środa, 11 stycznia 2012

Insomnia - Można czasem złamać schematy



1) "Insomnia" to dwóch przyjaciół z Łodzi: Adam Mańkowski i Łukasz Modrzejewski. W 2005 roku postanowiliście dać upust swojej kompozytorskiej pasji tworząc muzyczny duet. Nad czytaniem, słuchaniem i oglądaniem wzięła górę chęć tworzenia swoich projekcji  otaczającego świata.  Jak do tego doszło?

A: Gdy wspominam rok 2005, to odnoszę wrażenie, że narodziny Insomnii były bardzo naturalnym procesem - ilość muzyki, którą odkrywaliśmy w tamtym czasie, była naprawdę ogromna. Pamiętam, że kilka miesięcy wcześniej poznałem solowy, poboczny projekt lidera Porcupine Tree – Bass Communion. Ambientowe pejzaże zawarte na albumach Stevena Wilsona tak bardzo mnie oczarowały, że postanowiłem sam spróbować swoich sił w tworzeniu mrocznych, długich konstrukcji dźwiękowych. Tak właśnie wyglądała nasza muzyka na początku, właściwie pozbawiona rytmu czy jakichkolwiek beatów, była po prostu muzyką tła. 
Ł: Dodajmy, że na początku dość dziwnie patrzyłeś na moje fascynacje na przykład „Ghosts on Magnetic Tape” (śmiech). Znamy się i tak znacznie dłużej, słuchaliśmy podobnej muzyki, w niektórych kwestiach mamy bardzo podobne gusta, choć w innych radykalnie się różnimy. Dla mnie muzyka, w ogóle dźwięk był od dziecka czymś najważniejszym. Zawsze miałem też dość zróżnicowany gust i choć lubię, cenię artystów z różnych muzycznych półek, to twórczo chciałem tworzyć coś z pogranicza takich grup, jak Nurse With Wound, Hafler Trio czy Throbbing Gristle.

2) Nazwa projektu "Insomnia". Czy inspirowaliście się książką Lema, Kinga, lub tytułem filmu Christophera Nolana? A może to po prostu wyraz niepokoju jaki towarzyszy zaburzeniom snu?

Ł: Insomnia, znaczy „bezsenność”. Generalnie, niczym wprost się nie inspirowaliśmy, przynajmniej w sposób jawny, świadomy. Niemniej bardzo lubimy książki Kinga czy Lema, podobnie jak filmy Nolana. Chociaż jego „Bezsenność” widziałem dopiero dwa albo trzy lata temu. Bardzo podobała mi się jego „Incepcja”.
A: Zazwyczaj nazwy muzycznych projektów powstają dość przypadkowo i spontanicznie, w naszym przypadku też nie było inaczej. W bardzo upalny, czerwcowy dzień 2005 roku pracowaliśmy nad muzyką i zdecydowaliśmy, że w końcu wypadałoby jakoś sformalizować nasze poczynania. Wybrać nazwę, założyć stronę internetową itd. Nazwa nie jest szczególnie oryginalna czy też unikatowa, nie była też zaczerpnięta z konkretnej książki czy filmu (chyba, że podświadomie). Chcieliśmy aby zawierała w sobie ludzki pierwiastek, aby kojarzyła się bądź opisywała ludzkie zachowania, procesy życiowe, a że obaj prowadziliśmy i do dziś raczej preferujemy nocny tryb życia, to bezsenność okazała się najbardziej trafna. Z jednej strony jest źródłem cierpienia i jednym z objawów depresji, a z drugiej strony nocna bezsenność może być twórczym okresem w pracy nad muzyką – tak właśnie często jest w naszym przypadku.

3) Wydaliście do tej pory dwie płyty: „Places” w 2010 i " Shadows and Mists" w 2011. Czy przez poprzednie klika lat szlifowaliście warsztat, szukaliście swojej formy wyrazu?

A: Tak, de facto to płyt bądź też kompilacji powstało już znacznie więcej, jednak dopiero od „Places” postanowiliśmy wyjść z naszą muzyką do szerszego grona odbiorców. Praca nad dźwiękami stanowi dla nas ogromną radość i początkowo zgrywaliśmy kompozycje jedynie dla siebie i grona najbliższych przyjaciół. Spływające do nas pozytywne sygnały i reakcje na muzykę Insomnii zachęciły nas do tego, aby zainwestować i własnym nakładem przygotować trochę płyt w wersji fizycznej. Po raz pierwszy zrobiliśmy tak przy okazji naszego innego projektu, Extreme Agony – „Grains” w lutym 2010 roku, później przy okazji „Places”, a teraz krążków „Shadows and Mists” było już znacznie więcej i - co jest bardzo miłe - większość już się rozeszła. 
Ł: W okresie przed „Places” Insomnia była projektem bardziej Adama. Można powiedzieć, że byłem kimś na zasadzie patrona czy ojca chrzestnego projektu. W 2006 roku założyłem niezależny label Larch Records, w którym wydajemy swoje albumy, do większości z nich robiłem także projekty graficzne. Dopiero przy okazji wspomnianego „Grains” rozpoczęliśmy muzyczną współpracę.

4) Waszą muzykę można różnie określić: elektronika, trochę ambientu, minimalizm, szczypta popu.  Ale domyślam się, że bardziej niż poddawanie się definicjom interesuje Was kreowanie pewnych wizji...

A: Tak, masz absolutną rację. Nasza muzyka ewoluowała przez lata i ocierała się zarówno o ambient, chłodniejsze dronowe brzmienia czy też przeróżne formy elektronicznego wyrazu. Dużo zależy od tego, co akurat w danym momencie nas inspiruje muzycznie, a ostatnio także filmowo, czego wyrazem jest właśnie „Shadows and Mists”. Te inspiracje często są zawiłe i zupełnie nie interpretowalne wprost, są po prostu naszym specyficznym systemem odbierania emocji i ich przetwarzania.
Ł: Bo my bardzo nie lubimy definicji, zawsze miałem z tym problem. Z jednej strony wszelkie gatunki to w dużej mierze wymysł krytyków. Z drugiej strony można powiedzieć, że przecież pewne rzeczy musiałyby zostać jakoś semantycznie określone. Jakby nie patrzeć, my skupiamy się na muzyce, jej słuchaniu, tworzeniu, poznawaniu, a nie na dopasowywaniu się do jakiegoś konkretnego gatunku.
A: Nie każdy wyraziłby nieme kino właśnie w taki sposób, jak my. Uważamy, że nie wszystko należy zamykać w ścisłych ramach, a wręcz przeciwnie - można czasem złamać schematy i zachęcić słuchaczy bądź też widzów do poszerzenia horyzontów odbioru. Być może właśnie takie podejście i te dźwięki będą inspiracją dla kogoś innego…

5) Słuchając "Shadows and Mists", płyty ciekawej i przemyślanej, odnoszę wrażenie, że jest tam  gradacja: pierwsze utwory mają w sobie odrobinę optymizmu, im dalej, tym więcej chłodnych klimatów. Jakby zanurzyć się  jeszcze bardziej we mgle...  Czy był to zamierzony efekt? 

A: Utwory na ten album powstawały w długim okresie czasu i zanim jeszcze przystąpiliśmy do wybierania i składania tracklisty wydawało mi się, że każdy z nich to odrębna, skończona forma. Na pewno jest w tym trochę racji i można o tej płycie powiedzieć, że jest mniej spójna niż poprzedniczka. Gdy zdecydowaliśmy się już na 6 kompozycji i ułożyliśmy je w całość, wówczas zacząłem odbierać tę muzykę trochę inaczej i faktycznie jest w tym coś z procesu, w którym zachodzą stopniowe zmiany. W utworze „Empire” jest dużo przestrzeni - motyw przewodni snuje się delikatnie w tle, a kompozycja kończąca to wręcz swoisty epilog swą formą skłaniający do przemyśleń i podsumowań. Określenie epilog nie jest przerysowane, bo tę kompozycję dograliśmy w ostatnim etapie prac nad „Shadows and Mists”.

6) W Waszej muzyce podoba mi się jej "drugie dno", czyli taka konstrukcja, która pozwala na wielokrotne słuchanie i odkrywanie  jej dodatkowych atrybutów. Macie zamiar trzymać się takiego podejścia do materiału?

A: To bardzo miłe spostrzeżenie, które daje wiele sił do dalszej pracy, bo jeśli słuchacze przy kolejnych odsłuchach potrafią odczytać w naszej muzyce inne, nowe emocje, to oznacza to, że struktura tych kompozycji nie jest jedno-linijna. Docierają do nas różne opinie i recenzje, ale wiem też, że każdy odbiera dźwięki subiektywnie, dla jednego będzie to jedynie zbiór kilku niezwiązanych ze sobą elektronicznych dźwięków, a dla kogoś innego te trzy kwadranse będą oznaczać interesującą muzyczną opowieść, być może dźwiękową ilustrację filmowych obrazów albo coś jeszcze innego. Jako słuchacz, poznając nowe płyty, zawsze doszukuję się w nich kilku płaszczyzn, im jest ich więcej, tym lepiej. To samo odczucie staram się przelać na dźwięki powstające pod szyldem Insomnia.
Ł: Widzisz, to w muzyce jest najpiękniejsze, że niczego słuchaczowi nie podpowiada, każdy interpretuje ją na swój sposób. Jeśli odkrywasz drugie, trzecie dno, to tym lepiej. My na co dzień też słuchamy dużo muzyki innych artystów i w bardzo podobny sposób ją postrzegamy. Każdy odbiera dźwięki na swój subiektywny sposób, a im bardziej coś mnie zaskoczy, tym lepiej. To chyba najlepszy komplement dla artysty, więc dziękujemy.

7) Na Waszej stronie internetowej dajecie wyraz fascynacji geniuszami czarnobiałego kina. Ja również lubię czasami do tego wracać. To ciekawe, że ta - patrząc okiem współczesnego odbiorcy - prymitywna technika potrafi do siebie przyciągnąć. Co jest w niej takiego intrygującego Waszym zdaniem? 

Ł: Nie zgadzam się, że kino nieme cechowało się prymitywną techniką. Niektóre rozwiązania i dzisiaj wydają się bardzo nowatorskie. Wystarczy spojrzeć na przykład na „Metropolis” Langa, „Pancernik Potiomkin” czy dokumentalne filmy Wiertowa, Audena, Griersona. Z krótszych form warto wspomnieć o rewelacyjnym, surrealistycznym „Psie andaluzyjskim” Luisa Buñuela i Salvadora Dali. Z rzeczy fabularnych, ale mniej znanych, bardzo lubię „Nietolerancję”. Filmy te są interesujące także od strony emocji. Widzisz, dzisiaj często, choć na szczęście nie zawsze efekty, estetyka idą w parze z emocjami, jakie powinien przekazywać film. Często dostajemy bardzo ładny obraz i na tym się kończy, bo fabuła jest tak płytka, że zmieściłaby się w dwóch, trzech zdaniach.
A: Należałoby odpowiedzieć sobie na pytanie, czy rozwój technicznych możliwości jest wyznacznikiem dobrego kina? Moim zdaniem absolutnie nie, najcenniejszą wartością jest pomysł sam w sobie, sposób w jaki ukazane są sceny, emocje. Z łatwością można wskazać współczesne, wykorzystujące najwspanialsze efekty specjalne i techniczne rozwiązania - obrazy, które jednak nie zachwycają, ponieważ ich przekaz emocjonalny jest zatarty. Stare, w szczególności nieme kino jest urzekające, bo, choć pozbawione możliwości wyrazu za pomocą dialogów, wielokrotnie przyprawia mnie o dreszcze i podwyższony puls – tak silne są w swym wyrazie te sceny. Myślę, że już na stałe pozostanie mi sentyment do kultowego obrazu Murnau’a i scen ukazujących przerażenie w oczach Grety Schröder, czy też spojrzenie owładniętego głodem krwi wampira.
Ł: Oczywiście to nie znaczy, że obecnie nie kręci się dobrych, przesiąkniętych emocjami filmów.

8) Koniecznie zapytam o instrumenty. Czy preferujecie symulatory, laptopy czy korzystacie  również z tradycyjnego sprzętu?

Ł: Owszem, aczkolwiek na najnowszej płycie nie ma tradycyjnych instrumentów, za to na „Places” były na przykład klawisze. Natomiast pierwszy album Extreme Agony opiera się w dużej mierze na dźwiękach przetworzonych gitar, klawiszy oraz krzyków, szeptów, przeróżnych modyfikacjach mojego głosu.
A: Na chwilę obecną korzystamy z dwóch laptopów, samplera, kilku różnorodnych generatorów brzmieniowych i klawiatury sterującej. A z tradycyjnego instrumentarium, tak jak Łukasz wspomniał – wykorzystujemy czasami  gitarę akustyczną i elektryczną – wciąż szlifujemy warsztat w tym kierunku i być może z czasem brzmienie żywych instrumentów stanie się stałym elementem na naszych płytach.

9) Mając tak zwarty i dobrze przygotowany materiał realizujecie się na koncertach?

A: Do koncertów przygotowujemy się intensywnie od jakiegoś czasu. Wciąż jeszcze nie mamy pełnego kompletu sprzętu, aby móc zagrać naszą muzykę na żywo bez uciekania się do odgrywania pewnych fragmentów z gotowych plików. Tu ograniczeniem są niestety finanse, ale całą energię wkładamy teraz w to, aby tę sytuację zmienić i mamy nadzieję, że latem bądź jesienią tego roku uda się stanąć na scenie i zaprezentować „Shadows and Mists” w wersji live.
Ł: Przygotowanie koncertu nie jest wcale takie łatwe. Poza tymi wszystkimi kwestiami ekonomicznymi i technicznymi, graniem fragmentów z pada, co w przypadku elektroniki w mniejszym lub większym stopniu jest nieuniknione, zostaje jeszcze problem miejsca. Jeśli znajdzie się jakiś klub i organizator to jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje.

10) Muzyk ma w sobie wenę, która go napędza do ciągłej kreacji. Domyślam się, że pracujecie nad trzecią płytą?

A: Mamy już pewne pomysły na to, co dalej. Temat starych filmów wciąż pozostanie na pierwszym planie, a nawet zostanie potraktowany znacznie poważniej. Chcemy przygotować ścieżkę dźwiękową do pełnometrażowego niemego filmu. Nie podjęliśmy jeszcze ostatecznej decyzji, ale chcemy wybrać ważny dla nas obraz, taki, który nie doczekał się dotychczas dźwiękowej ilustracji.
Ł: Chcemy znaleźć też coś w miarę oryginalnego. Poza tym aktualnie pracujemy, a raczej dopracowujemy drugi album naszego projektu Extreme Agony. Adam ma jeszcze inne projekty, więc będzie też pochłonięty nimi.

Życzę zatem sukcesów i dziękuję za wywiad!

Linki do stron związanych z zespołem:
http://soundcloud.com/insomnia-pl
http://shadowsandmists.wordpress.com/
http://www.facebook.com/insomniapl
http://insomnia-pl.bandcamp.com/








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz