Przekraczanie muzycznych barier jest jednym z celów jaki postawił sobie pewien jazzowy kompozytor z Nowosybirska. Roman Stolyar na płycie Credo udowadnia że łączenie rożnych stylów może okazać się intrygujące. Cały materiał można podzielić na trzy części: rockowo-jazzowy performance, zbiór piosenek i kończące płytę elektroakustyczne eksperymenty. W pierwszej 35 minutowej części niewiele jest elektroniki, więcej fortepianowych improwizacji, popisów na flecie czy dynamicznej sekcji rytmicznej. Sposób wydobywania dźwięków z klawiatury nieodparcie przywodzi na myśl styl Keitha Emersona z ELP. Nie zawsze sprzyjające niewyrobionym gustom skomplikowane struktury, grane z nerwem przykuwają uwagę. W kompozycjach 5-8 o tytułach kolejnych pór roku słyszmy popisy wokalne Yeleny Silantievy. Akompaniament w manierze rocka progresywnego, może chwilami kojarzyć się z muzyką Mike Oldfielda. Wyrazisty partie na flecie i kilka momentów szczególnych uniesień najbardziej zapadło mi w pamięć. Muzyka jest dynamiczna, pełna nieoczekiwanych zwrotów. Kończąca płytę kompozycja "Meditation" z najbliższa jest tradycyjnie rozumianej muzyce elektronicznej. Charakterystyczne motywy grane na flecie w syntezatorowej otoczce nadają swoisty klimat tej medytacji przypominającej najstarsze płyty zespołu Tangerine Dream. Roman Stolyar bardzo intensywnie koncertuje, współpracuje z wieloma muzykami i dalej gra z upodobaniem jazzrockowe inklinacje. A jego debiutancka płyta Credo dość dobrze określa styl artysty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz