czwartek, 11 sierpnia 2011

Christopher Franke - Klemania


    Ten utalentowany Niemiec, w młodości oczarowany muzyką Johna Cage'a i Karla Stockhausena, karierę muzyczną rozpoczął grą na perkusji w krautrockowym zespole Agitation Free. Następnie przez wiele lat był użytecznym członkiem kultowego zespołu Tangerine Dream. Po wydaniu w latach 1970-88  z zespołem Edgara Froese ponad 30 wspólnych płyt, emigrował do Los Angeles, gdzie udało mu się nagrać dużo solowych projektów. Jego debiutancki album "Pacific Coast Highway" (1991), lekki w swojej formie, przyczynił się do popularyzowania gatunku. "The London Concert" potwierdziły wysoką klasę artysty. Mnie szczególnie podoba się płyta Klemania


z 1995 r., której tytuł nawiązuje do holenderskiego festiwalu muzyki elektronicznej. To, co wyróżnia ją spośród wielu innych dokonań tego gatunku, to fakt, iż jest pełna kontrastów i po mistrzowsku łączy różne style. Fragmenty monumentalne zgrabnie łączą się z lirycznymi; dramat płynnie przechodzi w sielskie pejzaże, zaś groza w melancholię. Słychać to doskonale już w pierwszej kompozycji Scattered Thoughts of a Canyon Flight, gdzie obok demonstracji nowoczesnych  brzmień, które kojarzą mi się z ilustracją do futurystycznych igrzysk, obserwujemy bardziej tradycyjne komponowanie. Ten album wyraża niezwykłą dynamikę i (pozorne) zamieszanie, nad którym Franke sprawuje pełną kontrolę. Masa pomysłów, detali i sampli, jakie zawiera ten materiał, słyszalna jest szczególnie przy dużym wzmocnieniu na słuchawkach. Kolejna suita nikogo nie rozczaruje. Moim zdaniem to najlepsze dzieło artysty Inside the Morphing Space. Jest ona zadziwiająca w swojej rozpiętości nastrojów i przebojowo stosowanych środków muzycznego przekazu. Mroczny świat, przez który zwycięsko prowadzi słuchaczy Chistopher, urzeka bogactwem skojarzeń i wzbudza autentyczny podziw dla wyobraźni autora. Nasuwa się pytanie: jak mu się udało to tak zgrabnie złożyć? Wobec tej muzyki trudno być obojętnym. Rozpędzone maszyny wydają dziwne dźwięki. Sekwencje galopują jak za starych dobrych czasów w Tangerine Dream. Nieliczne chwile oddechu, jakie funduje kompozytor, tylko potwierdzają jego wyczucie proporcji. Kilka efektów znanych z lat 70. umiejętnie podnosi emocje.
   Jeżeli chcecie się przekonać, co znaczy pewność siebie w działaniu, koniecznie posłuchajcie tych nagrań.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz