Dnia 28 maja 2011 w Lowry, Manchester odbył się koncert zespołu Tangerine Dream. Dla tych wszystkich, którzy nie mogli stawić się osobiście, zespół postanowił wydać EP. Około 30 minut syntetycznych brzmień można też pobrać z oficjalnej strony grupy. Treść pięciu utworów nie powala na kolana. Niech najkrótszą recenzją będzie komentarz mojej żony, która na co dzień lubi elektronikę: "Kiedy przestaniesz mnie męczyć tą miałką, beznadziejną muzyką?". Rzeczywiście - na tytułowym The Gate of Saturn nie usłyszałem ani jednego nowego, pociągającego motywu. Po raz któryś z rzędu konsument otrzymuje identyczny produkt niczym z fabrycznej taśmy, tyle że wydany pod innym tytułem. Podobnie jest z zawartością Logos 2011. Oryginał sprzed lat podobał się wielu fanom, choć zawierał muzykę, którą trudno byłoby nazwać odkrywczą. Na dodatek w nowej odsłonie pozbawiono go tej mgiełki tajemniczości, jaka otaczała starą kompozycję. Został jednorodny rytm i upakowane ponad miarę wypełniacze. Cool at Heart 2011 miał pewnie dać wytchnienie od dynamicznej sieczki, jaką raczy zespół. Pierwotnie będący podsumowaniem płyty "Melrose" w tej edycji niewiele odbiega od starszej wersji. Kiedyś uznałem, że płyta Melrose z 1990 r. była dla mnie wydawnictwem jałowym. Czym różni się rekonstrukcja starszych nagrań od rekonstrukcji nowych nagrań? Ano tym, że wskrzeszając na nowo słabszy materiał początkowy, niewiele można już zepsuć. The End of Bondage nie ma nawet wyrafinowanego wstępu. Muzycy od razu raczą audytorium agresywną sekcją rytmiczną i galopadą sekwencji. Ostatnio wszystkie żywiołowe utwory Tangerine Dream kojarzą mi się z jakimiś odpadowymi próbkami z sesji "Poland". The End..." jest próbą pogodzenia sentymentalnej melodii z pracą szybkiej japońskiej kolei. Vernal Rapture to jedyny projekt, którego słucham z przyjemnością. Skonstruowany z manierą przesadnego ornamentowania, zawiera miłą melodyjkę, którą można nucić podczas np. golenia. Płyta ma być rarytasem dostępnym tylko w 1500 egz. Edgar Froese optymistycznie napisał: "Enjoy this special disc!!" Jednego mu do dziś nie brakuje... poczucia humoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz