środa, 5 listopada 2014

Vangelis - Spiral


   Rok 1977 był znaczący dla gatunku zwanego muzyką elektroniczną. Niektórzy krytycy kręcili nosem na komercjalizację, ale nie da się ukryć, że to właśnie wtedy mistrzowie klawiatur podbijali serca fanów komunikatywnością swojego przekazu, różnorodnością brzmienia i bogatą fakturą poszczególnych utworów. Jean-Michel André Jarre ze swoim "Oxygène" od grudnia 1976 roku sukcesywnie docierał poczynając od Francji do praktycznie każdego zakątka świata. Kraftwerk płytą "Trans-Europe Express" zdobywał kolejnych fanów, a Manuel Göttsching ze swoim zespołem wydaje kapitalną, dynamiczną "Blackouts".

  Czy Vangelis pozazdrościł komercyjnych sukcesów swoim kolegom? Tego nie wiem, ale zawartość albumu "Spiral" zaskakuje. Pięć różnych, niepołączonych ze sobą utworów, wysłuchanych jednym ciągiem ukazuje geniusz artysty. Każdy track ma swoją wewnętrzną dramaturgię, inne emocje, wszystkie jednak doskonale łączą przystępność dzieła z wirtuozerią wykonawczą. Tę swobodę i radość tworzenia słychać w każdej nutce. Mnogość sekwencji, perkusja, autorskie wokalizy i syntezator Yamaha CS-80 - wszystko to Vangelis wykorzystuje z naturalnym wdziękiem. Momenty melancholii przeplatane są optymizmem, którego jest zdecydowanie więcej. Pompatyczność - cecha, która na niektórych wydawnictwach greckiego muzyka jest momentami trudna do zaakceptowania, na "Spiral" jest dawkowana umiejętnie. O wielkiej popularności tego zapisu z Nemo Studios być może zadecydowały przystępne dla ucha melodie i miłe motywy, a może wszystkie zalety razem wzięte (?).
  Niezależnie od trafności takich ocen,  Evangelos Odysseas Papathanassiou płytą "Spiral" znacząco przyczynił się do popularyzacji syntezatorów i granej na nich muzyki. Do dziś dnia ma zagorzałych zwolenników swojego talentu, pilnie wyczekujących jego nowych nagrań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz