Autorów tej muzyki nie muszę specjalnie przedstawiać. O wielu szczegółach dotyczących działalności zespołu Endorphine i jego nagraniach przeczytać można w wywiadzie jaki przeprowadziłem z członkami grupy i Adamem Bórkowskim. Notka ta nie będzie więc ubijaniem piany, co przypomnieniem o wydaniu wartościowego muzycznego materiału. Popularyzacja intrygującej muzyki elektronicznej ma sens. Zawsze będzie istniała grupa odbiorców której odpowiadać będzie specyfika syntezatorowych kolaży, tworzenie relaksujących nastrojów, czy po prostu słuchanie miłych uchu melodii. "End Of Fine" jest właśnie takim eklektycznym zbiorem pomysłów kilku przyjaciół. Większość nagrań można zakwalifikować do elektroniki popularnej. Nie umniejsza to jej znaczenia, bo każdy, kto zawodowo zajmuje się tworzeniem muzyki, wie jak trudno jest nagrać coś nowego, oryginalnego, trafiającego jednocześnie do różnego typu słuchaczy. Ta sztuczka udała się grupie Endorphine pewnie dlatego, że muzyka powstawała spontanicznie, niejako na gorąco, bez wyrachowania, jako wyraz ich szczerej pasji. Jest też dowodem na to, że do komponowania nie zawsze konieczne jest gruntowne muzyczne wykształcenie. Bardziej liczą się pragnienie czy intuicja, które znajdą ujście i sposób. Nasuwa się więc krzepiący wniosek, że polscy muzycy ciągle mają coś ciekawego do powiedzenia, nawet w takich mniej popularnych trendach jak muzyka elektroniczna. Endorphine, mimo iż gra muzykę syntetyczną, jest w swoich klimatach bardzo blisko natury. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz