Kevin Braheny to wrażliwy i zdolny kompozytor. Jest dobrze znany w środowisku fanów muzyki ambient z kilku solowych płyt i współpracy z innymi znanymi muzykami jak: Steve Roach, Michael Stearns, Richard Burmer czy Tim Clark. Utalentowany konstruktor modularnego syntezatora Serge, systemu Craig Huxleya, uczył potem obsługi tego ostatniego Michaela Stearnsa. Kevin od dawna zafascynowany jest również zjawiskami paranormalnymi, postrzeganiem pozazmysłowym (ESP), uzdrawianiem i Tantrą. Jednak pozwól, szanowny czytelniku, że w tej recenzji skupię się tylko na jego muzyce. Wiele lat temu spodobała mi się jego trzecia solowa płyta Galaxies z 1988 roku i do dziś mnie porusza. Jest to wyjątkowo ciepły ambient. Autor uwielbiający tajemnice, zmyślnie ułożył program tego spektaklu. W internecie można przeczytać, że ta muzyka powstała do show wyświetlanego w planetarium, a napisanego i wyreżyserowanego przez Timothy Ferrisa. Faktycznie nietrudno to sobie wyobrazić, ponieważ część utworów idealnie pasuje do takiego widowiska. Ułożone są według pewnej wizji: z ciszy, delikatnie nabierają mocy niczym rozwijające się płatki pięknego kwiatu, lub są jak widok z międzygalaktycznego pojazdu, na feerię zachwycających, lśniących gwiazd. Dźwięki subtelnie napływają z nieskończoności i równie delikatnie odpływają w niebyt. Łagodne pasaże i wyważone frazy sugerują kontakt z czymś niecodziennym. Tego właśnie szukam w muzyce... Dzięki temu, omawiana muzyka przekonuje do siebie pewnym zestawem unikalnych znaków - idealnie przyswajalnych przez nastawionego na sztukę odbiorcę. Kevin płytą "Galaxies" wpasował się między muzykę ambitną a jednocześnie całkiem przystępną. Złoty środek ;).
poniedziałek, 23 lipca 2012
Kevin Braheny – Galaxies
Kevin Braheny to wrażliwy i zdolny kompozytor. Jest dobrze znany w środowisku fanów muzyki ambient z kilku solowych płyt i współpracy z innymi znanymi muzykami jak: Steve Roach, Michael Stearns, Richard Burmer czy Tim Clark. Utalentowany konstruktor modularnego syntezatora Serge, systemu Craig Huxleya, uczył potem obsługi tego ostatniego Michaela Stearnsa. Kevin od dawna zafascynowany jest również zjawiskami paranormalnymi, postrzeganiem pozazmysłowym (ESP), uzdrawianiem i Tantrą. Jednak pozwól, szanowny czytelniku, że w tej recenzji skupię się tylko na jego muzyce. Wiele lat temu spodobała mi się jego trzecia solowa płyta Galaxies z 1988 roku i do dziś mnie porusza. Jest to wyjątkowo ciepły ambient. Autor uwielbiający tajemnice, zmyślnie ułożył program tego spektaklu. W internecie można przeczytać, że ta muzyka powstała do show wyświetlanego w planetarium, a napisanego i wyreżyserowanego przez Timothy Ferrisa. Faktycznie nietrudno to sobie wyobrazić, ponieważ część utworów idealnie pasuje do takiego widowiska. Ułożone są według pewnej wizji: z ciszy, delikatnie nabierają mocy niczym rozwijające się płatki pięknego kwiatu, lub są jak widok z międzygalaktycznego pojazdu, na feerię zachwycających, lśniących gwiazd. Dźwięki subtelnie napływają z nieskończoności i równie delikatnie odpływają w niebyt. Łagodne pasaże i wyważone frazy sugerują kontakt z czymś niecodziennym. Tego właśnie szukam w muzyce... Dzięki temu, omawiana muzyka przekonuje do siebie pewnym zestawem unikalnych znaków - idealnie przyswajalnych przez nastawionego na sztukę odbiorcę. Kevin płytą "Galaxies" wpasował się między muzykę ambitną a jednocześnie całkiem przystępną. Złoty środek ;).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz