poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Robert Rich - Ylang


To najnowsza płyta w bogatym dorobku uznanego artysty. "Pierwszy solowy album od 3 lat uwodzicielsko  łączy urozmaicone rytmy z tak różnymi wpływami jak muzyka Indian Karnatic, minimalizm i post rock".  Wydaną w 2010 Ylang  roku Robert Rich reklamuje ją jako "organiczną, bujną i zmysłową". Jako tytuł posłużyła nazwa drzewka z Azji Południowej "o tajemniczym zapachu, które uosabia elementy cienia i światła, erotyki i gnozy, ziemi i nieba". Tyle i trochę więcej dowiedzieć się można ze strony autora. A jaka jest sama muzyka? Ośmiu zaproszonych do sesji muzyków gwarantuje urozmaicenie w warstwie instrumentalnej. To był dobry pomysł. Już od pierwszych minut  na pierwszym planie piękne zawodzi pełna ekspresji gitara Harouna Seranga (Ambergris). Takiej gry nie powstydziłby się sam Robert Fripp.  W tle wszystkich kompozycji słychać suche rytmy generowane przez egzotyczne instrumenty. Mieszają się z tym różne syntezatory Richa brzmiące często jak zmodyfikowane cymbałki, na których gra się w charakterystyczny dla siebie sposób.  Zlewające się z innymi dźwiękami wokalizy Emily Bezar wprowadzają, najogólniej mówiąc, sentymentalny nastrój. W kolejnym utworze Translucent o prymat z wokalizami walczą barwy fletów. Attar wyróżnia się ciekawym ciągiem uderzeń brzmiącym jak dwa kawałki drewna uderzane o siebie przez mistrza ludowej ceremonii. Dla równowagi i ocieplenia Robert ładnie gra na symulatorze fortepianu. Te kojące brzmienia uzupełniane fletem wzbudzają mój respekt dla talentu i wyczucia autora. Verbena - tu gaworzy małe dziecko, Emily Bezar śpiewa mu kołysankę (a przynajmniej takie sprawia wrażenie...). I tu mamy ciekawą mieszankę różnych rytmów. Po tej serii utworów bardzo krzepiących w Kalyani smutno gra flet, w powietrzu wisi jakiś niepokój.  Ale osiem minut szybko mija i następna ścieżka Vetiver to bardziej typowa gra ambient w stylu Biosphere. Tamarack ponownie zachwyca tu wyeksponowana gitara wraz z wstawkami fortepianu... szlachetna muzyka. Charukesi to trochę słabsza część płyty. Przewodzi tutaj flet, brakuje tutaj jednak tego szczególnego klimatu cechującą pozostałą częścią płyty. Zakończenie First Rain mocno nasycone wszelakimi barwami i odcieniami. Co jakiś czas brzmienia instrumentów spotykają się w swoistych uwypukleniach akcentów, nasileniu emocji. Sugestywne i podniosłe są te realizacje. Dobra muzyka. Relaks, odpoczynek, regeneracja sił, takie skutki przynosi jej słuchanie. Nie ma ambicji oszałamiać. Pomimo różnych modyfikacji Robert Rich gra w ramach pewnego ustalonego kanonu. Ten styl lubi wielu ludzi na świecie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz