sobota, 25 czerwca 2011

Richard Bone - Indium


   Indium to bardzo miękki, srebrzystobiały metal, o niskiej temperaturze topnienia.



   Stał się inspiracją do stworzenia określonej muzyki. Pierwotnym natchnieniem była rzeźba, instalacja Alexandra Caldera pt. "Mercury Fountain".


   Przedstawia ona przelewającą się rtęć z basenu do metalowych menzurek i z powrotem."Mógłbym oglądać przepływ rtęci wiecznie" mówi Bone.  Pewnego dnia po powrocie do domu myśli o nagraniu utworu, który by tak spokojnie ewoluował jak ta rtęć. Ale nazwa "Mercury Fountain" była już w użyciu. Kiedy jednak  natknął się na Indium w okresowym układzie pierwiastków i przeczytał jego opis, wiedział, że to współgra z video i muzyką, jaką zamierzał stworzyć. Powstało więc godzinne dzieło, które ze względu na jego charakter zaliczyć można do łagodnego ambientu.
    Ta miła muzyka, powiedzmy to sobie od razu, nie za bardzo nadaje się do słuchania z laptopa. Traci w ten sposób zbyt wiele uroku. Zalecałbym raczej duże kolumny lub słuchawki. W pierwszych siedmiu krótkich utworach, znaczącym instrumentem jest fortepian. Fortepianowe solo brzmi jak element muzykoterapii w uzdrawiającej sesji. Delikatne uderzenia w klawisze nie zbudziłby śpiącego w sąsiednim pokoju dziecka. W Indium P-I słychać dodatkowo cykanie świerszczy, w Mercurial Wave muzyka z drugiego planu dociera do uszu w krótkich odcinkach. Jest niczym światło z latami morskiej, tylko na chwilę rozjaśniające ciemność. Podobnie jest w następnej kompozycji. Podobnie w następnej kompozycji The Mists of Palenque gdzie subtelny fortepian idealnie harmonizuje z przypływami i odpływami dźwięków.  Mayapan przypomina trochę styl Harolda Budda, a dziwne urywane motywy syntezatora kojarzą mi się z próbami zbudzenia śmiertelnie zmęczonego człowieka. In a Space Between Marigolds  - eterycznych, drgających obrazów ciąg dalszy. Zalążki melodii, muzyka sączy się leniwie niczym w próżniaczy, niedzielny poranek.  Jasminia to krótka, ale urozmaicona kompozycja. Ledwo słyszalny rytm, podkład godny Roberta Frippa,  nastrojowy szept i tylko cztery minuty muzyki. Laguna Blue  - pogodna i miękka, tym razem bez fortepianu, muzyka zalewa falami świadomość, działa kojąco niczym balsam na nerwy. Niestety, równie szybko dobiega końca. Półgodzinna suita Indium. P-II podzielona jest z grubsza na  trzy części. Zaczyna się trochę kosmicznie, tajemniczo, niczym film grozy. Powoli jednak autor ulega sile swojego wrodzonego optymizmu i klimat zdecydowanie się ociepla. W tej części podróży Richard Bone maluje nieziemskie krajobrazy pozwalając słuchaczowi zatopić się w tych wibracjach, niedopowiedzeniach. Im bliżej końca tym więcej się dzieje. Narasta natężenie instrumentów, precyzyjne powtórzenia potęgują specyficzny klimat. Finał tej kompozycji jest trochę podobny do początku, pozostawia słuchacza z wrażeniem, że artysta nie ujawnił wszystkich swoich tajemnic. Relaks, delikatność i lekkość to najkrótsza recenzja tej płyty. Projekt nagrywany był początkowo z zamiarem odtworzenia na Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Elektronicznej, Elektroakustycznej, Eksperymentalnej i Awangardowej w Sant Petersburgu w 2002r. Niestety, z braku poparcia finansowego władz miasta koncert się nie odbył, ostatecznie muzyka miała premierę na płycie wydanej przez organizatorów imprezy - labelu Electroshock.  
    W bogatej, ponad trzydziesto płytowej dyskografii Richard Bone, Indium jest siedemnastym albumem. Godny polecenia dla każdego miłośnika dobrej muzyki.
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz