czas, chociaż teraz się za studia płaci. Za godzinę ileś tam… To jak ktoś już poświęci 3 minuty na to, aby sprzęt nastroić, to już jest strata czasu. Ja strasznie nie lubię straty czasu. Dlatego kiedyś taki utwór powstał „Kupcy czasu”. Chciałbym wymyślić taką ideologię: kupujemy czas – a marnowanie czasu to jest dla mnie wielka choroba.. Coś z ludźmi jest nie tak, cywilizacja jest niedoskonała i dobrze byłoby taką ideologię wprowadzić. No, ale, co chciałem powiedzieć, – że co do Minimooga Voyagera jest taka uwaga i to powiedziałem. Przechodzimy do innych… Access – bardzo udany instrument, wszystko pięknie, nie zawiesza się, nie jest podatny na obniżanie napięć, na wyłączanie nagle, itd., - przetestowałem to, czasami mam u siebie brak napięcia, odpowiedniego 230 Volt w krótkich odcinkach czasu. Co jest czasami szkodliwe, Access podoba mi się, tylko jest jeden feler. Przy intensywnej pracy kompozytora Access mechanicznie choruje. Średnica gałek, których człowiek dotyka zmienia parametry. Po kilku latach mogą zejść nawet o 2-3 milimetry. Następuje reakcja wydzielanego tłuszczu z reki i potencjometr traci średnicę. Po kilku latach może zostać sam metal :). To nie podoba mi się w Accessie, tak nie mam zastrzeżeń, jeżeli chodzi o jego możliwości. Natomiast Waldorf ma sporo błędów. Konstrukcyjnie jest fajny przemyślany, tylko kółko, którym się parametry wybiera ma średnicę dla… 3 letniego dziecka ;). Ale to nie jest sprzedawane dla 3 letnich dzieci, tylko dla profesjonalistów.




Mariusz: To takie szczegóły, ale istotne szczegóły…

Władek: Tu jest naprawdę niedobrze. Przegięcie i producent ponosi za to odpowiedzialność, nie ja, bo mi tylko przypadkowo te błędy wychodzą przy pracy. Jak jest 300 barw zanotowanych na Waldofrie, bo Waldorf nie może więcej barw pomieścić, tylko te 300 masz, to musisz je przerzucić, jest odpowiednia metoda przez midi itd. Jak przerzucę to, to wyobraźcie sobie, że jak wpisuję barwy zrobione rok temu, następne 300 i chcę wpisać je do Waldofra, to nie wymazuje mi 20 % tych starych barw, co siedzą. Każdy inny instrument, który mam Supernowa II, Minimoog Voyager  itd.– im to nie przeszkadza, że flash jest zapełniony czy nie…

Damian: Wspominałeś, że używasz mikrofonu Rode…

Władek: Tak, całe życie kocham, to może jest taka choroba.. Kocham przetworzone głosy ludzkie, bardzo kocham melodykę robioną wokalnie. Uważam, że muzyka elektroniczna musi mieć życie. Głosy i chóry  ludzkie, to jest moja fascynacja, i każdy praktycznie mój instrument ma vocoder, każdy… Z tym, że to są różne odcienie i każdy instrument inaczej brzmi i ja to robię. I oprócz tego mam jeszcze takie małe pudełka Electro-Harmonixa, które też przetwarza w dużym stopniu glosy ludzkie Naprawdę, tych brzmień to są tysiące, i to żeby zrealizować na jednej płycie, no, to jest, co robić.

Damian: Czyli w Twoim komputerze drzemią jeszcze bardzo ciekawe pliki muzyczne i wokalne, które będą się nadawały do dalszej obróbki…

Władek: Tak jest, tak jest, tak jest… Nauczyło mnie życie, że czasami, jak człowiek ma cierpliwość, to właśnie w nocy się to robi od godziny 00, najlepiej do 3-4 nad ranem – najlepsza pora. Ale  gorzej jest jak słowiki w maju dają czad od 22  do 4 rano, tylko w maju, i wtedy praktycznie nie mogę się tak skupić dobrze, bo one mają jakiś okres godowy i to jest takie ciekawe itd...

Mariusz: Ale one chyba tak nie przeszkadzają?

Władek: Nie – przeszkadzają, bo ja nie wiem czy to z syntezatora się wydobywają czy od  słowików… Pomimo iż okna są zamknięte, to taki sound mają… ta częstotliwość taka jest, że ona dochodzi bez przeszkód…

Mariusz: A czy potrafiłeś nagrać to i wykorzystać?

Władek: Oooo. To od razu Ci powiem. Przymierzałem się do tego 7 lat, ale z lenistwa tego nie nagrałem. Natomiast w tym roku (2012) to nagrałem, i muszę Wam powiedzieć taką ciekawostkę: Najlepiej nagrywa się to od 2 w nocy do 6 rano, bo przecież obwodnicę mam niedaleko domu, to najmniejszy hałas, ale powiem Wam, co zauważyłem przy współpracy, przy w ogóle procesie nagrywania… Słowika zarejestrowałem, jednego tam zauważyłem, na czubku  drzewa siedział i dobra.. Zarejestrowałem go. I odtwarzam. Wiesz, on spokojnie sobie siedzi, widzi i słyszy co się dzieje i odtwarzam.. Z odtwarzacza leci to (tu Władek imituje ptasi świergot), a słowik to słyszy i przemieszcza się z drzewa na drugie drzewo, za trzy sekundy kolejne drzewo. Jak kończę (odczyt), to on nic nie robi, jak puszczę znowu - to znowu się przemieszcza.

Mariusz: Co to było?

Władek: A bo on szuka….

Mariusz: Dźwięków szuka?

Władek: Albo dźwięków albo.. Jakaś samica… Nie wiem. On jest zdezorientowany, on nie wie, co się dzieje. Bo sound mam dobry, to jest zawodowe próbkowanie…

Mariusz: Tak jak z pszczołami, są zakłócenia jakieś w odbiorze tych komunikatów?

Władek: Tak, tak..

Damian: I ptaszek się myli?

Władek: Tak mi się wydaje…

Damian: Chciałem poruszyć temat wczorajszych koncertów. Bo ten Wasz koncert był całkowicie spontaniczny… Przyjechałeś tu, jako gość…

Władek: Przyjechałem tu, jako gość, tak, sobie zobaczyć… Jacek Ciołek mnie zaprosił. Nigdy w takiej roli nie byłem, żaden organizator mnie nigdy na koncerty nie prosił w sensie luzu, że mogę sobie z ludźmi pogadać na luzie, bo jak ja gram koncert, to ja nie mogę sobie pogadać. Nie dla tego, że ja tępię ludzi, dziennikarzy, tylko, dlatego, że obowiązek mój jest po koncercie, bo dbam o ten sprzęt, kable… To się zwija niecałe 2 godziny, wiecie, a później mam luz, a później to kierowcę wynajmuję, to pogania mnie, że jedziemy, że jedziemy. No i tak... Nigdy czasu… A tak mogłem sobie na luzie pogadać. Żadnych stresów, żadnych kabli, żaden system MIDI mnie nie interesuje, czy jest komunikat MIDI czy nie...

Damian: I przyszedłeś wczoraj na luzie, a tu się okazje, że…

Władek:, Że wysiadłem w Pruszczu, Jacek mnie pakuje do samochodu. Jacek za 20 minut mówi mi: Ty, ja mam taki pomysł… Marcin Kulwas przyjechał sam, bo partner powiedział w ostatniej chwili, że nie będzie mógł brać udziału w tym… I tak mi nadmienił czy ja…. Wiesz, trzeba z Marcinem pogadać, nigdy w takiej roli nie byłem.. I tak krótko żeśmy z Kulwasem uzgodnili, że możemy tworzyć muzykę świeżą, na żywo, i w sumie zgodziliśmy się na to, zaakceptowaliśmy i tak pojechałem.. Naprawdę uwierzcie mi: Nic nie było ustalane, czy tonacja E-moll…itd.




Mariusz: To było fajne, nie widać było, że to improwizacja, tak do końca…

Władek: Tak, bardzo dobrze, że poruszyłeś ten temat…, O co chodzi… Wiadomo, że "jammy" to się gra, to jest improwizacja duża, szaleje ktoś tam przez 10 minut czy 15, popisuje się, jakie możliwości ma, ale nie wiem czy można to było nazwać improwizacją, bo przecież konkrety harmoniczne tam graliśmy. Naprawdę, to tak wychodzi jakby w chałupie było przygotowane. Czasami się mnie ludzie pytają; Czy Pan się czasami nie przygotował do tego koncertu w Otwocku, co pan grał… Do ostatniej chwili nie wiedziałem człowieku, co ja będę tam grał… Bo ja widziałem mury, na mnie działa światło, kolory, atmosfera działa… Jak zagrałem na próbie, żeby dźwięk ogarnąć, zbadać – Deep Purple "Dziecko w czasie", to do mnie ten organista zawodowy, co tam był mówi: Ty to będziesz grał?. Nie… ja tego nie będę grał, tylko próbę robię. Oni myśleli, że ja będę "Dziecko w czasie" grał:   (tu Władek wokalizuje znany szlagier) a ja próbę robię, ja gram inne rzeczy… Ale… Do ostatniej chwili nie wiem…




Mariusz: To jest wszechstronność….

Władek: Jak gram koncerty, często do ostatniej chwili nie wiem, co będę grał. Czasami ludzie myślą, że ja głupków z ludzi robię. A tak naprawdę, jak widzę, że atmosfera inna na Sali jest to i mózg się przestawia, normalnie repertuar się zmienia, co innego się chce robić, wiesz…

Damian: Jest ta chemia?

Władek: Tak, tak… tak jak Kukiz kiedyś powiedział, że energia idzie od ludzi do niego, ja się z tym całkowicie zgadzam, bo publika podbudowuje artystę, a artysta jeszcze bardziej się podbudowuje i to się taka dzieje.

Mariusz: Interakcja…

Władek; Wiecie, jak to się czasem dopasują dwa obwody o tej samej częstotliwości, jak ja kiedyś Steve Schroyderowi powiedziałem: Ty masz każdy klawisz pomalowany na inny kolor, jesteś lepszy ode mnie, bo pracujesz na częstotliwości 44.8, a ja na 48,6. Dlaczego? Bo ja mam tylko na jeden kolor pomalowane klawisze. 

Damian: Jeszcze chciałbym do Przemka Rudzia wrócić, bo nagraliście jedną ciekawą płytę… I Przemek jest cały czas pozytywnie nastawiony do tego i mówi, że jakby taka była kiedyś okazja, to może by ten temat pociągnąć dalej… Zresztą, widzę, że jesteś otwarty na innych muzyków…




Władek: Ja ci powiem: każda osobowość indywidualna, która ma coś do powiedzenia, to jest mile widziana. Najgorzej jak ktoś nie ma (nic) do powiedzenia, ale co będziemy o Tym mówić. Mówimy o ludziach, którzy mają otwartą głowę i nie są zahamowani w niczym... W niczym nie są zahamowani… Nie dyktuje im RFM-FM co mają grać (ogólny śmiech). Bo może być za klika lat, że mnie tam umieszczą, że ja słucham ich… To wtedy będzie bardzo ciężko... To trzeba już prawnika załatwiać, już trzeba go przygotowywać...

Damian: To się wytnie :)

Władek: Nie, niech to leci w eter, ja się tego nie (boję)...

Damian: I oto w tym chodzi, to nie ma być sztampowe: Dziennikarz przychodzi i pyta:

Mariusz: Czym Pan się inspiruje?

Damian: A ptaszki ćwierkają (ogólny śmiech)

Damian: Czy wyobrażasz sobie w życiu robić coś innego? Nie masz pasji stolarza?

Władek: Nie… Wiesz, jaką mam pasję? Przebudować tą  prymitywną cywilizację i skończyć z całym tym globalizmem, gdzie mamona jest bogiem. Ale to jest bardzo ciężki temat. Najlepiej się od tego odizolować, a mieć swoje poglądy… Kiedyś telefon dostałem stacjonarny, i jakiś człowiek mówi tak: Proszę Pana, my sprzedajemy broszurki broni itd
Ja na to: Wie Pan, ja Panu coś powiem… Pan się pomylił. Bo u nas jest rok 23386, dni mamy 781, i doba trwa 187 godzin. To nie ta planeta!
Gość delikatnie – Dziękuję, przepraszam...

Mariusz: Władku – zupełnie inną bajkę poruszę. To mnie zawsze intrygowało. Żaden z dziennikarzy specjalnie nie drążył tego tematu. Jak to było z początku? Etap szkoły, technikum na przykład. Jak to się zaczynało…, Czyli czego słuchałeś?

Władek: Od razu mówię: Mając 14 lat, wiadomo, już w Anglii to się zaczęło, rok 1962,…

Mariusz: Luxemburg?

Władek: Tak. Luxembrurg. Pamiętam takie czeskie radio lampowe Tesla, czarne, w taboreciku okrągłym stało. I pamiętam jak parę razy spadło z tymi lampami… Ja słuchałem do godziny 4 Luxemburga zawsze.. Zawsze…. Do szkoły wtedy chodziłem zmęczony, spałem i słuchałem tego Luxemburga i wiedziałem, co tam się dzieje… Beatlesi, Procol Harum… "Bielszy odcień bieli"… Jak pierwszy raz to usłyszałem to łzy mi leciały….

Mariusz: Do tej pory to kultowy kawałek…

Władek: Tak, tak. I powiedziałem, że muszę mieć te organy Hammonda, muszę mieć... Ale nie miałem… Wiecie, co zrobiłem żeby go zastąpić? Odkurzacz podłączałem do  czeskiej harmonijki ustnej, bo tam trzeba było dmuchać przez ustnik i grałem na tym. No… brzmienie harmonijki ustnej to nie jest Hammond, ale tak próbowałem grać... Ale wtedy jeszcze nic nie miałem własnego, tylko na fortepianie grałem klasycznie. Ale grałem na rytmicznej gitarze, ale fortepianu akustycznego nigdy nie było dobrze słychać, bo ja miałem całe ręce we krwi, bo ja robiłem glissanda aż krew leciała…Bardzo energicznie, szybko człowiek grał, i chciał być słyszany w kapeli, bigbitowej, ale nie dało się, bo nie było jeszcze techniki takiej, aby nagłośnić fortepian. Jakiś mikrofon miałem  piezoelektryczny malutki, który miał straszne pasmo do przenoszenia i potem na gitarze rytmicznej grałem, chciałem nawet grać solówki na gitarze, ale zrezygnowałem, bo tak wtedy pomyślałem: nie, nie nadaję się do tego, skupię się na klawiszach… Ale na rytmicznej gitarze mogłem grac w kapeli….

Mariusz: Exodus, Exodus… Jak to było z Exodusem? Pierwsza płyta… Czym właściwie się inspirowaliście, bo wtedy nie było tego za dużo?

Władek: Jak w klubach graliśmy, to Puczyński zawsze woził magnetofon i słuchaliśmy pierwszej twórczości Queen – oni inaczej wtedy grali…

Mariusz: Pierwszy to był taki okres metalowy, hard-rockowy przepraszam…

Władek: Tak, słuchaliśmy wtedy Yesów, ELP, King Crimson, jeszcze Moody Blues, ojej to jest kopalnia…. Na stronie internetowej to jest tego masa powypisywana. Z tego, co ja znałem i słuchałem. Była taka kapela brytyjska, która specjalizowała się w coverach. Bardzo ładnie im te covery wychodziły. Ona się specjalizowała w identycznym odtworzeniu tego, co ktoś zrobił. To jest moim naprawę wielka sztuka – odtworzyć Beach Boysów przebój „Vibratiions” – tak jak oryginał! Ten zespól nazywał się Barron Knights. To byli mistrzowie, nie znam drugiej takiej  grupy, co tak podrabiała dobrze w owym czasie kapele wtedy popularne.

Mariusz: Ale w Exodusie to te płyty były do siebie stylistycznie podobne, to był taki rock progresywny w słowiańskim ujęciu.. To nie było a’la Genesis, tam była słowiańskość w tej muzyce. A wy byliście bardzo oryginalni, w pewnym sensie jak na muzykę młodej generacji, pamiętajmy, że coś takiego było…

Władek: Było, było, kilka kapel na początku do tego należało… Tam były…

Mariusz: Tak, i tam były: BANK…

Władek: Mech, Kombi, Krzak

Mariusz: Cytrus, nie wiem czy pamiętasz.. Laboratorium, Ogród Wyobraźni, nie wiem czy pamiętasz?

Władek: Tak, tak, pamiętam.. Ełk..

Mariusz: RSC…

Władek: Jak ja odszedłem z Exodusu, dwóch z Ogrodu Wyobraźni zasiliło go.

Mariusz: To są zupełnie zapomniane historie, jednak wiem, że Piotr Kosiński w swojej audycji "Noc Muzycznych Pejzaży", przypomina takie płyty, rarytasy…

Władek. No… Ogród Wyobraźni to Metalmind wydał, taśmę jakąś mieli i wydali… Pomimo iż dwóch nie żyje z tej kapeli, ćpanie narkotyków itd.było…

Damian: Miałeś jakieś propozycje wskrzeszenia tego…

Władek: Ja Ci powiem – miałem dwie osoby zaprzyjaźnione, które chciały na tym zrobić jakiś tam interes. Może nie interes, tylko może….

Damian: Na bazie sentymentu?

Władek: Tak… Ale i tak muszę wznowić to.. Byłem nawet u Puczyńskiego w tamtej sprawie, przy okazji też z nim porozmawiałem o tych tematach. Andrzej dał zgodę na to, ale jeśli chodzi o grę Wojtka i Andrzeja, to nie są zainteresowani tym żeby grać. Mają swoje firmy itd. Jak tam jakieś nagranie 4 minutowe, to chętnie mogą tam sobie zagrać…




Damian: Ale do całej płyty, to trzeba się zebrać, posiedzieć…

Władek: Zebrać.. A po drugie, musi być menadżer. My mieliśmy menadżera, jaki był, taki byl i  przekręt później wymyślił zrobił, pod koniec... Ale kilka lat się pracowało, i on siedział nad tym, telefony wykonywał… Nie wyobrażam sobie, aby pięciu ludzi utrzymać, jak menadżera się nie ma…. Bo jak sam to sam, ja sobie dobiorę muzyków, perkusistę i ładnie jest. Bo człowiek nad tym panuje. A jak 5 ludzi, wokalista i wszystko, to wiesz… To naprawdę musi być menadżer, który robi trasę  itd. Były przymiarki, ale ja powiedziałem – Nie będzie człowieka poważnego do tego – chodzi o menedżerkę, organizację, to się za to w ogóle nie biorę… Chociaż sporo ludzi chce, aby się to wznowiło…

Damian: Bo Exodus to już jest jakaś legenda....

Władek; I tak by się nowe rzeczy tworzyło. Z i innymi muzykami nie ma problemu. Tylko muzykom trzeba byt zabezpieczyć… Start by był dobry. Co innego jakbyśmy od początku zaczynali, ale Exodus istniał 8 lat. Tylko wskrzeszenie i robienie nowych rzeczy. O to chodzi… Jest łatwiej, łatwiej się startuje, niż ludziom, którzy nic nie robili i od początku debiutują… Ale jak jest, tak jest, ja nie będę czekał, robię swoje. Zawsze przypominam Exodus w swoich koncertach. Ostatnio na początku daję im.. taką historyjką 10  minutową.

Damian: Wspominałeś King Crimson. Ja pamiętam koncert w Kwidzynie, parę lat temu, i tam te wstawki Crimsonowe też były… Takie bardzo ostre..

Mariusz: Podobno Epitafium w Twoim wykonaniu było… Nie słyszałem tego..



Damian: Ja słyszałem na własne uszy…

Władek: Tak, tak… z dziesięć minut to trwa…

Mariusz: Czy to jest rzeczywiście improwizacja totalna?

Władek; Nie, nie… Na YouTube jak są pokazane okładki, to końcowa faza Epitafium jest umieszczona z solówką na Nordzie

Mariusz: Chciałbym to w całości usłyszeć…

Władek: A…. W całości to na koncercie.

Mariusz: A propos King Crimson… Wyobrażasz sobie Damian, wersję „schizofrenika”...

Damian: W wykonaniu Władka (tu wybełkotałem jakiś zamiennik, ale wiedzieliśmy o co chodzi)?. Jak najbardziej….

Władek: Ja mam nagranie zawodowe.. Ja na pewno to znam…

Mariusz: Ale na klawiszach jakby to wyglądało….

Władek.. No wiesz.. Ale ja używam własnego języka.

Damian: Trzeba żyć pasją…

Władek: Pieniądze też są ważne, ale powiem Wam szczerze, mnie nic nie interesuje, mnie interesują narzędzia żeby były dobre, które w szybkim tempie zrobią dużo, i żeby tu, w głowie było dużo. To jest dla mnie najważniejsze, a to czy ja będę miał samochód za 270 dolarów  czy za 100 tysięcy funtów, mnie to w ogóle nie interesuje. Ale lubię jeździć takimi samochodami, przyjaciel z Łodzi, taki prowadzi…

Damian: Wczorajszy „Robofest” był bardzo potrzebny do integracji ludzi….

Władek: Tak, tak, dobrze mówisz…

Mariusz: Muzyków i ludzi… Takich jak my. Pasjonaci się zebrali, nieprawdopodobne iskrzenie
nastąpiło. Tego nie ma…

Damian: Bo nie ma tylu ludzi, którzy by chcieli się bawić w organizowanie tego…

Władek: Tak, tak…

Mariusz: Ale łączy nas nieprawdopodobna sprawa, taki kod, magiczny kod, który rozumiany jest tylko między nami.

Władek: Bo ktoś z boku usłyszy i nic nie zrozumie.          

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz