czwartek, 16 marca 2017

Lustmord - mroczne światy Briana Williamsa


   Bez wątpienia żyjemy w dziwnych czasach.  Otaczający nas świat jest pełen paradoksów i trudnych do wyjaśnienia zjawisk.  Jednym z nich jest szczególne upodobanie niektórych ludzi do słuchania mrocznej muzyki. Dlaczego ma ona dość dużą rzeszę fanów i istnieje na nią zapotrzebowanie? Czy jest to chęć identyfikacji i opisania otaczającej rzeczywistości? Próba konwersji niepokojących informacji do bezpiecznego banku brzmień posępnych, ale w jakiś sposób atrakcyjnych? A  może to inspiracja demonicznych istot z niewidzialnej dziedziny duchowej?
   W te osobliwe zagadnienie skutecznie wpisuje się brytyjski muzyk Brian Williams,  nagrywający swoje płyty pod nazwą Lustmord. Jest autorem blisko czterdziestu projektów często określanych mianem dark ambient. Co zawiera jego dyskografia? Programowo ponure, złowieszcze i często przygnębiające utwory. Ale, patrząc na jego twórczość z dystansu, przede wszystkim - bardzo, bardzo nudne, monotonne kompozycje. Szczególnie jego pierwsze kolaże, wydane na początku na kasetach, nie wnoszą absolutnie nic ciekawego dla cokolwiek wymagającego słuchacza.   Są bardzo amatorskie i trudno mówić tu o jakiejkolwiek estetyce brzmienia, sile przekazu. Kiepskie jakościowo, bez wyczucia przestrzeni, umiejętności budowania klimatu. Tak dzieje się przez prawie 10 lat. Autor katuje słuchaczy dżwiękami pochodzących z jaskiń, kopalni, czasami emanacją "piekielnych" skowytów. W pewnym momencie jednak, lata doświadczeń przynoszą plon. Przełom u odbiorców przynosi płyta "Heresy" z 1990 roku, choć według mnie, jest nijaka. Jednak faktycznie na kolejnych wydawnictwach, coraz częściej Brian Williams wprowadza urozmaicenia i eksperymentuje w dobrym tego słowa znaczeniu, współpracuje też z innymi muzykami. Wykorzystuje szeroką bazę stereo i wreszcie zaczyna to brzmieć lepiej niż golarka z łazienki sąsiada. Poszerza też swoje biblioteki o bardziej kosmiczne barwy. Ba, pod koniec płyty "Purifying Fire" z 2000 roku słychać świetną sekwencję, tak charakterystyczną dla dobrej klasycznej muzyki elektronicznej. Bardzo ciekawy jest utwór z płyty Metavoid - "Infinite Domain" (2001 rok), zbliżony w warstwie rytmicznej do solowych nagrań Petera Gabriela. Być może to najlepszy kawałek jaki nagrał Lustmord. Duże zdziwienie może też wywołać ilość wokaliz i chorałów na albumie z 2013 roku - "The Word As Power". Czasami Brian łagodnieje, a jego muzyka bywa bardziej kompatybilna z normalnym światem. Chociaż często powiela samego siebie i mocno przynudza. Słychać to na zapisie koncertu z Krakowa (2013) słychać to również na jego ostatniej płycie z 2016 roku "Dark Matter". Więc jeśli brać jego dyskografię jako całość - słuchanie tej muzyki to strata czasu i potraktować można ją jedynie jako ciekawostkę.  


3 komentarze:

  1. Mam na imię Paweł i jeśli mogę skomentować...Lustmord był prekursorem tego gatunku, to on przetarł ścieżkę dla całej masy projektów, które ciągle powstają. On stworzył podwaliny pod Dark Ambient. To jeden z najbardziej eksperymentalnych,najciekawszych i odważnych gatunków muzyki.Najlepszy album dark ambient to wg. mnie "The Magnificent Void" Steve'a Roacha. Tam koncepcje Williamsa rozwinięte są do perfekcji.Radziłbym posłuchać także takich projektów jak: Inade, Beyond Sensory Experience albo projekty ze stajni Cyclic Law.Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz. Wszystko zależy od tego, czego się oczekuje od muzyki - Jak dla mnie - Pan Williams nagrał 3-4 ciekawe płyty i je cenię. Natomiast na tyle materiału, to dla mnie trochę mało. A że dark ambient to ciekawy odłam muzyki - to fakt :) Pozdrawiam

      Usuń
  2. Problem z tym całym dark ambient jest taki,że powstaje też duża ilość kiepskich projektów (zwłaszcza ze Szwecji). Twórcy stosują często te same rozwiązania: niskie tonacje syntezatorów wymieszane z mrocznymi odgłosami. Zapominają o tym, że ta muzyka powinna mieć przestrzeń i głębię. Roach zrobił to genialnie na "The Magnificent Void". To jest dla mnie perfekcyjna płyta dark ambient. Osobiście preferuję jednak tzw. Light Ambient (albo Elegant Ambient). Niektórzy stosują też nazwę Space Ambient :). To mój ulubiony rodzaj muzyki. Tacy artyści jak wspomniany Steve Roach, Max Corbacho,Altus, Numina, Mathias Grassow.

    OdpowiedzUsuń